X-Men: Apocalypse (2016)

Recenzja filmu "X-Men: Apocalypse" (2016), reż. Bryan SingerZobacz jak zajebiście Quicksilver wylatuje z budynku używając obróconego stołu niczym deskorolki. Zobaczcie tego śmiesznego psa, który leci z kawałkiem pizzy w pysku! Wow, jakie kolory przy efektach specjalnych. Mamy jednocześnie fioletowy, żółty, niebieski, czerwony. Wszystkie kolory. To Bryan Singer postanowił uderzyć w nową kategorię widzów. Nową dla serii o X-Menach. Ten film jest zły. Jest okropnie głupi, naiwny, dziecinny i bezczelny w swojej próbie wyciśnięcia kasy z fajnych elementów z poprzedniej części.

 
 
 

Singer w najnowszej odsłonie serii o X-Menach stawia na lata 80. i jest to jeden z nielicznych plusów. Idzie za tym oczywiście ukłon w kierunku widza starszego. Ale ja się nie dam oszukać, bo poza realiami w jakich rozgrywa się akcja, dostajemy papkę. Papkę dla czytelnika kolorowych magazynów młodzieżowych. To jak wydanie BRAVO z początku lat 90. Jest dużo, kolorowo i bez sensu.x-men apocalypse 3

Do głosu próbuje dojść pierwszy, prastary X-men, tytułowy Apocalypse. Wybudzony z przydługiego snu zbiera swoich czterech jeźdźców i z ich pomocą będzie chciał zniszczyć świat ustalając nowy porządek. Robi to w przekonaniu, że najpierw trzeba coś zburzyć, by na gruzach wznieść nową cywilizację. Porozrzucani po świecie „starzy” X-meni muszą znowu połączyć siły, by przeciwstawić się nadchodzącej apokalipsie. I o ile wszyscy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, to jak zwykle największe problemy ze zrozumieniem istoty rzeczy będzie mieć Magneto (Michael Fassbender). To właśnie Magneto, ze swoimi dylematami moralnymi, ponownie będzie musiał zdecydować o przechyle szali w odpowiednim kierunku.

Zdecydowanie wolę rozpasane, patetyczne walki półbogów w mrocznej stylistyce Snydera, niż kolorową papkę Singera. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że X-Men: Apocalypse ze swoimi kolorami nie odbiega zbytnio od kolorowej historii z kart komiksu, ale ja tego nie kupuję. Nie kupuję również wielu bzdur, które uderzają już od początku. Odsłonięty dywan, który wpuszcza promienie słoneczne i wprawia tym samym w ruch całą apokaliptyczną machinę, to przecież absurd.

Recenzja filmu "X-Men: Apocalypse" (2016), reż. Bryan Singer

Owszem, tytuł jak nic wpisuje się w ustaloną kategorię PG-13. Produkcja nie skupia się jedynie na „wyciszeniu” brutalnych scen (epizod z Rosomakiem to jak policzek dla widza, który widzi „jak mogłoby być”, gdyby wyprosić z kina dzieciaki). PG-13 uderza najbardziej na etapie przedstawienia szkoły talentów profesora Charlesa Xaviera (James McAvoy). Irytujące kolorowe futrzaki chodzące bez celu po korytarzach przypomniały mi od razu serię Harrego Pottera, którego fanem nie jestem.

X-Men: Apocalypse to produkt z sieciówki. Marnie przygotowany zestaw dla lubujących się w zamawianiu coli XL. Efekty specjalne są tragiczne i widać to najlepiej na przykładzie walki finałowej. Część wygląda po prostu nieprofesjonalnie (doniesienia o kolejnych światowych kataklizmach w postaci obrazków walących się metropolii). Część zaś (te w czasie walki na pierwszym planie) odcina się zbyt wyraźnie i sekwencje wyglądają jak rozmowy w telewizyjnym studio z narysowaną biblioteką za plecami (szczególnie uderzył mnie fragment z Psylocke).

Recenzja filmu "X-Men: Apocalypse" (2016), reż. Bryan Singer

Nie polecam. To część, w której twórcy zamiast skupić się na pełnokrwistej fabule, oderwali wszystkie kupony od poprzednich części i podali je ponownie. Przedobrzyli jednak i dostaliśmy nachalny produkt, którym (według nich) powinniśmy się cieszyć. 4/10

Za seans dziękuję sieci kin.

Cinema City

4/10 - ujdzie

Czas trwania: 144 min
Gatunek: Akcja
Reżyseria: Bryan Singer
Scenariusz: Simon Kinberg, Bryan Singer, Michael Dougherty, Dan Harris
Obsada: James McAvoy, Michael Fassbender, Jennifer Lawrence, Nicholas Hoult, Oscar Isaac, Rose Byrne, Tye Sheridan
Zdjęcia: Newton Thomas Sigel
Muzyka: John Ottman