Ukryte działania (2016)

Recenzja filmu "Ukryte działania" (2016), reż. Theodore MelfiUSA stanęło pod koniec lat 50. przed swoim największym naukowym wyzwaniem. Otóż Stany Zjednoczone zostały zobowiązane przed narodem do wyniesienia człowieka w kosmos. W ramach dążenia do postępu, by pokazać światu swoją potęgę i przede wszystkim nie okazać się w tym temacie biernym. Fakt, że Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek obleciał ziemską orbitę wcale nie zwolniło podboju. Po pierwszym bowiem osiągniętym celu, pojawił się kolejny i kolejny. Pieniądze nie grały roli, liczył się tylko efekt, a presja była w tym temacie ogromna. Zaangażowanie struktur państwa i samej agencji kosmicznej NASA było niewyobrażalne. Wdrażane zostały nowe technologie, nowa matematyka, najlepsi naukowcy i w końcu oni – obliczeniowcy, w tym trzy główne bohaterki dramatu, Afroamerykanki, które ze swoją wiedzą trafiły dodatkowo na trudny okres w historii Ameryki, gdzie segregacja rasowa wciąż była na porządku dziennym

To dwie historie zespolone zgrabnie w jedną opowieść o dążeniu do gwiazd. Przez to więc, przez sam temat traktujący o teoriach, przełamywaniu barier, fabułę można odczytać jako metaforę. NASA próbuje podbić kosmos, a zatrudnione czarnoskóre panie od obliczeń próbują podbić korytarze, biura, sale, by w końcu dojść do głosu przy najważniejszych kwestiach związanych z kolejną próbą wystrzelenia następnej rakiety.

Recenzja filmu "Ukryte działania" (2016), reż. Theodore Melfi

Dla trójki bohaterek to rzeczywiście walka na pełnych obrotach. To, że są geniuszami w swojej dziedzinie wydaje się nie wystarczyć. Muszą przebić się przez skostniałe umysły, nakazy, zakazy, by w końcu stanąć jak równy z równym. Na szczęście królowa nauk jest sprawiedliwa i dość szybko doceni ścisły umysł, który potrafi patrzeć dalej niż horyzont wyznaczony przez innych naukowców.

Recenzja filmu "Ukryte działania" (2016), reż. Theodore Melfi

Ukryte działania są poprawne… do bólu. W lekkim i przyjemnym tonie dostajemy na twarz w ciągu całego seansu wszystkie atrybuty kojarzone z uprzedzeniami rasowymi. Nie ma tu agresywnej stylistyki i nie o szykany tu idzie. Segregacja jest tu naznaczona w delikatnym, chociaż bardzo widocznym brzmieniu. Oprócz tego, że całość ogląda się przyjemnie, obraz nie wciąga, bo nie widać najważniejszego, czyli napięcia związanego z podbojem kosmosu. Nawet finałowe „wyczekiwanie” mija raczej w spokojnej atmosferze. Najważniejsze są tu oczywiście bohaterki i można odnieść wrażenie, że reżyser Theodore Melfi (debiutujący w 2014 roku filmem Mów mi Vincent) chciał je pozostawić na pierwszym planie, pozostawiając wydarzenia historyczne na solidnym, lecz dalszym miejscu. To co jeszcze doskwiera, to wiele naciąganych, zrealizowanych z delikatną obyczajową nutą fragmentów. Napisałbym nawet nutą komediową, która jest wyraźną oznaką satyrycznego zacięcia Melfiego.

Recenzja filmu "Ukryte działania" (2016), reż. Theodore Melfi

Za lekki na swój temat, za infantylny na poważne przesłanie, z osobliwie przeprowadzonym castingiem (Kirsten Dunst pasowała jak kwiatek do kożucha, a Jim Parsons zagrał naukowca, po 10 sezonach sitcomu The Big Bang Theory, gdzie grał naukowca), czasem fałszywy, wciąż niezły, na pewno nie Oscarowy.

6/10 - niezły

Czas trwania: 127 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Theodore Melfi
Scenariusz: Allison Schroeder, Theodore Melfi, Margot Lee Shetterly
Obsada: Taraji P. Henson, Octavia Spencer, Kirsten Dunst, Mahershala Ali, Jim Parsons
Zdjęcia: Mandy Walker
Muzyka: Benjamin Wallfisch, Pharrell Williams, Hans Zimmer