Pigalak

Pigalak (Hustle) mógł być dla Roberta Aldricha filmem na miarę Taksówkarza. Po sukcesie komercyjnym Najdłuższego jardu z Burtem Reynoldsem, który został wyprodukowany pod szyldem Paramount, aktor i reżyser postanowili kontynuować dobrą passę. Przez założoną firmę RoBurt (pierwsze sylaby od imion wspólników) panowie pochylili się nad scenariuszem Steve’a Shagana, który oparł go na motywach własnej powieści City of Angels (taki też miał być pierwotny tytuł filmu). Przypomnę, że Shagan powinien być widzom znany głównie z dwóch scenariuszy: Lęku pierwotnego Gregory’ego Hoblita i Sycylijczyka Michaela Cimino. Jednak uznanie krytyków zdobył przede wszystkim za Ocalić tygrysa (1973) i Przeklęty rejs (1976). Oba scenariusze przyniosły mu nominacje do Oscara. Omawiany Pigalak odniósł sukces, bo film wpisywał się idealnie w swój czas i nie tyle kopiował (jak to się u Aldricha zdarzało), co prezentował własny autorski obraz kontestacji. Nie podejrzewam, żeby w Robercie Aldrichu drzemał wielki twórca-kontestator i nie uwierzę też, że przebudził się w nim kinowy rewolucjonista. Jednak Pigalak tak naturalnie przybiera formę i problematykę lat 70., że staje się dla ówczesnego widza utworem bardzo pożądanym. Przełożyło się to rzecz jasna na wynik finansowy.

Sam wspomniany scenariusz również wybija się znacząco na tle innych „seventisowych” policyjno – kryminalnych ballad o straceńcach. Fabuła rozgrywa się dwutorowo. Na pierwszym planie obserwujemy oryginalne love story. Historia związku często nawet wybrzmiewa o wiele mocniej niż kryminalne epizody (jest ich kilka) z tła. W praktyce ma się wręcz wrażenie, że krajobraz stanowi tu procedural złożony z kilku odcinków (sprawy z jednym głównym wątkiem), a na pierwszym planie mamy dwójkę głównych bohaterów uwikłanych w nietypowy związek.

To porucznik z wydziału zabójstw Phil Gaines (Burt Renolds) i ekskluzywna call-girl Nicole Britton (Catherine Deneuve). Chodzą razem na festiwal filmów francuskich (grają Kobietę i mężczyznę Claude’a Leloucha), długo spacerują, stołują się w restauracjach, ale też wspólnie gotują. Phil i Nicole wspaniale się dogadują. Planują wyjazd do Rzymu. Rozśmieszają się, mają udany seks. To wygląda na idealnie zgrany związek.

To dwójka ludzi z problemami, którzy potrafią o nich szczerze rozmawiać. Może w tym tkwi sedno tego, że jednak potrafią ze sobą żyć. Ona jest ekskluzywną prostytutką, czasem prowadzi sex-telefon. On słucha, nie czuje się z tym dobrze, ale trwa w tym związku i nie wie jak przenieść go na inny poziom. Jest gliniarzem, który ma chyba dość tej nieczułej pracy i tego, że udany dzień to zwłoki nastolatki, którą zaklasyfikowano jako samobójczynię (nie trzeba grzebać przy sprawie). Ale ta jedna śmierć coś w nim zmienia. A może to „wina” ojca ofiary, weterana z Korei, który nie chce tak zostawić sprawy i zabiera się do niej tak, jak go nauczono na froncie, bezpardonowo wydziera kolejne informacje od koleżanki córki, odnajduje nocny klub, gdzie zmarła tańczyła nago, dochodzi erotyczny biznes, również przemysł porno, a stąd niedaleko do prostytucji…

Dzisiaj o Pigalaku wypada pisać, że jest niedoceniony, jednak oprócz świetnego scenariusza, surowej atmosfery, realistycznie (i przekonująco) oddanych charakterów postaci, czegoś mu brakuje. Wydaje mi się, że właśnie owa oszczędna forma zaważyła na tym, że dzisiaj Pigalak może być mało atrakcyjny. Czym innym jest bowiem surowy charakter z pierwszych filmów Scorsese, gdzie sceneria, muzyka, zdjęcia „żyją”, a czymś innym jest tło z Pigalaka, teatralne, skąpe, jakby zbudowane na chwilę i na potrzeby danej sceny. Kilka pomieszczeń, raptem dwa – trzy plenery, przygaszone i blade tonacje. Można oczywiście wziąć to za atut, ale w ten sposób nie przetrwa się próby czasu. A szkoda, bo po wielu finansowych porażkach Robert Aldrich miał u swego boku wciąż wyśmienitych fachowców. Operatorem był tutaj Joseph F. Biroc, który rok wcześniej odebrał statuetkę Oscara za Płonący wieżowiec, a 10 lat wcześniej pracował z Aldrichem przy Nie płacz, Charlotto (nominacja do Oscara za zdjęcia). Frank De Vol, kompozytor to kolejne znane nazwisko. Autor muzyki pisał partytury do 16 filmów Aldricha. Za montaż odpowiedzialny był natomiast Michael Luciano, cztery nominacje do Oscara i jednocześnie cztery za pracę przy filmach Roberta Aldricha.

Z premedytacją wymieniłem te trzy nazwiska, bo dokładnie na tych trzech polach można było obraz zaaranżować w inny sposób, bardziej dosadny i taki, który przetrwa próbę czasu. Trudno tu bowiem zapamiętać jakiś kadr, przywołać z pamięci muzykę, a montaż w niektórych miejscach strasznie się rozłazi. Pomimo tego, że można rzeczywiście wskazać konkretne rzeczy, gdzie Pigalak kuleje, ten wciąż broni się nietuzinkowo opowiedzianą historią. Jest szorstki, mówi o ciężkich i trudnych do przełknięcia sprawach, ma świetny poziom chemii pomiędzy Philem a Nicole, ale też fantastyczną dramaturgię w postaciach. Co najważniejsze Pigalak prezentuje gorzki finał, za który powinniśmy być Aldrichowi wdzięczni, bo tak najczęściej wygląda życie, dalekie od koloryzowania, przykre i dobijające.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 120 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Robert Aldrich
Scenariusz: Steve Shagan
Obsada: Burt Reynolds, Catherine Deneuve, Ben Johnson, Paul Winfield, Eileen Brennan
Zdjęcia: Joseph F. Biroc
Muzyka: Frank De Vol