Atak!

Połowa lat 50. Robert Aldrich nosił się już od dłuższego czasu z pomysłem na nakręcenie filmu wojennego, ale niestety nie udało mu się zdobyć praw do adaptacji dwóch powieści, które sobie upatrzył. Były to Młode lwy Irwina Shawa (w 1958 roku zekranizował ją Edward Dmytryk) i Nadzy i martwi Normana Mailera (na język filmu przełożył ją Raoul Walsh). Aldrich ostatecznie pochylił się nad sztuką teatralną Normana Brooksa Fragile Fox. Już pod tytułem Atak! film zadebiutował na festiwalu w Wenecji 7 września 1958 roku.

Europa, 1944 rok. Porucznik Costa (Jack Palance) z garstką żołnierzy musi zdobyć bunkier wroga. Powodzenie akcji zależy od wsparcia drużyny dowodzonej przez kapitana Cooneya (Eddie Albert). Tchórzliwy Cooney w krytycznym momencie nie przystępuje do ataku, a incydent staje się początkiem dla pełnych napięcia sytuacji pomiędzy dwoma oficerami. Zatarg mężczyzn próbują rozwiązać porucznik Woodruff (William Smithers) i podpułkownik Bartlett (Lee Marvin), ale i oni stają się ostatecznie stronami konfliktu. Jakby nie było dość rozgorzałym emocjom, zbliża się moment kolejnego starcia z hitlerowcami. Skład misji jest ten sam, porucznik Costa w natarciu, kapitan Cooney jako wsparcie.

Atak!, czyli ósmy film Roberta Aldricha był przełomem pod względem realizacji w karierze reżysera. Wprawdzie za 750 tysięcy dolarów reżyser nie mógł ubrać swojego filmu w epickie szaty, ale to co osiągnął na ekranie powinno dać do myślenia kolegom z branży. Po raz pierwszy również Aldrich tak mocno eksperymentował (wespół z operatorem Josephem F. Birociem, zdobywcą Oskara za zdjęcia do Płonącego wieżowca) z ujęciami. Łapanie akcji z różnych kątów, wykorzystywanie otoczenia, by przedstawić sceny z najmniej oczekiwanych miejsc (maszerujący żołnierz obserwowany przez rozbity witraż, porucznik Costa w dramatycznym finale kadrowany z perspektywy kierującego czołgiem i wiele innych), to tylko kilka przykładów kreatywnych pomysłów Roberta Aldricha.

Reżyser rzeczywiście dwoił się i troił by Atak! wyglądał jak kino wojenne z prawdziwego zdarzenia. Bardzo dobre wrażenie robi zrujnowane miasteczko, cała scenografia, wybuchy i strzały wyglądają bardzo wiarygodnie, czuć i widać rozmach pomimo tego, że twórcy musieli ciąć koszty i wspomagać się własną pomysłowością. Nie miał bowiem Robert Aldrich ułatwionego zadania podczas kręcenia, ponieważ już na początku produkcji wsparcia odmówił departament obrony. Osoby decyzyjne tłumaczyły się tym, że film pokazałby oficerów w złym świetle. Skwapliwie wykorzystali to specjaliści od dystrybucji, umieszczając na plakatach filmowych pytanie „Czyżby był to jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów roku?”. Reżyser z własnej kieszeni musiał wynająć dwa czołgi, które „robiły” za co najmniej dwa razy większą ich ilość. To wszystko było wszak potrzebne by uwiarygodnić czas, miejsce i tło dla rozgrywającej się na pierwszym planie potyczki personalnej pomiędzy mężczyznami. Jeden zaprawiony w bojach twardziel („Costa ma dziewięć żyć”, wspomina podpułkownik), drugi wyniesiony na kapitański stopień dzięki protekcji, tylko po to, by zadowolić ojcowskie ambicje (Eddie Albert, który wcielił się w rolę kapitana Erskina Cooneya był de facto prawdziwym bohaterem wojennym, który podczas walk o Wyspy Gilberta z narażeniem życia uratował kilkudziesięciu kompanów). Cooney nieskory do wojaczki, zapija strach otwierając kolejne trunki. Nieszczęściem jest, że gdy miał w końcu podjąć istotną decyzje, zbiegło się to z ważnym strategicznym posunięciem i postawieniem na szali życia plutonu.

Robert Aldrich nakręcił film o ludziach odważnych i tchórzach, przedstawił wojnę i wojskowych jako postaci z krwi i kości. Założył słusznie, że są wśród nich ci, którzy porywają się na bohaterskie czyny, ale też tacy, którzy widząc przeciwnika, uciekają. Nie każdego stać na to, by rzucić się w ogień walki. Niestety ryzyko wyjazdu na front wiąże się ze służbą wojskową, a wspieranie ludzi, którzy do wojska się nie nadają, może w końcu przynieść więcej strat niż korzyści. Atak! obfituje w znakomite sceny, zarówno te które świetnie pogłębiają wgląd w naturę żołnierzy od strony psychologicznej, jak i takie, które pozwalały aktorom zaprezentować ich warsztat. Jack Palance pierwszorzędnie zagrał nieco narwanego porucznika, Eddie Albert przesiąkniętego paranoicznym strachem kapitana, debiutujący w filmie kinowym William Smithers sfrustrowanego żołnierza, który podejmie najważniejszą w filmie decyzję, a Lee Marvin pewnego siebie podpułkownika (manipulanta), któremu wydaje się, że kontroluje sytuacje.

Znakomity film Roberta Aldricha to dzisiaj nieco zapomniany klasyk o przypadłościach żołnierzy na wojennych frontach. W przejmujący sposób opowiada o odpowiedzialności za życie współtowarzyszy i piekielnie trudnych decyzjach.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 107 min
Gatunek: dramat, wojenny
Reżyseria: Robert Aldrich
Scenariusz: Norman Brooks (sztuka teatralna), James Poe
Obsada: Jack Palance, Eddie Albert, Lee Marvin, Robert Strauss, Richard Jaeckel, Buddy Ebsen
Zdjęcia: Joseph F. Biroc
Muzyka: Frank De Vol