Wychowane przez wilki – trzy pierwsze odcinki

Nigdy nie przestałem wierzyć w Ridleya Scotta i należę do tej garstki widzów, którym podobają się jego zakusy do nieustannego poszerzania mitologii w świecie Obcego. Zarówno jego Prometeusz jak i najnowszy z 2017 roku Obcy: Przymierze dostarczył mi wiele emocji. Oba tytuły tak często wskazywane przez malkontentów jako wyjątkowo nieudane ja odczytuję jako ambitne i po prostu dobre. Dlatego już przy pierwszych wzmiankach na temat serialu Wychowane przez wilki byłem nerwowy. Nie ze względu na serial. Ten przecież może kiepski, niezły, bardzo dobry etc. Byłem nerwowy ze względu na zbierające się przy tej okazji kółeczko wzajemnej adoracji, które przerzucało kolejne pełne szydery epitety na temat Ridleya Scotta, tego samego Scotta, który w 1979 roku nakręcił Obcy – 8. pasażer Nostromo. To samo malkontenctwo to wprawdzie temat na osobny wpis o jakości dzisiejszej krytyki, która za wzór stawia sobie docinki, odhaczanie tych samych złośliwości i wskazywanie uznanego twórcy jako tego, który „się skończył”.

Bardzo lubię styl Scotta i nie przeszkadza mi to, że wyraźnie czuć pewnego rodzaju megalomanie twórcy. Moim zdaniem wpływa to dobrze na gatunek science-fiction. Ridley Scott stara się ciągle mieszać fantastykę ze sprawami bardzo przyziemnymi, opowiada o nieustannych konfrontacjach na poziomie wiary i nauki. Zwieńczeniem tego rodzaju tematów wydaje się być właśnie serial Wychowane przez wilki. To historia z odległej przyszłości, za którą ciągnie się i odpowiada źródło wielu współczesnych lęków. U podstaw leży zatarg, a eskalacja przemocy przechodzi w zbrojny konflikt przypominający niemalże ten z prologu Terminatora 2 (chociaż strony mają innych przedstawicieli, skala jest podobna). Tam gdzie człowiek nie potrafi dogadać się z drugim człowiekiem w związku z jego wiarą wybucha bomba. Nie wiemy (jeszcze) dokładnie jaka była geneza apokalipsy w Wychowane przez wilki, ale możemy się tego domyślać. Wojna ma co najmniej dwie strony, ateistów technokratów i religijnych fanatyków. Po której stronie się nie opowiesz zapewniam, że Ridley Scott nie konstruuje swojego serialu opartego tylko na czarnych i białych kolorach. Wprawdzie widzimy na początku próbę przedstawienia ateistów jako protagonistów, ale całość szybko przybiera szare odcienie, gdy nietrudno wątpić w słuszność czynów, a najlepiej sprawdza się stare i wysłużone porzekadło „punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia”.

Łatwo u twórców wskazać próby odnoszenia się do motywów biblijnych. Oto na początku widzimy małą kapsułę, w której dwójka androidów (Matka i Ojciec) próbują założyć kolonie na planecie, która teoretycznie raju nie przypomina. Piaszczysta, nieurodzajna ziemia ma być jednak ich Edenem. Uciekają od fanatyków, bo szala zwycięstwa wyraźnie przechyla się na drugą stronę. Z pewnością doszłoby do szybkiej egzekucji tej dwójki. Z posiadanych zarodków wychowują dzieci, które mają stać się początkiem dla nowej kolonii, lepszego świata opartego na nauce. Postęp kierowany naukami ścisłymi ma być wolny od wojen, zbudowany na pokoju i chłodnych kalkulacjach. Czy to się uda?

Wychowane przez wilki to nieustanne emocje, fantastyczna realizacja i masa wspaniałych pomysłów. Można też znaleźć tu odniesienia do serii Obcy. Androidy (przynajmniej jeden z nich) w serialu to niemalże odbicie modelu 341-B, Bishopa, z filmu Obcy – decydujące starcie. Wychowane przez wilki wciąga, a trzy odcinki to nie tylko opowieść o konflikcie i próbach stworzenia nowego świata, ale też przypowieść o hipokryzji, fałszywych prorokach i o tym, że aby przeżyć jesteśmy w stanie przyjąć każde barwy. Robimy to, aby chronić rodziny i najbliższych. To opowieść wielowarstwowa, zmieniająca często (jak na trzy pierwsze odcinki) perspektywę, żongluje emocjami i jest wspaniale zrealizowana. Science fiction w rękach twórców żyje i ma się dobrze. Głównym scenarzystą jest Aaron Guzikowski odpowiedzialny wcześniej za scenariusz do Labiryntu Denisa Villeneuve’a. Dwa pierwsze odcinki wyszły spod ręki Ridleya Scotta, kolejne dwa reżyseruje jego syn, Luke. Pierwsza seria przewidziana jest na dziesięć odcinków.

Patryk Karwowski