Bestie

Wydaje mi się, że Bestie to ten nieprzyjemny seans, w którym, owszem, nie masz problemu z opowiedzeniem się po stronie, ale jednocześnie doskonale rozumiesz stronę drugą. Jak wyjść z takiej sytuacji? Może zacznijmy od początku.

Bestie opowiadają o małżeństwie, które porzuciło dotychczasowe życie we Francji i we dwoje postanowili osiąść w pięknej dolinie, gdzieś na Hiszpańskiej wsi. Tereny górzyste, żyzna gleba, połacie terenu pokryte soczystą zielenią traw. Pięknie. Nic, tylko dożyć tu sądnych dni. Można prowadzić, tak jak główni bohaterowie, ekologiczne gospodarstwo. Miejscowi docenią, bo „najlepsze pomidory są od Francuzów”. Miłość oddana ziemi wnet przynosi wspaniałe plony. A to dopiero początek! Mieszka tu mało ludzi, może by odnowić stare domostwa i zarazić mieszczuchów życiem blisko natury? Wciąż pięknie, bo i wizja jest piękna.

BestieBestie to film o biedzie i niesprawiedliwości.

Antoine z Olgą, bo o nich mowa, nikomu nie wadzą, są francuskimi emigrantami, przeprowadzili się tutaj dwa lata temu. Uprzejmi, wykształceni, pomocni. Nie można im nic zarzucić, ale jednak ktoś im śmie zarzucić co niemiara. Bo wiecie, nie wszyscy mają w życiu tyle szczęścia, nie wszyscy mają jednakowy start. Tak jak rodzina miejscowych wieśniaków, którzy życia na roli mają serdecznie dość, którzy śmierdzą gnojem od pokoleń, których bolą plecy i od całych dekad (od zawsze?) żyli w niedostatku. Ale nagle pojawiła się nadzieja na odmianę losu! Deweloper chce skupić ziemię i postawić wiatraki. A niech bierze jeden z drugim tę ziemię, myślą hiszpańscy wieśniacy. Nigdy już nie dostaną drugiej szansy. Pojawił się jednak problem, ci Francuzi, którzy swojej części nie chcą sprzedać, a tylko z ich posiadłością deweloper może postawić całą infrastrukturę.

Ciężki, twardy film o niesprawiedliwości, bo punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Antoine nie ma szans zrozumieć gniewu wieśniaków, nie rozumie gdzie leży jego „wina”, nie zamierza się poddać i nie zamierza podpisać dokumentów. Jasne, stoi po stronie prawa, nikt nie może mu nic zarzucić, sytuacja wydaje się być patowa. Bo tu nic nie jest proste. Doskonale rozumiałem frustrację i wściekłość rdzennych mieszkańców. Rozumiałem ich nienawiść, gorycz i zło, które zaczęło kiełkować. Nie mogli powstrzymać mroku, który zaczął spowijać ich umysły. Ciężko odegnać złowrogie chmury, gdy „fortuna” leży na wyciągnięcie ręki. Ten cholerny Francuz i jego cholerna żona.

Niemalże flegmatyczny, ale wykorzystuje każdą chwilę.

Wspaniały film, mięsisty, świetnie nakręcony. Z tych kilku szarpnięć przypomina Nędzne psy Sama Peckinpaha, wszak pewne uwarunkowania są podobne, niektóre frustracje wydają się zbliżone. W Bestiach chodzi głównie o aspekt finansowy, w nim trzeba upatrywać szansy na porozumienie. Może się mylę, ale Francuz może i byłby w stanie odpuścić, gdyby doszło do nowych pertraktacji z deweloperami. Może gdyby dostali lepsze warunki, wszyscy byliby zainteresowani i zadowoleni. Ale tutaj dochodzi kwestia samego biznesu (i biznesmenów), który może przecież poczekać, zainteresowane lub niechętne sobie strony mają szansę się zagryźć.

Bestie

Spokojny, wyważony z kilkoma raptem uderzeniami jest gorzkim dramatem o determinacji, o marzeniach, które warto czasem odwiesić na kołek. To też film o niesprawiedliwości, o ludzkiej naturze, ale głównie o tej wspomnianej frustracji, którą trudno zasypać gdy bieda piszczy, do gara nie ma co włożyć i tak dzień za dniem, a czasu coraz mniej. Piekielnie dobrze zagrany, wiarygodny, podejmuje trudne tematy. buduje argumentację dla dwóch stron konfliktu. Przykład, że idealne rozwiązania nie istnieją.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 137 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Rodrigo Sorogoyen
Scenariusz: Isabel Peña, Rodrigo Sorogoyen
Obsada: Denis Ménochet, Marina Foïs, Luis Zahera, Diego Anido, Marie Colomb
Muzyka: Olivier Arson
Zdjęcia: Alex de Pablo