Nie mogą dziwić pozytywne opinie o filmie Good Boy, który jest rzeczywiście jednym z oryginalniejszych filmów grozy ostatnich lat. Jednak z dwóch tych świeżych nowatorskich obrazów, które łapią się w nawias ghost-story, wybieram jednak Presence Stevena Soderbergha. Ktoś mógłby napisać, że to przecież, finalnie, filmy o czymś innym To prawda, ale oba wykorzystują patent z oryginalną perspektywą, oba rozgrywają się w obrębie jednego domostwa i oba, ostatecznie, wykorzystują w scenariuszach zjawiska nadprzyrodzone.
Good Boy to Indy, retriever, z tym swoim anielskim spojrzeniem i smutną miną. Gotowy na wiele poświęceń, gotowy warować po wsze czasy pod drzwiami, przy łóżku. Wpatrzony w swojego pana, który snuje się po opuszczonym domu. Todd ma problem i na pewno nie jest to jeden problem.
Good Boy ma oryginalny koncept, który można tylko chwalić.
W domu coś czyha, kręci się za ścianami, szepcze z tego pokoju, w którym nikogo nie ma. Mroczne siły opanowały każdy zakątek. Indy tylko obserwuje. To również ten formalny zabieg, dzięki któremu cały Good Boy buduje swój charakter. Spojrzenie psa w kąt, obrócenie głowy, nasłuchiwanie, cienie za oknem, kształt złapany w kiepskie światło. Delikatne mruczenie Indy’ego, który nie reaguje, ale jest wciąż czujny. Bo pies przecież jest przede wszystkim czujny, nie opuści pana i nie rzuci się do ataku zostawiając swojego przyjaciela, człowieka. Dopiero w punkcie kulminacyjnym, w finale, zrozumiemy jaką bezgraniczną miłością zwierze jest w stanie obdarzyć człowieka.
Horror, ale głównie opowieść o bezgranicznej miłości.
Gdybym miał oceniać atmosferą, to Good Boy mógłby znajdować się na szczycie listy tegorocznych horrorów. Jednak zaangażowania widza nie można kupić tylko filmową atmosferą. Najważniejsze dla mnie są emocje, które towarzyszą głównemu bohaterowi, w tym przypadku emocje, które okazuje retriever. Tych jest mało. Jest to zapewne w zgodzie z naturą psa, który nie wpada przecież w histerię, tylko ze stoickim spokojem obserwuje, nasłuchuje i obwąchuje, ale… ale w tym tkwi szkopuł produkcji. Nie czułem przez to powiązania napięcia fabularnego, z tym które powinno towarzyszyć bohaterowi.
A ta pierwsza perspektywa i szereg reżyserskich wyborów, które przedstawiają punkt widzenia Indy’ego jest oczywiście fenomenalna. Czułem ten motyw i cieszę się, że taki film powstał. Zawsze to oryginalny koncept, coś nowego na podwórku i film, który da się przez to zapamiętać. To przecież plus.
Gatunek: horror
Reżyseria: Ben Leonberg
Scenariusz: Alex Cannon, Ben Leonberg
Obsada: Indy, Shane Jensen, Arielle Friedman, Larry Fessenden
Zdjęcia: Wade Grebnoel, Ben Leonberg
Muzyka: Sam Boase-Miller
