Ip Man 2 (2010)

Recenzja filmu "Yip Man 2" (2010), reż. Wilson YipPo seansie filmu Ip Man (2008) ciężko nie sięgnąć po kolejną część. No, bo jeżeli częstują cię wyśmienitym posiłkiem, zjadasz wszystko i ciągle jesteś głodny, a obok stoi podobnie zastawiony stół, to co robisz? Rzuciłem się zatem mając w pamięci smak pierwszej części.

No i nie wiem z czego to wynikało. Nie wiem z czego wynikał taki brak szacunku twórców do widzów. Wiadomym było, że fabuła z jednej strony musi być w jakimś stopniu podporządkowana faktom z życiorysu mistrza. Z drugiej strony opieranie całego scenariusza na życiu w Hong-Kongu i ćwiczeniu kolejnych uczniów byłoby wbrew zasadom gatunku. Kino kopane, do którego z pewnością chce aspirować każdy z kolejnych tytułów traktujących o martial arts musi mieć walki na śmierć i życie.

O ile w pierwszej części z 2008 roku widz siedział i z rosnącym podnieceniem obserwował kolejne potyczki, aż do finałowej, to tutaj wszystko gdzieś uleciało.

Druga część jest bezpośrednią kontynuacja Ip Mana z 2008 roku. Ten sam reżyser Wilson Yip. Ci sami scenarzyści Chan Tai-Li i Edmond Wong. Zaś w rolę Ip Mana ponownie wcielił się Donnie Yen. Co się zatem stało, że się nie udało? W mig odpowiadam. Przecież wiecie jaka krzywda się dzieje dla filmu, gdy zły charakter jest źle poprowadzony. Otóż pierwsza połowa filmu daje pełną satysfakcję z oglądania. Ip Man otwiera szkołę, w której chciałby kształcić kolejne pokolenia ipków. Nic z tego! Trzeba się wkupić w łaski stowarzyszenia skupiającego wszystkie okoliczne ośrodki. Przewodzi im mistrz Hung Chun-Nam (legenda filmów o sztukach walki, tutaj również choreograf – Sammo Kam-Bo Hung). Wszystkie sceny początkowe, walka Ip Mana z Hungiem na stole i w końcu ogólny zarys sytuacji z tamtego okresu, ulice, scenografia i kostiumy – pierwsza klasa. Niestety został wprowadzony element groteskowy, a w rezultacie komiczny. Do Hong-Kongu przybywa mistrz bokserski Twister (?!) (w tej roli Darren Shahlavi, nieżyjący już aktor, kaskader i ochroniarz holywoodzkich gwiazd). Finałowy pojedynek ma być walką kulturową „dobrej”, starej szkoły chińskich sztuk walk ze złym, brudnym i zepsutym zachodem.

Recenzja filmu "Yip Man 2" (2010), reż. Wilson Yip
Nie przeczę, że Shahlavi miał umiejętności w sztukach walki. Niestety jego angaż jako boksera (chyba był jedynym mistrzem świata w boksie z takim idealnie prościutkim noskiem) to porażka. Do tego dochodzi jego przygotowanie aktorskie. Być może miał odgrywać karykaturalnego przeciwnika z irytującą nadekspresją, gdzie jedyne oznaki wściekłości można było poznać po kolejnych wykrzyknieniach OOOAAH! ARGHHH! Naprawdę, brakowało tylko komiksowego dymka nad nim. No i do tego dochodzi fakt, że nie przepadam za takimi egzotycznymi mezaliansami na ringu.

Recenzja filmu "Yip Man 2" (2010), reż. Wilson Yip
Postać Ip Man’a oczywiście ogląda się wciąż świetnie. Tutaj nic się nie zmieniło. Porusza się z gracją, a choreografia mistrza jest ułożona z najwyższą perfekcją. Niestety całość wypada blado głównie przez drugą część filmu i odpowiedzialnego za to oponenta. Całość odnotowuję jako średnią.

Czas trwania: 108 min
Gatunek: Akcja
Reżyseria: Wilson Yip
Scenariusz: Hiu-Yan Choi, Chan Tai-Li, Edmond Wong
Obsada: Donnie Yen, Sammo Kam-Bo Hung, Darren Shahlavi
Zdjęcia: Hang-Sang Poon
Muzyka: Kenji Kawai