Ted Lasso

Co jest miarą dobrego serialu? To frazes, ale rzeczywiście składa się na to wiele rzeczy. Zaczynając od dobrze napisanego scenariusza, przez casting, po wykończenie. Później za sukces odpowiadają te małe elementy, które mogą stworzyć doskonałą całość. Ścieżka dźwiękowa, bohaterowie, intryga, sceny, które chwytają za serce. Ted Lasso ma to wszystko, a nawet więcej, bo twórcy zaskakują przede wszystkim tym, że nie wpadają w pułapkę tworzenia intryg. Każda jedna scena, która mogłaby zostać wykorzystana do spotęgowania napięcia, jest rozładowywana najbardziej zdrową i ludzką decyzją.

Za mną dwa sezony najlepszej telewizyjnej rozrywki, którą dotychczas dostarczyło mi zaledwie kilka tytułów z nowożytnej ery telewizyjnej. Jestem wyznawcą Pozostawionych (The Leftovers), Halt and Catch Fire to arcydzieło, a After Life Rickiego Gervaisa był mi potrzebny jak tlen. Ted Lasso dołącza do nich, ale najbliżej mu (nie tylko z czysto gatunkowego powinowactwa) właśnie do After Life. Te dwa tytuły są bardzo podobne gdy weźmiemy pod lupę sposób prezentacji bohaterów, od pierwszego planu do tego najdalszego, również gdy idzie o naburmuszonego starszego pana, który na dwa sezony dostał trzy kwestie. Każda jedna postać została napisana piórem, które raz za razem czerpało atrament z kałamarza wypełnionego po brzegi empatią.

I biorąc pod uwagę, że Ted Lasso kręci się wokół piłki nożnej świadczy o jednej rzeczy. Piłka nożna to nie jest niszowy sport, to jasne. Umówmy się jednak, że serial o tej sportowej dyscyplinie był ryzykowny. Sam nie jestem fanem, a w życiu obejrzałem może ze trzy całe mecze. Ted Lasso udowadnia jednak, że najważniejszy jest scenariusz, a ta piłka nożna mogłaby być zamieniona na coś innego. Liczy się opowieść o oddaniu, zaangażowaniu i kilku (kilkunastu) innych elementach, które kojarzą się z kinem sportowym. Ale nie tylko. To przykład serialu, który w gruncie rzeczy wciąż krąży wokół komedii, ale jednak wypełniony jest ludzkimi dramatami.

Sam Ted Lasso (w tytułowej roli wystąpił Jason Sudeikis) to przykład syndromu komedianta, który dusi w sobie cały ból świata, ale na zewnątrz tego nie widać. Nie trzeba być wybitnym terapeutą, by to zauważyć, ale Sudeikis tą postacią opowiada o problemach natury psychologicznej.
Tematem przewodnim jest tu jednak kulturowe zderzenie dwóch światów. Ted Lasso, trener futbolu amerykańskiego dostaje robotę w Anglii, gdzie piłka jest religią, a później dobrą zabawą. Dochodzi nieznajomość zasad (przesadzone, ale wciąż urocze) i wszystkie kulturowe, językowe potknięcia (i ponownie, wciąż urocze). Ted Lasso jako trener, ze swoim sumiastym wąsem ma radę na wszystko, zbija z tropu dziwnymi porównaniami, które rozumie tylko 40. letni biały mężczyzna z Ameryki, ale absolutnie się tym nie przejmuje. To nie tylko maska, to jego walka z traumą. Takich przykładów w showbiznesie mieliśmy i mamy całkiem sporo. Każdy przecież wiedział jaki wizerunek kreował Robin Williams. Nikt z widzów go nie znał prywatnie, ale można napisać, że uśmiech i dobry humor go nie opuszczał. No właśnie. Jednak Ted Lasso to nie tylko Ted Lasso bo z taką samą uwagą możemy przyjrzeć się tutaj wszystkim bohaterom. Wszyscy zasługują na uwagę i wszystkich przez dwa sezony poznany. Na koniec nie ma jednak pustki, bo serial trwa, trzeci sezon jest w drodze, a ja będę czekał cierpliwie z nadzieją, że dostanę robotę w Richmond choćby przy sprzątaniu toalet. Widz chce tam być z tą drużyną i z tymi ludźmi. To ciepło jest uzależniające.
Patryk Karwowski

Twórcy: Jason Sudeikis, Bill Lawrence, Brendan Hunt, Joe Kelly
Reżyseria: Tom Marshall, Zach Braff, Elliot Hegarty, Declan Lowney, MJ Delaney, Ezra Edelman, Matt Lipsey
Scenariusz: Jane Becker, Jamie Lee, Jason Sudeikis, Bill Lawrence, Leann Bowen, Brendan Hunt, Leann Bowen, Ashley Nicole Black, Bill Wrubel, Sasha Garron, Brett Goldstein
Obsada: Jason Sudeikis, Hannah Waddingham, Jeremy Swift, Phil Dunster, Brett Goldstein, Brendan Hunt, Nick Mohammed, Juno Temple, Sarah Niles
Muzyka: Marcus Mumford, Tom Howe
Zdjęcia: David Rom, John Sorapure, Vanessa Whyte, Ryan Kernaghan

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?