Depraved

Larry Fessenden to jedna z ikon kina niezależnego, twórca tym bardziej bliski memu sercu, bo poruszający się od wczesnych lat 80. po terytorium horroru. Mentor dla młodych twórców kina gatunkowego, w tym również dla tych, którzy już coś na tym poletku udowodnili, Ti Westa (Dom diabłaDolina przemocy) czy Jima Mickle (Chłód w lipcuStake land). Fessenden od zawsze powtarzał, że na jego artystyczną drogę największy wpływ miały horrory Universal Studios powstałe w latach 1923–1960, czyli te klasyczne z najpiękniejszymi ekranowymi potworami. Często też dawał wyraz tej miłości reinterpretując klasyki. W Depraved pochylił się nad postacią doktora Victora Frankensteina i stworzonym przez niego monstrum.

To imponujące z jaką lekkością i swobodą Larry Fessenden przeniósł prozę Mary Shelley w czasy współczesne. Scenariusz własnego autorstwa oparł na oryginalnej opowieści i udowodnił jak uniwersalna jest to historia. Bohaterem jest młody chirurg, który dorobił się w związku ze służbą wojskową w największych ogniskach zapalnych świata wielu traum, a do ojczyzny wrócił z zespołem stresów pourazowych. Owładnięty pasją ratowania ludzkiego życia (i w myśl przyszłego biznesplanu, który ułożył sobie jego przyjaciel) składa z fragmentów ciał nowego człowieka. Powołuje do życia Adama. W magazynach na nowojorskich przedmieściach rozegra się dramat ludzi z wielkimi ambicjami, którzy chcą coś udowodnić, przykryć wielkimi wydarzeniami własne traumy. A później historia wyjdzie na zewnątrz, bo monstrum zawsze, w końcu, powie dość i będzie chciało czuć, kochać, cierpieć. Ciekawe jest to, że jako widzowie dostajemy krótki wgląd w charakter postaci „sprzed” Adama i zdecydowanie wypada ona mniej sympatycznie niż po przeobrażeniu. To wszak luźna adaptacja, ale posiadająca wiele punktów zaczepnych z pierwowzorem. Larry Fessenden jest bowiem zbyt doświadczonym autorem, by przenosić materiał dosłownie. Jego „Zdeprawowany” nie daje jasnej odpowiedzi, kogo opisuje tytuł. Obraz nadaje się pod tym względem do wdzięcznej interpretacji, ale kryje w sobie również wiele zaangażowanej treści.

Fassenden we własnym języku, w bardzo mało przytulnej formie, w brzydkich sceneriach i w oszczędny sposób nakręcił spójną historię, której nie zaszkodziło ciągłe zapatrywanie się w klasyka. To uwspółcześniony koszmar istoty, która zaczyna rozumieć i tragedia naukowca, który w końcu współczuje i zdaje sobie sprawę co zrobił. Na pierwszym planie należy wyróżnić aktorstwo. Wszyscy, bez wyjątku wyczuli intencje twórcy i włożyli serce w skromną i znaną wszystkim fanom horroru opowieść. Alex Breaux wcielający się w Adama został odpowiednio przygotowany przez pierwszorzędną charakteryzacje. Twarz i ciało naznaczone bliznami i szwami to sugestywne odbicie wizji Mary Shelley. Myślę, że angielska pisarka byłaby zadowolona. Jednak nie tylko Adam przyczynił się do zwiększenia walorów filmu. Wszyscy odtwarzający role stworzyli niebanalną galerię bohaterów. Henry (David Call) to egoistyczny lekarz z PTSD, cyniczny Polidori (Joshua Leonard) żyje marzeniami o byciu królem na rynku farmacji. Jednak Fassenden zadbał o to, by każdemu swojemu bohaterowi, wśród wielu negatywnych cech zaszczepić jakiś pozytyw, dzięki któremu postać stanie się nam bliższa. Polidori na ten przykład chciałby stać się mentorem dla Adama, być może zastąpić w jakiś sposób ojca dla nowo narodzonego, oprowadza go po muzeum, odwiedza kluby itd.

Pamiętajcie, że wyglądająca na półamatorską realizację produkcja to styl Fassendena, który nigdy nie będzie dbał o wymuskaną postprodukcje za nic mając sobie to, by zadowolić gawiedź tak subiektywnie rozumianym „pięknem”. Ta historia ma być brudna i tylko przez to jest tak bardzo przekonująca. Emocje łapane są na mocnych zbliżeniach, sceny kręcone przy skąpym niekiedy oświetleniu, a gdy wychodzimy na ulicę z Adamem uderza nas ponura sceneria zapuszczonego Brooklynu. Nawet wtedy, przy całej tej brzydocie, Fassenden daje się poznać jako esteta, który poruszył mnie wieloma ujęciami. To z pewnością jeden z bardziej oryginalnych (jakkolwiek to brzmi przy kolejnej z rzędu adaptacji) filmów grozy z ostatnich lat.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 114 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Larry Fessenden
Scenariusz: Larry Fessenden
Obsada: David Call, Joshua Leonard, Alex Breaux, Ana Kayne, Maria Dizzia, Chloë Levine
Zdjęcia: James Siewert, Chris Skotchdopole
Muzyka: Will Bates