Kierunek: Noc – sezon pierwszy

Kierunek: Europa.

Belgijski serial pt. Kierunek: Noc na podstawie powieści Jacka Dukaja to ciekawe i bardzo sprawne połączenie kina katastroficznego z opowieścią sci-fi. Przy skromnym budżecie twórcom udało się zbudować duszny, klaustrofobiczny klimat oraz napięcie, które nieprzerwanie towarzyszy nam przez wszystkie sześć odcinków pierwszego sezonu. Mimo dużych gatunkowych uproszczeń i kilku scenariuszowych niedorzeczności, belgijska produkcja to wciągające kino rozrywkowe, w którym udało się poruszyć kilka ważnych współczesnych tematów.

Ucieczka przed słońcem.

Kierunek: Noc zaczyna się jak klasyczny thriller o uprowadzeniu samolotu przez szalonego i nieobliczalnego terrorystę. Mamy noc i spokojne lotnisko w Brukseli, gdzie wszystko wygląda jak na każdym typowym europejskim lotnisku. Jeden z zaplanowanych lotów ma właśnie wyruszyć do Moskwy i jego pasażerowie powoli wchodzą na pokład. Nagle do samolotu wbiega uzbrojony włoski żołnierz, Terenzio (Stefano Cassetti), ubrany w mundur NATO i żąda natychmiastowego wylotu. Dokądkolwiek, byle na zachód. Mężczyzna sprawia wrażenie szalonego, nieskładnie mówi coś o tym, że należy uciekać przed słońcem, bo każdy kontakt z nim oznacza śmierć. Co gorsza, podczas porwania samolotu uszkodzone zostało radio i moduł wi-fi, więc odcięci od świata i przerażeni pasażerowie długo nie są w stanie zweryfikować prawdziwości jego słów. Drugi pilot, Mathieu, (Laurent Capelluto) i pomagająca mu z konieczności pasażerka, była pilotka śmigłowców, Sylvie (Pauline Etienne), widzą, że ich „pasażer na gapę” jest na tyle zdeterminowany, że nie można mu się sprzeciwić, więc uspokajając się nawzajem wykonują jego polecania i lecą na zachód. Czy Terenzio to kolejny szaleniec z bronią, czy może faktycznie na Ziemi rozpoczęła się właśnie prawdziwa apokalipsa? Odpowiedź na to pytanie przyniesie dopiero nieudana próba lądowania na lotnisku w Islandii. Okazuje się, że włoski wojskowy mówił prawdę, a jedyną szansą na ocalenie jest desperacka ucieczka przed słońcem.

Nowa opowieść. 

Kierunek: Noc wpisuje się w pewien modny ostatnio trend polegający na braniu wyjściowego pomysłu (lub czasem tylko postaci) z literatury i tworzeniu na jego bazie zupełnie nowej historii. Tak było w przypadku netfliksowej Mgły z 2017 roku opartej na mini powieści Stephena Kinga. Jej twórcy nie tylko bardzo zmienili wyjściowy koncept, ale również dopisali wiele wątków, w których wymowa idzie w absolutnej kontrze do mieszczańsko-lewicowej wrażliwości Kinga. W rezultacie powstał serial, który dla większości zagorzałych fanów twórczości pisarza był bardzo trudny do odbioru, co mogło być jednym z powodów słabej oglądalności, a w rezultacie skasowaniu projektu po pierwszym sezonie.

Ci, którzy w wypadku serialu Kierunek: Noc liczyli na ekranizację powieści Jacka Dukaja Starość Aksolotla, na pewno również srogo się zawiodą. Serial opiera się bowiem jedynie na pobocznym (żeby nie powiedzieć marginalnym) wątku poruszonym w książce, więc możemy tu mówić, co najwyżej, o „inspiracji”, nie zaś, nawet bardzo luźnej, „ekranizacji”. Twórców nie interesują również transhumanistyczne rozważania podejmowane w powieści. Zamiast tego chcą opowiedzieć nam o współczesnej Europie, poprzez opowieść o ludziach reprezentujących różne narodowości i religie, znajdujących się w ekstremalnie trudnej sytuacji, w której muszą współpracować, by przeżyć.

Samolot Europa. 

