Felidae

Ojcem sukcesu książek, kocich kryminałów jest niemiecki pisarz o tureckich korzeniach Akif Pirinçci. Pierwszą część (do tej pory ukazało się ich osiem) wydał w 1989 roku. Pięć lat później Felidae nawiedził  niemieckie kina jako film animowany. Felidae to pozycja kultowa, choć mam wrażenie, że u nas relatywnie mało znana. Niech Was jednocześnie nie zwiedzie forma przedstawienia opowieści o kocie detektywie. Animacja to tylko środek wyrazu dla filmu o bestialskich morderstwach kotów. Sprawą tajemniczej śmierci zainteresował się Feliks, nowy kot na osiedlu. Przypadkiem wpada na rozbebeszone zwłoki w ogrodzie między kamienicami i postanawia przyjrzeć się sprawie.

Felidae (kotowate), swego czasu najdroższa animacja wyprodukowana w Niemczech to bez dwóch zdań pozycja dla widzów dorosłych. Utrzymana w ekscentrycznym tonie brutalna opowieść o Feliksie, inteligentnym kocie cyniku intryguje i wciąga od pierwszych wydarzeń. Największa w tym zasługa scenariusza. Oczami wyobraźni widzę, że byłby to wybitny materiał dla włoskich mistrzów grozy, ale i niemieccy twórcy poradzili sobie z nim doskonale. Akif Pirinçci, autor literackiego pierwowzoru i współtwórca scenariusza przedstawił akcję z perspektywy kota. Innowacyjne jest przedstawienie zależności i rysujące się relacje między nieznającymi się do tej pory czworonogami. Koty w tym świecie nie potrzebują bowiem długich podchodów i są bardzo bezpośrednie. Interesujące jest więc to, jak szybko koty wchodzą ze sobą w interakcję, jak rozmawiają, egzystują w swoim środowisku. Gdy zaczynają wspólnie działać, to widz ma wrażenie, że znają się od dawna. Zbija to niekiedy z tropu, ale sprawdza się fenomenalnie (zacieśnia akcję i podkręca tempo) i przecież jest to tylko (albo aż) ciekawa interpretacja i wynik obserwacji świata zwierząt. Idzie za tym wszystko, od gestów, przez spojrzenia, burdy, kłótnie, po seks.

Feliks, choć rzeczywiście jest na osiedlu nowy, to w mig zabiera się do sprawy, spotyka inne koty, kotki i kocury. Każdy jest inny, ma własną historię, cechy. Nie można jednak traktować Felidae jako klasycznego thrillera przeniesionego na grunt zwierząt. Dzieje się tu bowiem tyle (ale też niekiedy niewiarygodnie i przy surrealistycznym brzmieniu), że z powodzeniem można by upchnąć wydarzenia na trzy aktorskie filmy. Morderstwa i sprawa to jedno, dochodzą makabryczne eksperymenty na zwierzętach, fanatyczny kult, kilka arcyciekawych kocich osobowości. Jest ogromny King, który sieje postrach, niewidoma, piękna kotka, poturbowany przez życie, ciągle głodny kocur Blaubart i wiele innych frapujących postaci.

Felidae to ekstrawagancja, ale i świadomość neo-noirowego sznytu (jest mrok, kocia femme fatale, co rusz pojawiają się nowe tropy i podejrzani), świetna kreska (poza niemiecką wytwórnią w produkcję i animację zaangażowane były studia i animatorzy z Vancouver, Dublina, Toronto, Londynu), muzyka i własna piosenka (skomponowana przez Boya George’a, niegdysiejszego lidera Culture Club). Felidae jest jednocześnie pozycją całkowicie odosobnioną, nietuzinkową i próżno szukać w światowej kinematografii podobnych rzeczy. Nawet, gdybyście chcieli porównywać go do pewnego świetnego filmu ze studia Disneya, Feliks z Felidae w mig przyniesie sprostowanie. Gdy koci detektyw jest świadkiem pewnych osobliwych obrządków, stwierdza: „Prawie jak w Arystokratach, tylko że horror”.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 82 min
Gatunek: thriller, neo-noir, animacja
Reżyseria: Michael Schaack
Scenariusz: Akif Pirinçci (powieść), Martin Kluger
Obsada: Ulrich Tukur, Mario Adorf, Wolfgang Hess, Uwe Ochsenknecht, Helge Schneider
Zdjęcia: Mark Marren
Muzyka: Anne Dudley