Przez długi czas trwania serialu Obcy: Ziemia układałem sobie w głowie pierwsze akapity na jego temat. Chciałem się w nich głównie odnieść do tych malkontentów, którzy wieszali psy na twórcach. No tak, najlepiej żeby każda nowa odsłona z uniwersum Obcego była kopią Obcego z 1978 roku. Idealnie by było, gdyby to było lustrzane odbicie tamtego filmu. Kilkoma suwakami zmieniasz ustawienia obrazu i fani będą zachwyceni. Wyobrażałem sobie, że w tym tonie utrzymam cały tekst o Obcy: Ziemia. Dlaczego? Bo przez sześć odcinków (to sporo!) byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony produkcją. Sześć odcinków to rzeczywiście dużo, ale dwa ostatnie wystarczyły by wszystko się rozkleiło.
Nie jest to więc Obcy idealny. Nie jest to też Obcy, którego czuje się przez pryzmat poprzednich filmów. Jest wprawdzie Xenomorph, ale monstrum zdecydowanie odeszło na boczny tor. Długo mi to nie przeszkadzało, wszak to Obcy: Ziemia, w którym słowo „obcy”, w tym przypadku, dotyczy wielu gatunków, włącznie z nami, ludźmi.
Obcy: Ziemia to serial przestrzelony, nie spełnia swoich ambicji.
Pierwszy patent jest moim zdaniem świetny. Oto świat jest w rękach korporacji, to akurat nic nowego. Sam jednak koncept, jakoby właściciel jednej z nich opracował technologię przenoszenia umysłu i wspomnień w syntetyczne ciała jest wspaniały. To sposób na nieśmiertelność, który wprawdzie nie powinien był uznany za oryginalny, bo przecież był Ghost in the shell i wiele, wiele innych, a jednak… a jednak sposób ugryzienia tego problemu (sprawa dotyczy śmiertelnie chorych dzieciaków, które teraz funkcjonują w dorosłych ciałach) mocno mnie zaintrygował.
Ale to tylko czubek góry lodowej, chociaż stanowi ciekawe pole do interpretacji, ponieważ ich stwórca objawia się niczym Piotruś Pan, a całe jego królestwo jest Nibylandią (syntetyczne istoty noszą pseudonimy z książki szkockiego powieściopisarza J.M. Barriego). Zagubione duszyczki, wyposażone w cały zestaw śmiercionośnych narzędzi (ogromna siła, technikalia) są jednak pod kontrolą korporacyjnego zarządu firmy Prodigy.
Trzewiami serialu jest opowieść o rozbitym statku w metropolii należącej do Prodigy. Statek należy natomiast do znanej nam już z uniwersum firmy Weyland – Yutani i na jego pokładzie znajdują się obce formy życia. Tak, liczba mnoga. Xenomorph jest tu tylko jednym z pasażerów i niekoniecznie tym ósmym.
Dobrze wykorzystany budżet, masa świetnych epizodów i sekwencji. Odcinek rozgrywający się w przestrzeni kosmicznej to perełka. Pierwszy, otwierający całą przygodę też rozbudza nadzieję. Katastrofa statku i akcja w zniszczonych lokacjach, to wszystko wygląda bardzo dobrze. Korporacyjne utarczki pomiędzy Prodigy, a Weyland – Yutani śledziłem z wielką przyjemnością. No i bohaterowie, ci na pierwszym planie, oraz ci na drugim. Casting przeprowadzony został wyśmienicie.
Dużo dobry pomysłów, długi czas daje satysfakcje, wszystko upada w finale.
Ale ten obcy… Długo więc naigrywałem się z malkontenctwa, bo twórcy kupili mnie na sześć epizodów. Duże rozgoryczenie przyszło natomiast z kolejnym i kompletnie przestrzelonym finałem. Zrozumiałem, w jaki sposób twórcy podchodzą do najgroźniejszej istoty we wszechświecie. Znamiona tego pojawiały się już we wcześniejszych odcinkach, ale moment, gdy Xenomorpha dało się okiełznać, bardzo mi nie odpowiadał.
Xenomorph był zawsze dla mnie bestią, która miała w sobie tylko instynkt drapieżnika i która robiła wszystko by unicestwić przeciwnika (i przetrwać rzecz jasna). Tutaj natomiast obcy szybko zszedł na drugi, później na trzeci plan. Nie czuło się więc tej grozy, chociaż zaciekawienie przychodziło wraz z prezentacją innych ras.
Ostatecznie uznaję serial tylko za niezły, z ciekawymi pomysłami, ze świetnie wykorzystanym budżetem, efektami i scenami akcji. Twórcy jednak polegli, chcieli za dużo, rozminęli się ze swoimi ambicjami. Finał to dla mnie wyrzucone na stół zabawki, bez pomysłu, byle było dużo i kolorowo. Przy drugim sezonie fabuła może pójść w każdą stronę i to jest chyba najgorsze.
Twórca: Noah Hawley
Gatunek: horror, sci-fi
Reżyseria: Noah Hawley, Dana Gonzales, Ugla Hauksdóttir
Scenariusz: Migizi Pensoneau, Maria Melnik, Lisa Long, Bobak Esfarjani, Noah Hawley
Obsada: Sydney Chandler, Alex Lawther, Essie Davis, Samuel Blenkin, Babou Ceesay, Adarsh Gourav
Zdjęcia: Dana Gonzales, David Franco, Bella Gonzales, Colin Watkinson
Muzyka: Jeff Russo

