Dzikość, złożony z sześciu epizodów serial dramatyczny z akcją osadzoną w Parku Narodowym Yosemite jest pod wieloma względami produkcją bardzo udaną. Z drugiej strony to samograj złożony z tak ogranych schematów, że naprawdę trzeba by się mocno postarać by coś tutaj zepsuć.
Ten sam samograj, moim zdaniem, nie zostanie z nami na dłużej. Nie ma do zaoferowanie wiele więcej, niż dobrze skrojony pod widza tytuł z ciekawym konceptem, charyzmatycznym aktorem w roli głównej i intrygującym zakończeniem. Oczywiście dzisiaj, w dobie wielu miałkich produkcji, to już bardzo wiele.
Park Narodowy Yosemite to kawał terenu. Trzy tysiące kwadratowych kilometrów, po których rocznie spaceruje trzy i pół miliona turystów. Oczywiście miejsca stricte turystyczne dotyczą jakiegoś procenta parku. Ale są i te miej uczęszczane szlaki, które ściągają entuzjastów różnych aktywności. Piesze wędrówki, jazda konna, wspinaczka.
Dzikość to tajemnica, ale na pierwszym planie zawsze jest urzekający krajobraz.
Tutaj w parku każdy fragment pejzażu mógłby robić za pocztówkę. I w tych okolicznościach przyrody służby odkrywają ciało młodej dziewczyny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo rocznie, według danych, ginie na tym terenie kilkanaście osób. Temu przypadkowi trzeba jednak przyjrzeć się dokładniej, a najpierw ustalić tożsamość dziewczyny.
Solidny, tym jednym słowem można opisać cały serial. Solidny, tak jak solidny jest Eric Bana, który wciela się w Kyle’a Turnera, strażnika odpowiedzialnego za śledztwo. Próba rozwikłania tajemnic (kilku), a najpierw tożsamości ofiary to motyw przewodni. Ale wokół niego, motywu przewodniego, scenarzyści rozwijają kilka znanych wątków. Jest więc strażniczka dokooptowana do Tylera, czyli żółtodziób z Los Angeles. Jest i prywatna trauma agenta, który rozszedł się z żoną, a teraz rozdrapuje przy każdej okazji stare rany. Są i potencjalni drapieżnicy z najbliższego otoczenia. Jest ich kilku, tak akurat by odwrócić naszą uwagę. Naprawdę, to serial skrojony od najlepszej sztancy według przykazań.
Zatem nic szczególnego? Nie do końca, bo te sześć odcinków to przede wszystkim piękna reklama Parku Narodowego Yosemite i to reklama udana. Te krajobrazy, jeziora, lasy, połacie zielonego terenu, skały. Wspaniałe miejsce, które chciałoby się odwiedzić.
Bardzo solidny serial z wątkami, które nie są oczywiste.
Jasne, w samym serialu jest sporo napięcia. Mark L. Smith to doświadczony scenarzysta, który czuje opowieści rozgrywające się w otwartej przestrzeni. Ma przecież na koncie Zjawę, a i Świt Ameryki mówił dużo o człowieku i jego zderzeniu z dziką przyrodą. Dzikość bowiem w dużym stopniu dotyka tego samego aspektu, co kilka wcześniejszych produkcji sygnowanych nazwiskiem scenarzysty. Natura, rdzenni mieszkańcy, znaczenie kulturowe, to ważne motywy dla Dzikości.
Wydaje się więc, że ten thriller, który mimo wszystko wybija się pozytywnie ze swoją jakością na tle innych, może być tylko pretekstem by pokazać zmagania z czymś pierwotnym. Mnie osobiście Dzikość najbardziej przypomina świetny Tajemnice Laketop. Podobna atmosfera, podobna droga głównego bohatera, teren, nieoczywiste postaci drugoplanowe, powoli odkrywane tropy. Dzikość polecam dla Erica Bany, zdjęć, właśnie tej nieoczywistości przy rozgrywaniu kart scenariusza. Tutaj ostatecznie nie ma łatwego rozwiązania. Świat człowieka i jego prawa są zdecydowanie bardziej skomplikowane niż prawa natury.
Twórca: Mark L. Smith, Elle Smith
Reżyseria: Thomas Bezucha, Nick Murphy, Neasa Hardiman
Scenariusz: Mark L. Smith, Elle Smith
Obsada: Eric Bana, Sam Neill, Rosemarie DeWitt, Lily Santiago, Wilson Bethel
Zdjęcia: Michael McDonough, Brendan Kuroki, Uegama
Muzyka: Jeff Russo

