Los człowieka

Gdyby matka Rosja miała tylko takich synów jak Andriej Sokołow, nie musiałby ciągle zamartwiać się, wyglądać przez okno na swoje pociechy i mogłaby spokojnie oddać się swoim ulubionym zajęciom. Tacy ludzie jak Andriej Sokołow przetrwają każdy upadek, przełkną każdą tragedię, mogą być rzucani po świecie, upokarzani, przyjmować z zaciśniętymi ustami podłości, a i tak na noc wrócą do domu. Andriej Sokołów nie jest jednak człowiekiem ze stali. Każde wydarzenie, najczęściej tragiczne, wycina bliznę na twarzy, dodaje lat i wyrywa kawałek duszy. Ciężkie miał rzeczywiście życie główny bohater radzieckiego arcydzieła filmowego. Po raz pierwszy zobaczymy go, jako starszego już człowieka, gdy z małym chłopcem czeka na prom. Zmęczony spacerem zażywa odpoczynku na polanie. Ludzie po wojnie, a w tych czasach osadzona jest akcja obrazu Bondarczuka, pragną kontaktu z drugim człowiekiem, z bliźnim, któremu mogą się wyżalić, opisać swoje przeżycia nieświadomie nawet szukając wsparcia. Historię Sokołowa poznajemy więc, gdy ten opowiada o sobie przygodnie napotkanemu mężczyźnie.

To los człowieka, któremu wojna zabrała wszystko, a i wcześniej życie nie poskąpiło trudnych chwil. Wielki głód zabrał mu całą rodzinę, później udało mu się spotkać kobietę i przeżyć 17 pięknych lat, wychować dwie córki i syna. I znowu trzeba było się rozstać, bo u bram pojawił się przecież wróg, a żołnierz radziecki nie zwleka, nie pyta, walczy, tak jak Sokołow. Kierowca ciężarówki, już jako żołnierz rzucony został na front, złapany do niewoli i przerzucany po całej Europie. Zobaczył śmierć, wszystkie występki nazistów, obozy zagłady. Był siłą robocza w kamieniołomach i wszędzie tam, gdzie potrzebne były silne ręce. Przetrwał, uciekł i porwał niemieckiego oficera. Został bohaterem, chciał walczyć dalej, wysłano go jednak na zasłużony urlop do rodzinnej miejscowości, a tam i domu nie było, a pod gruzami wszyscy, poza synem, który zaraz przyjmie kule na froncie. Los człowieka jest bezlitosny, ale w tej gehennie matka Rosja zdaje się mówić: „Poczekaj, twoje życie wciąż ma znaczenie”. Na drodze Sokołowa pojawi się mały chłopiec, który również wszystkich stracił i chyba nie do końca zdaje sobie tego sprawę.

O filmie Bondarczuka można napisać wszystko to, co z reguły przypisuje się obrazom stworzonym pod dyktando. Jeżeli więc wskażesz, że to przepełniony patosem propagandowy utwór o silnym rosyjskim mężczyźnie, dla którego najważniejszą sprawą jest służba w armii, pewnie będziesz mieć rację. Jednak czy wskazuje to tytuł jako „złe kino”, albo umniejsza w jakimś stopniu jego niezliczone walory?

Ta cała propaganda i patos czemuś służy, w kwestii artystycznej to zaleta, kreuje bohatera, człowieka przepełnionego głębokim humanizmem, a nie tylko Rosjanina. Los człowieka to dzieło ponadczasowe, znak pewnych czasów i zwycięstwo pewnej myśli, co ważne nie uwłaczające jednak drugiemu człowiekowi, z bardzo jasnym przesłaniem, czytelne i, pomimo tylu ponurych ilustracji, podnoszące na duchu. Siergiej Bondarczuk wystąpił tu w podwójnej roli, jako reżyser i główny aktor. W roli Sokołowa pokazał troskę mężczyzny, upór, łzy, których nie można się wstydzić. To wzór patrioty, człowiek, który mógł narodzić się tylko na żyznej glebie kochającego swoich obywateli mocarstwa. Sokołow nie jest bezmyślnym posłańcem partyjnej myśli. O tym się nie mówi, bo zasady wpojone w Kraju Rad nosi się w sercu i nie trzeba wystawiać ich na widok publiczny. Odwaga, męstwo, przywiązanie do rodziny, uczynność i przede wszystkim honor. Sokołow to wzór, ale też wiarygodnie przedstawiony filmowy bohater, któremu się kibicuje i wierzy w słuszność każdej decyzji.

Jego walka o przetrwanie czy słynna scena w obozie, gdy dumnie stawia się nazistom (moment, gdy pije wódkę szklankami, rezygnując z poczęstunku „Po pierwom nie zakuszaju”) i dziś robi wrażenie. Poza tym patos wymógł niezwykłe wręcz zabiegi, by go w epickiej formie przedstawić. I takie zadanie przyszło wykonać Bondarczukowi reżyserowi. Scenariusz na podstawie prozy Michaiła Szołochowa w rękach człowieka instytucji przybrał portret eposu. Nowoczesny, dynamiczny (pościgi, wydarzenia obfitujące w liczne zwroty wydarzeń) był wprawdzie dziełem dość hermetycznym przeznaczonym głównie na tamtejszy rynek. O sukcesie filmu Bondarczuka w ojczyźnie reżysera nie trzeba nikogo przekonywać. Dzisiaj trzeba go docenić nie tylko za uniwersalny bądź co bądź przekaz, ale i za realizację. Ogromny więc pozytywny efekt robią wszystkie sceny na froncie i tułaczka Sokołowa.. Wymowne są sceny, gdy jeńcy wchodzą do budynku, a kamera pokazuje komin z ulatującym dymem. Wspaniale wyglądają sekwencje batalistyczne, ucieczka z niemieckim oficerem. A ile byśmy tej propagandy nie wychwycili (czasem być może zahaczającej o kicz), to i tak nie warto za nią filmu ganić, bo Los człowieka w rezultacie kruszy serce widza. Gdy mężczyzna stracił już wszystko i powinien być wrakiem, odnajduje w sobie iskrę człowieczeństwa. Ta scena należy do jednej z najbardziej wzruszających w historii kinematografii. Jak więc można oczerniać film za cokolwiek, gdy opowiada o tak uniwersalnych wartościach jak odpowiedzialność za tych, którzy nie mają szans poradzić sobie sami na świecie?

Patryk Karwowski

Czas trwania: 103 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Siergiej Bondarczuk
Scenariusz: Jurij Łukin, Fiodor Szachmagonow, Michaił Szołochow (na podstawie powieści)
Obsada: Siergiej Bondarczuk, Paweł Boriskin, Zinaida Kirijenko, Paweł Wołkow, Jurij Awierin
Zdjęcia: Władimir Monachow
Muzyka: Beniamin Basner