Ciemna strona Wenus

Gdybym pracował w drogówce, to obsada z Ciemnej strony Wenus nie wypłaciłaby się u mnie za przekroczenie piękności. W 1998 roku Radosław Piwowarki nakręcił thriller psychologiczny z lekką dawką erotyzmu. Śmiały, lekko frymuśny, raz za razem przyprawiający o dreszcze przy scenach z Agnieszką Wagner.

Serio, niektórzy faceci to mają coś z głową. Nie jest to zdanie, które mogłoby stawiać mnie w szeregu z poważnymi krytykami, ale ciężko zrozumieć takich ancymonów jak Max Rosner (Jan Englert). Z drugiej strony w filmie chodzi przecież o emocje, a ja lubię przecież o nich pisać. Jak to bowiem jest, że Rosner, mężczyzna który teoretycznie ma wszystko, potrafi zaryzykować utratę tych rzeczy. Wspaniała praca, sukcesy, piękny dom i ona, zjawiskowa żona.

Ciemna strona WenusCiemna strona Wenus, film nietypowy dla naszej kinematografii.

Cóż, z drugiej strony, ta sama żona która zaczyna podejrzewać męża o zdradę, nagle uświadamia sobie w jakim miejscu się znajduje. Jest rozżalona, że straciła tyle lat z mężczyzną nieustannie mu usługując. No niestety, pewne sprawy trzeba załatwić na początku znajomości. Najwyraźniej tak zostały rozdane karty w małżeństwie państwa Rosner, a Ewa na wszystko się godziła. Oczywiście Ewa mogła wszystko zmienić, ma prawo w każdym momencie swojego życia do porzucenia kuchni i garnków. Punktem zwrotnym są więc podejrzenia, a kobieta podobnie jak niektóre bohaterki z psychologicznych thrillerów Romana Polańskiego, zaczyna wpadać w paranoje. Czy mąż rzeczywiście ją zdradza, czy Ewa szuka raczej pretekstu? Faktem jest, że podejrzenia zamieniają się w obsesję. Stąd już prosta droga do szaleństwa.

Agnieszka Wagner, królowa.

Ciemna strona Wenus opisuje więc ten obsesyjny stan u człowieka, kiedy zaufania do drugiej osoby już nie ma. I po prawdzie zrobimy wszystko, by udowodnić winę partnerce lub partnerowi. Nie liczą się dowody, nie liczy się zdrowy rozsądek. A gdy osoba jest na krawędzi, jak Ewa, dochodzi do tego przemożna chęć odwetu. To nie są miłe historie, z takiego starcia zawsze wyjdzie ktoś poraniony. Ewa ma krótki lont, ciężko jej się opanować, na zmianę próbuje zbliżyć się do męża i chyba ratować związek i jednocześnie torpeduje go kolejnymi oskarżeniami. Spotyka się z dziewczyną, która twierdzi że jest kochanką Maxa. Widz już nie jest pewny, czy uczestniczy w czymś realnym, czy też niektóre sekwencje są raczej wytworem poharatanej wyobraźni pięknej Ewy.

Ciemna strona Wenus

Piwowarski dość odważnie wchodzi na filmowe pole, które w naszej kinematografii nigdy nie było żyzne. Jednak formalizm w Ciemnej stronie Wenus jednoznacznie wskazuje gatunek. A zaczyna się od melodii Krzesimira Dębskiego, który niczym Bernard Hermann w Psychozie atakuje dźwiękami zwiastującymi tylko najgorsze wydarzenia.

Piwowarski zebrał wspaniałą obsadę. Pisząc o tej najpiękniejszej części mam na myśli również tą najbardziej utalentowaną. Jan Englert hipnotyzuje i jest nawet zabawny w tym zagubieniu, a niektóre sceny jego małżeńskich potyczek (prawie jak w Wojnie państwa Rose Danny’ego DeVito) mogą przyprawić o zawrót głowy (sceny z kotem). Paweł Deląg wygląda w każdej scenie jakby pozował do kalendarza, Anna Przybylska w każdym ujęciu wypada wspaniale, a Agnieszka Wagner, ech, no tu jest tylko miłość i odebranie prawa jazdy za przekroczenie piękności.

Dobry, angażujący, lekko kiczowaty, ale w kiczu dość świadomy.

 

Patryk Karwowski

Czas trwania: 95 min
Gatunek: dramat, thriller psychologiczny
Reżyseria: Radosław Piwowarski
Scenariusz: Radosław Piwowarski
Obsada: Agnieszka Wagner, Jan Englert, Paweł Deląg, Anna Przybylska
Zdjęcia: Grzegorz Kuczeriszka
Muzyka: Krzesimir Dębski