Traktujcie album Jeronimus jak zaproszenie na wernisaż. To komiks, ale jednocześnie pokaz niezwykłego talentu Jean-Denis Pendanxa. Na tym samym wernisażu będziemy oprowadzani przez Christopha Dabitcha, który na przykładzie prac Pendanxa opowie nam o pewnej morskiej wyprawie.
Napięcie będzie rosło, co kilka sal kustosz będzie dawkował emocje, one wybuchną w finale. Ani na chwilę jednak nie będzie dane nam zapomnieć, po co tu jesteśmy. To będzie bardzo bolesna wycieczka. Wiemy, że w finale zobaczymy pokaz ludzkiego okrucieństwa, takie obrazy będą dominowały na ostatnich planszach, czy też w ostatnich salach galerii Jeronimus.
Napisać siebie na nowo, to brzmi wspaniale. To też ogromna pokusa. Iluż ludzi, nierzadko desperatów, chciałoby dostać czystą kartę, świeżo otwarty atrament, nieużywane jeszcze pióro i po raz drugi w życiu napisać o sobie nową życiową powieść.
Jeronimus jako przypowieść o mrocznej ludzkiej naturze.
Jeronimus Corneliszoon dostał taką szansę w październiku 1628 roku. Po prawdzie to nie on sam. Statek Batavia, który wypłynął z portu Texel w Holandii w kierunku Holenderskich Indii Wschodnich i miasta, co ciekawe, Batavia (nazwa obowiązywała do 1949 roku, dzisiaj to Dżakarta) miał na swoim pokładzie wielu takich, którzy zostawili na starym kontynencie swoją przeszłość. Chcieli, musieli, było im to na pewno na rękę. Tylko, że w odróżnieniu od pozostałych, tych którzy również rozpoczęli życie „na nowo”, Jeronimus ten rozdział zapisał tylko krwistoczerwonymi zgłoskami.
Narodzić się po raz drugi jako diabeł.
Jeronimus nigdy bezpośrednio nie splamił swoich rąk krwią. Zawsze był prowodyrem późniejszych zajść, okrutnych, brutalnych, do dzisiaj budzących niepokój. Kiedyś aptekarz, później bankrut, zaciągnął się na statek i próbował stworzyć się na nowo. Chciał urosnąć w oczach pewnej niewiasty, zbudować siebie z nowych materiałów, zaczął spiskować w celu przejęcia okrętu.
Czytanie komiksu Jeronimus to doświadczenie niezwykłe. Głównie przez to, że treść w ten powolny i brutalny sposób wchodzi pod skórę. Zaraża czytelnika złym nastrojem, Christophe Dabitch co kilka stron, między wierszami, zwiastuje krwawy finał.
Imponujący w warstwie graficznej, bardzo niepokojący w treści.
Malarski charakter Jeronimusa wychodzi nie tylko z decyzji jaką podjął Jean-Denis Pendanx względem ilustracji i stylu, któremu był wierny przez 256 stron. Malarskość wynika też poniekąd z treści. Jednym z pobocznych bohaterów, który mógł mieć niejako wpływ na umysł Jeronimusa (można się spotkać z taką narracją)) był holenderski malarz Torrentius, a właściwie Johannes van der Beeck, hedonista, twórca wielu aktów. Dzisiaj byłby niedużo groźniejszy niż każdy celebryta. Czy rzeczywiście wiara, że trzeba czerpać jak najwięcej z krótkiego życia tak zdominowała umysł Jeronimusa, że ten zamienił się w bestię i urządził piekło setkom ludzi w ostatnim akcie opowieści?
Wśród tegorocznych komiksów, Jeronimus zdecydowanie plasuje się wśród najlepszych. To głęboka opowieść o tym, jak niewiele dzieli nas, ludzi, od krwiożerczych istot, które nie mają hamulców. To również imponująca warstwa graficzna, Jean-Denis Pendanx zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Wspomniana plastyka kadrów i świadomość artysty zaowocowały kunsztownymi dziełami sztuki. Na każdej niemal stronie możecie doświadczyć czegoś szlachetnego i wyrazistego. Brakuje tylko drewnianych ram i rzeczywiście tymi pracami można by wypełnić niejedną artystyczną przestrzeń.
A pod tym całym pięknem kryje się to, co w człowieku najbrzydsze. Gatunkowo to rzecz jasna mocny thriller, ludzki dramat, wgląd (lub próba) w psychikę socjopaty. Intrygujący i niepokojący komiks, w którym autorzy zastanawiają się, co mogło doprowadzić do tych wszystkich sytuacji. W jaki sposób spokojny aptekarz, zamienia się w kacyka, stojącego na czele bandy zbirów. A może on zawsze taki był?
Scenariusz: Christophe Dabitch
Rysunki: Jean-Denis Pendanx
Tłumaczenie: Jacek Bartecki
Redakcja i korekta: Anita Jachimowicz
Ilość stron: 256
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Scream Comics
Format: 165 x 235 mm
KOMIKS UDOSTĘPNIONY PRZEZ WYDAWCĘ. ZNAJDZIESZ GO NA PÓŁKACH