Wątków międzynarodowych jest w serialu sporo. Mamy więc belgijski samolot z francuskojęzyczną załogą. Wśród pasażerów są m.in. religijny i nie ufający żadnemu „muzułmaninowi” na pokładzie Richard (Jan Bijvoet), Rosjanka Zara (Regina Bikkinina), która desperacko chce zabrać swoje chore dziecko do Moskwy na operację, polski mechanik, Jakub (Ksawery Szlenkier), niemiecki badacz klimatu, Horst (Vincent Londez), turecki emigrant Ayaz (Mehmet Kurtulus), czarnoskóra belgijska pielęgniarka domowa Laura (Babetida Sadjo) i Ines (Alba Gaïa Bellugi) młoda włoska „influencerka”, która w pewnym momencie napisze z przerażeniem na swoim koncie – na Intagramie: „Umrę w Szkocji w otoczeniu Belgów!”. Samolot jest w istocie metaforą współczesnej Europy – skłóconej, pełnej etnicznych, religijnych i klasowych konfliktów, bardzo niechętnie okazującej solidarność. W serialu podjęto niezwykle ciekawe wątki, takie jak np. kwestia „demokracji w samolocie”. Pilot, który nawet w obliczu narastającego zagrożenia w komunikacji z pasażerami bardzo długo trzyma się korporacyjnych komunikatów typu „przepraszam za niedogodności”. Czuje się odpowiedzialny za życie pasażerów, nawet wtedy gdy zdaje sobie sprawę, że żadna formalna odpowiedzialność już nad nim nie wisi. Jednak, mimo tej troski, nie czuje najmniejszej potrzeby nie tylko, by naradzać się z innymi w kwestiach podejmowanych działań, ale nawet by wytłumaczyć swoje decyzje pasażerom. Oni z kolei, w swojej dużej części, chcieliby podejmować najważniejsze decyzje demokratycznie. Chcieliby też, aby faktyczna sytuacja samolotu nie była przed nimi zatajana. Czy w ważnych sprawach, kluczowych dla przetrwania wspólnoty, należy zaufać ekspertom, czy może zdać się na mądrość ogółu? Czy należy ślepo zaufać autorytetowi specjalistów, czy może mają oni obowiązek swoje decyzje tłumaczyć? To kilka z ważnych pytań jakie są postawione w serialu. Do nich również zaliczyć można pytanie o sens europejskiej wspólnoty. O to kim, jako Europejczycy, dziś jesteśmy, a kim możemy/chcemy być? Mimo apokaliptycznej otoczki serial jest w tym aspekcie pełen nadziei i humanistycznej wiary w człowieka. Każdy może upaść pod ciężarem własnych win, ale też każdy może się z tego upadku podnieść. Autorzy Kierunek: Noc mówią nam również, że wszelkie podziały można przekroczyć i nawet ludzie, których, na pierwszy rzut oka, prawie nic nie łączy, mogą podać sobie ręce. W kraju rosnącej polaryzacji to szczególnie miłe przesłanie.

Solidne kino rozrywkowe. 

Od strony warsztatowej serial prezentuje solidny poziom. Twórcy Kierunek: Noc bardzo umiejętnie opanowali sztukę sprawnego gospodarowania skromnym budżetem. Wszystko jest tu na swoim miejscu. Nie ma niesamowitych efektów specjalnych, brawurowych pościgów, czy efektownych strzelanin. Choć, czasem widzimy w kadrze efekty postępującej apokalipsy, to najwięcej w tej kwestii pozostawione jest naszej wyobraźni. Zamiast na widowiskowość dużą uwagę poświęcono na budowanie relacji między postaciami, konfliktów między nimi, a także, w niektórych wypadkach, na powolne budowanie przyjaźni. Przy dobrym prowadzeniu aktorów i angażującej, choć bardzo prostej historii, ta taktyka dobrze się sprawdziła. Oczywiście, można narzekać, że postacie są zbudowane w dużej mierze z narodowych stereotypów, a część konfliktów między innymi wydaje się być mocno naciągana. Zdarzają się też skrajnie irracjonalne zachowania, choćby wtedy gdy wszyscy pasażerowie oraz załoga samolotu wiedzą o uszkodzonej szybie, ale nagle wszyscy postanawiają solidarnie zignorować ten fakt, co prowadzi prawie do katastrofy. Jeśli jednak przymkniemy oko na te elementy, to otrzymamy solidne kino rozrywkowe, które trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego odcinka. Serial urywa się w bardzo ciekawym momencie, a Netflix już oficjalnie zapowiedział, że będzie drugi sezon. Do tego samolotu z chęcią wsiądę ponownie.

Marek Nowak

Twórcy serialu: Jason George
Reżyseria: Inti Calfat, Dirk Verheye
Scenariusz: Jason George
Obsada: Jan Bijvoet, Nabil Mallat, Pauline Etienne, Laurent Capelluto, Stefano Cassetti, Astrid Whettnall, Vincent Londez
Muzyka: Kris Dirksen
Zdjęcia: Pepe Avila del Pino