Celuloid

Pewnie nie chcieliście znać tej historii, ale i tak ją napiszę. Zresztą kontekst jest tu istotny, żeby zrozumieć jak ostatecznie będę traktować ten album. Otóż długo z żoną chorowaliśmy na jeden obraz zawieszony w sopockiej galerii. Ostatecznie, w końcu, któregoś lata, wzięliśmy udział w licytacji. Takiej normalnej z podbijaniem cen. Czułem się przez chwilę jak Wojciech Fibak. Wygraliśmy, obraz już wisi. I teraz dostajemy rokrocznie katalog z domu aukcyjnego, bo być może skusimy się na kolejną licytację. Był przecież ten Beksiński za 650 tys. Kto wie, kto wie. A zmierzam do tego, że ten katalog z obrazami to jest po prostu ładnie wydana rzecz. Można się napatrzeć na różne style. To takie inspirujące przeglądanie. I taki jest przede wszystkim Celuloid autorstwa Dave’a McKeana.

To był przydługi wstęp i jak zawsze daleki od klasycznej recenzji, ale chciałem dobrze oddać ducha tego albumu. Czy mi się to udało, to osobna sprawa. Nie chcę umniejszać dziełu McKeana, nie to było moim zamiarem. Nie da się jednak ukryć, że „historia” w komiksie to tylko pretekst.

CeluloidCzęsto soft, ale nierzadko hard.

Mamy tu ten zalążek fabularny, ale cała reszta to ciąg ilustracji do podziwiania. Dziewczyna wchodzi do mieszkania i czekając na mężczyznę uruchamia stary projektor. Tam, rzecz jasna, mocna erotyka. Wertujemy strony, wpatrujemy się w szczegóły, podziwiamy (niezaprzeczalnie!) styl i pomysły McKeana. Brytyjczyk, nie da się ukryć, eksperymentuje z różnymi formami wyrażania się w albumie. Już sama stylistyczna rozpiętość jest imponująca. A zaczyna się od pragnienia.

McKean swój talent, w różnoraki sposób (choć podobny jak w Celuloid), wykorzystywał do tworzenia okładek do wydawnictw muzycznych. Niewykluczone, że wśród jego prac znajdziecie kilka swoich ulubionych zespołów. Na przykład Burnt My Eyes zespołu Machine Head, kiedyś jeden z moich ulubionych albumów, też posiada okładkę stworzoną przez McKeana. Zatem artysta nie próżnował i nie próżnuje, jego prace zdobią wydawnictwo literackie, muzyczne. Jest też fotografem, na tym polu też publikuje profesjonalne poradniki. Współczesny człowiek renesansu? Nie inaczej.

Celuloid jako portfolio artysty w jednej publikacji.

Spotkaliśmy się tu jednak, żeby porozmawiać o tym seksie w komiksie, bo inaczej się przecież nie da rozprawiając o albumie Celuloid. Czym jest ta pozycja? Przede wszystkim fantazją, ale też poligonem, na którym artysta mógł się wyżyć. Komentując same ilustrację mogę odnieść się tylko do moich subiektywnych odczuć. To się dobrze przegląda, ogląda, chłonie erotykę. Można się zarumienić, trzeba czasem odwrócić album do góry nogami. To pieprzna rzecz, bardzo zmysłowa, a niekiedy wchodząca odważnie w pornografie. To Celuloid, niby tylko czyjeś fantazje, ale i pragnienie, by w nich uczestniczyć.
Ciekawy, mocno eksperymentuje z technikami. Dostajemy wgląd w umiejętności autora, można zaobserwować motywy w jakich porusza się na swojej artystycznej drodze, od szkicu, przez fotografie, po łączenie technik w efektownych kolażach.
Patryk Karwowski
Scenariusz: Dave McKean
Rysunki: Dave McKean
Tłumaczenie: Jacek Bartecki
Ilość stron: 223
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Scream Comics
Format: 200 x 275 mm

KOMIKS UDOSTĘPNIONY PRZEZ WYDAWCĘ. ZNAJDZIESZ GO NA PÓŁKACH

Scream Comics