Nine Guests for a Crime

Jedyne giallo w karierze Ferdinanda Baldiego to swobodna wariacja na temat powieści Agaty Christie Dziesięciu Murzynków..Klasyczne whodunit przefiltrowane jest tu przez estetykę żółtego nurtu, więc widzowie mogą odetchnąć z ulgą. Jest dużo nagości, krwi niestety mniej.

Giallo z serii „tropikalnych” rozgrywa się na pięknej wyspie, która za chwilę zacznie się zaludniać. Do brzegu dopływa jacht z dziewięcioma członkami zamożnej rodziny. Od pierwszych chwil z nimi spędzonych jedno wiemy na pewno. Mało kto w tej familii łapie się w nawias porządnego i godnego zaufania człowieka. Jest senior rodu, jego siostra, synowie z żonami. Pisząc w skrócie, nienawidzą się wszyscy, a jednak postanowili spędzić najbliższy czas, próbując odpocząć od miejskiego zgiełku. Jest to zresztą dość zastanawiające, że skazali się na takie katusze przebywania ze sobą. Jednak czego się nie robi, by być blisko ewentualnego spadku, tym bardziej, że każdy z pretendujących do odziedziczenia majątku ma swój niecny plan. Mało tego, Nine Guests for a Crime (Nove ospiti per un delitto) jest tak zagmatwane prezentacji rodzinnych koligacji, że widz bardzo szybko gubi się, kto z kim i kto kogo zdradza. Jeżeli napiszę „każdy z każdym” daleko z prawdą się nie minę.

Już chwilę po łapaniu pierwszych słonecznych promieni w rajskim otoczeniu, wiemy, że ten urlop będzie dla wielu wczasowiczów ostatnim miejscem wypoczynku. Ginie załoga jachtu, a sama jednostka pływająca zostaje wyprowadzona daleko w morze. Giną również, po kolei, kolejni członkowie rodziny (bliżsi i dalsi).

Nine Guests for a Crime kręcone na Sardynii oferuje wiele od strony zagadki. Podejrzanym jest tu praktycznie każdy. Młoda żona seniora, synowie, partnerki. Każdy z nich mataczy i kombinuje. W nocy (ale też bez skrępowania w dzień, narażając się na przyłapanie) oddają się lubieżnym zapędom i toną w dzikiej rozkoszy w ramionach osoby, z którą najczęściej nie wiąże ich małżeński łańcuch. A morderca panoszy się po wyspie.

Ferdinando Baldi, reżyser, który ma w swoim dorobku prawie 40 filmowych obrazów (główną jego działką były spaghetti westerny, ma też kilka znamiennych tytułów z kategorii 'macaroni combat’ jak Wojenny autobus z 1986 roku) nie dał się tu poznać jako szczególny propagator żółtego nurtu, ale zadbał o to, by wypełnić swoje pierwsze i ostatnie giallo kilkoma szczególnymi dla gatunku cechami. Pomogły mu tu piękne włoskie aktorki, które skąpo odziane (a często w ogóle) dostarczyły niemałych emocji i dość skutecznie odwracały uwagę od naszych detektywistycznych aspiracji. Czarne rękawiczki czuły się bowiem dość swobodnie na wyspie i korzystając z wyrafinowanych sposobów odbierają życie w różnorodny sposób, czasem fingując samobójstwo, a nierzadko w sposób jawny, mordując.

Nine Guests for a Crime potrafi przykuć uwagę, ale jest dalekie od dzieł innych znamienitych dla gatunku twórców. Żal mimo wszystko tego, że Ferdinando Baldi tak wyraźnie ucieka od przemocy, a i specjalista od krwistych szczegółów przydałby się tu bardzo mocno. Giallo lekkie, chociaż z posępną tajemnicą w tle (nastrój wspaniale potęguje muzyka Carlo Saviny) wypada nieźle, choć głównie ze względu na otwarcie, swój frywolny miejscami charakter i finał. Pomysł na zakończenie trzeba tylko szanować, bo Ferdinando Bali słusznie zauważył, że na potępienie zasłużył tutaj każdy.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 87 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Ferdinando Baldi
Scenariusz: Fabio Pittorru
Obsada: Sofia Dionisio, Massimo Foschi, Dana Ghia, Arthur Kennedy, Caroline Laurence, John Richardson
Zdjęcia: Sergio Rubini
Muzyka: Carlo Savina