Eyeball

Eyeball, czyli gałka oczna przy anglojęzycznym przekładzie bezceremonialnie wskazuje istotę filmu. Włoski tytuł Gatti rossi in un labirinto di vetro z pewnością jest lepszy nawet w dosłownym tłumaczeniu (Czerwone koty w szklanym labiryncie). To mało istotne, że ten dosłowny tytuł przynosi pewne trudności przy późniejszej próbie jego interpretacji. Włoskie kino giallo nie raz miało po prostu dobrze brzmieć i wyglądać, a zawracanie sobie głowy właśnie tłumaczeniem mija się z celem. Celem natomiast jest obcowanie i pławienie się w żółtym nurcie pełnym tajemnic, okrutnych zbrodni i przy wtórze widoków skąpo odzianych włoskich div. Niestety Umberto Lenzi, reżyser omawianego obrazu tych przyjemności za dużo nie powrzucał do basenu.

Giallo, ale i proto slasher w jednym opowiada o turystycznej wycieczce złożonej głównie z Amerykanów, którzy na Hiszpańskich wojażach doświadczają wydarzeń okrutnych. Otóż ktoś, w czerwonym przeciwdeszczowym płaszczu i czerwonych rękawiczkach atakuje kobiety z wycieczki i morduje je. Oczywiście podejrzanym jest każdy.

Trzy rzeczy wyróżniają na plus film Lenziego. Pierwszym atutem (niezaprzeczalnym) jest cała galeria pięknych kobiet, które nie raz potrafią zaprezentować swoje wdzięki. Kolejnym plusem jest muzyka niezastąpionego Bruno Nicolaia, a ostatnim wabikiem powinien być pomysł na zbrodnie. Otóż morderca dość sprawnie wykańcza ofiary sztyletem, a po akcie, czasem w trakcie, wydłubuje oko. Kolekcjoner? Być może. Ale jak by okrutne zbrodnie nie były i na jak makabryczne widoki nie będą narażeni amerykańscy turyści, wycieczka trwać musi w najlepsze.

Eyeball to film niemalże trywialny, bo o alogicznych ustępach w co drugim wersie scenariusza wspominać nie muszę. Zajmujący się sprawą policjanci to zespół dwóch oficerów, z których jeden przechodzi właśnie na emeryturę (tylko ta sprawa i koniec), drugi ma po nim przejąć pałeczkę. Widz nie za bardzo wie jak ugryźć te i inne informacje i czy są one istotne dla fabuły. Tutaj zresztą mało rzeczy jest istotnych, bo rozwiązanie tajemnicy wylatuje wprost z przysłowiowej czapy i trudno się w ogóle odnieść do motywów. Na domiar złego Umberto Lenzi w ogóle nie ubrał swojego giallo w napięcie, pomysł na zbrodnie (i tkwiący tu potencjał) nie jest dobrze wykorzystany i próżno tu szukać makabreski rodem z kina Fulciego.

Sztuczne, pozbawione emocji giallo Lenziego można by starać się wybronić, gdyby opisać go mianem „przyjemnego” i „lekkiego”. Jednak w tej samej lekkości tkwi chyba największy zarzut dla Eyeball. Niebywale wymuszony, a w rezultacie cudaczny i mało treściwy.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 90 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Umberto Lenzi
Scenariusz: Umberto Lenzi, Félix Tusell
Obsada: Martine Brochard, John Richardson, Ines Pellegrini, Andrés Mejuto, Mirta Miller
Zdjęcia: Antonio Millán
Muzyka: Bruno Nicolai