Ostatni łowca

Wyliczankę filmów o Wietnamie rozpoczyna się z reguły od filmowych „żelaznych” klasyków. Każdy zna przecież wartość Czasu ApokalipsyŁowcy Jeleni, późniejszego PlutonuPełnego magazynka. Jednak żaden twórca nie zrozumiał, tak jak Antonio Margheriti, że Wietnam to głównie krew i flaki.

Filmy powstałe w Italii w tamtym okresie w głównej mierze bazowały na popularności tytułów zza oceanu. Gorsze i lepsze widowiska traktowane przez niektórych jako tanie podróby, zaspokajały oczywiście niewybredne gusta. Obskury, które do dzisiaj znajdują amatorów, powinny jednak, gdy tylko odpowiednio się je zaprezentuje (wskaże zalety, zachęci), stanąć u boku najważniejszych dla nurtu. Ostatni łowca to jeden z takich przykładów – z fabułą (i scenami) spreparowaną z kilku filmów. Okazuje się przy tym mocnym, przytłaczającym i bardzo brutalnym dziełem. Jest więc trochę Coppoli (zadanie i podróż rzeką), sam tytuł (anglojęzyczny The Last Hunter) nawiązuje do Łowcy Jeleni (The Deer Hunter), a i pojedyncze sceny w mig przypomną Wam „wietnamskie” szlagiery.

Dowództwo amerykańskich sił zbrojnych (albo tajne służby) wyznacza kapitanowi Henry’emu Morrisowi (David Warbeck) tajną misję. Jej cel nie będzie znany widzowi aż do finału, ale w tej chwili wystarczy nam wiedzieć, że kapitan ma się do niego przedostać przez wrogie tereny opanowane przez Wietkong. Pomóc ma mu w tym grupa dzielnych wojaków, a przeszkadzać zapewne fotoreporterka, która w najtrudniejszych chwilach, pod obstrzałem będzie narażać misję na szwank. Ale mocarne jest już samo wejście twórców w opowieść. Oto w domu publicznym, gdzieś w Sajgonie, przy wątpliwej jakości świadczonych usług o wojnie próbuje zapomnieć kilku amerykańskich żołnierzy. Trapieni demonami z dżungli chcą zgasić płomienie goryczy mocnym alkoholem lub towarzystwem roznegliżowanych kobiet. W atmosferze ciągłego napięcia dochodzi do sprzeczki pomiędzy dwoma mundurowymi, jednym pijanym w sztok i drugim, straceńcem, który żałuje, że wrócił z frontu żywy. W tej jednej scenie Antonio Margheriti ustanawia klimat jaki będzie obowiązywać podczas seansu.

Ostatni łowca jako przedstawiciel macaroni combat ma jednak do zaoferowania o wiele więcej niż przemoc, czy nihilizm panujący wśród zmarnowanych żołnierzy spotykanych w drodze. Za nietuzinkowy charakter opowieści odpowiadają między innymi lokacje, bo Antonio Margheriti nakręcił swój film w tych samych rejonach co Francis Ford Coppola Czas Apokalipsy. O urokliwe zakątki możecie więc być spokojni – filipińska dżungla z powodzeniem zastąpiła Wietnam. Na wysokości zadania stanął też (nie pierwszy raz u Margheritiego) operator Riccardo Pallottini. Pallottini po latach walki na filmowych planach w kolejnych gatunkowcach reżysera, horrorach, peplum, spaghetti westernach, wie jak w ferworze filmowej akcji sprzedać również emocje, jak zaskoczyć ujęciem z nietypowej perspektywy, podnieść dramatyzm dynamicznym najazdem. Filmy o wojnie w Wietnamie, były też ostatnią stoczoną bitwą przez weterana Pallotiniego na operatorskim froncie. Autor zdjęć zginął tragicznie podczas upadku ze śmigłowca w kolejnym tytule Włocha, Tiger Joe (Fuga dall’arcipelago maledetto).

Próżno się oczywiście doszukiwać w Ostatnim Łowcy drugiego dna, czy podejrzewać Antonio Margheritiego o ambicje, by film miał dostarczyć coś więcej niż rozrywkę. Włoch nie uciekał po prostu przed żadnym gatunkiem, a najuczciwiej byłoby o nim pisać jako o twórcy kina rozrywkowego. Jednak ja zauważam w jego filmie (oprócz jasnego antywojennego przekazu) kilka ciekawych (nowatorskich w tym okresie) aspektów. Podjęty został temat PTSD, a główny cel misji wiąże się z nowoczesną wojną na propagandę. Jasne, że Margheriti ze swoim skąpym budżetem musiał ratować się wieloma sztuczkami (czy to montażowymi, czy też posiłkując się zapiskami archiwalnymi z wojny). Ale biorąc pod uwagę to co udało mu się osiągnąć, jaką wykreował atmosferę, jak pierwszorzędnie wypełnił czas czystą akcją, mocnymi scenami, krwawą sieczką, można być pod wrażeniem. Ja jestem.

Czas trwania: 95 min
Gatunek: wojenny, akcja
Reżyseria: Antonio Margheriti
Scenariusz: Gianfranco Couyoumdjian, Dardano Sacchetti
Obsada: David Warbeck, Tisa Farrow, Tony King, Bobby Rhodes, Margie Newton, John Steiner
Zdjęcia: Riccardo Pallottini
Muzyka: Franco Micalizzi