Jest tu wszystko, z czym powinna wiązać się space opera (przyszła space opera, to dopiero pierwszy tom wchodzimy do gry), ale jednocześnie wszystko, co już czytałem, albo widziałem w kinie.
Chciałbym się wytłumaczyć z przymiotnika, który zaraz użyję. To „bezczelny”, który w moim odczucie nie musi być do końca negatywnym opisem. Ktoś może być bezczelnie odważny i jest to przecież fajna cecha, to się nierzadko w życiu przydaje. Tarantino jest na przykład taki bezczelny, jeżeli chodzi o wykorzystanie całej popkultury i starego kina na własny użytek. I co? Wychodzą mu filmy wybitne. I Kamil Dukiewicz też jest taki bezczelny przy swojej Pandorze. Choć tutaj wybitnie już nie jest.
Pandora, czyli garściami od innych.
Autor zaprasza czytelników na niegościnną planetę Ferus, na której rdzenni mieszkańcy uwikłani są w konflikt z międzyplanetarnym protektoratem. To podłoże i krajobraz pod walkę dobra ze złem. To na tej planecie ląduje Rina ścigana przez władze protektoratu. Jej tropem podążają siepacze gotowi na wszystko, by odzyskać drogocenny ładunek. Tak, Rina jest w posiadaniu czegoś, co może odmienić los planety i być może ustalić nowe reguły gry we wszechświecie.
Zaczynamy od Diuny Franka Herberta, przechodzimy przez Gwiezdne wojny, jest i Imperator, jest i Kylo Ren (jak dwie krople wody!). Są i miecze, ale nie świecą. Jest ruch oporu, główna bohaterka komiksu Rina jak Rey (znowu Gwiezdne wojny). Idąc dalej mamy i Death Stranding (to już gra komputerowa), a wracając do Diuny są i czerwie (inaczej wyglądają, nie mówią o nich czerwie, ale wiadomo skąd ten pomysł).
Space opera na horyzoncie, na razie rozgrzewka.
Tropy, nawiązania, zlepek wielu fabuły w jednej epickiej przygodzie. Czy to się klei? Nie rozpada się, to na pewno, choć klej widać z dużej odległości. Dukiewicz używa dobrych materiałów, ale mieszając wszystko, jakby zapomina przepisu. Przez to (prawdopodobnie przez natłok tych kolejnych i kolejnych odniesień) komiks był dla mnie średnio zjadliwy.
Zaczęło mi to przeszkadzać, miałem przed oczyma te tytuły filmów, książek. Pandora jako rzecz mało oryginalna nie mogła mnie więc ująć, chociaż z reguły rzadko mi to przeszkadza. Wystarczy przecież (teoretycznie), że twórca korzysta z dobrych schematów i robi to sprawnie. Ale tutaj dodatkowo, niestety, nie zostanę fanem rysunków.
Dukieiwcz fajnie rozpisuje emocje na facjatach bohaterów, dynamiczne sekwencje w kadrach też sprawnie posuwają akcję do przodu. Czuć tu stawkę, ale sam styl mnie nie ruszył, nic nie poczułem. Przeglądałem Black Hound, autorską serię Kamila i tam jest o niebo lepiej. Może więc chodzi o kolor (Black Hound jest czarno biały)? Kompletnie się odbiłem. Przeleciało obok, nie trafiło, nie zaciekawiło.
Rysunki: Kamil Dukiewicz
Scenariusz: Kamil Dukiewicz
Redakcja: Karolina Gębska
Korekta: Barbara Śliwicka
Ilość stron: 112
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format: 163 x 230 mm
KOMIKS UDOSTĘPNIONY PRZEZ WYDAWCĘ. ZNAJDZIESZ GO NA PÓŁKACH

