Uncut Gems

Pamiętacie ostatni dzień na wolności Henry’ego Hilla z Chłopców z ferajny? Ten sam dzień, gdy Henry miał do załatwienia kilka kursów z towarem, obiad, wizytę u kochanki, a nad samochodem, którym gnał przez miasto krążył helikopter z FBI. Przełóżcie to teraz na cały seans Uncut Gems, w którym przez 2 godziny i 15 minut udało się zachować intensywność, wypełnić każdą chwilę emocjami (niezdrowymi) i dołożyć tonę napięcia, a widza postawić w nietypowej sytuacji, gdy wie, że nie powinien kibicować głównemu bohaterowi, ale… to jedyna osoba, którą dobrze poznaliśmy i tak po ludzku jest nam jej żal. Jest to pewnie uczucie jak to u terapeuty, który obserwuje narkomana staczającego się po równi pochyłej. Chociaż z narkotykami Uncut Gems nie ma nic wspólnego, to z uzależnieniem bardzo dużo.

Głównym bohaterem jest Howard Ratner (Adam Sandler), właściciel sklepu jubilerskiego. Howard zna ludzi, którzy znają ludzi. Jest zadłużony po uszy, a my nie jesteśmy nawet w stanie poznać wszystkich wierzycieli. Ci, którzy od początku filmu go nachodzą są pewnie najgroźniejsi. Howard ma już niewiele miejsc, gdzie mógłby zdobyć gotówkę. Składa kolejne obietnice bez pokrycia, zastawia nie swoje fanty, siedzi w kieszeni szwagra, który z kilkoma zbirami kluczy od adresu do adresu wciąż dopytując się o szmal. A Howard? Howard mataczy, naciąga kolejnych ludzi, własnych znajomych, zamożnych klientów jak Kevina Garnetta, którego jest zresztą fanem i w nim widzi szansę na odmianę swojego losu. Trzeba wam bowiem wiedzieć, że Howard jest nałogowym hazardzistą i obstawiając mecze koszykówki zawsze gra o najwyższe stawki. Z drugiej strony, tylko takie zakłady może prowadzić, by odbić się od… chyba nie od dna, bo to już dawno przebił. Howard dłużnikiem był już na długo przed wydarzeniami w filmie i to nie u jednej osoby. Długi są większe i mniejsze, po te mniejsze zgłaszają się różni ludzie i przypominają o sobie gdzieś w filmowym pędzie napędzanym w reżyserskim amoku, sprawy z tymi większymi zobowiązaniami dolewają paliwo do akcji. Howard pakując się w kolejne kłopoty składa deklaracje, by wyjść z poprzednich długów, obiecuje rzeczy, których nie może załatwić, gra w karty, które dostanie dopiero następnego dnia. Jego życie osobiste jest w rozsypce, nie szanuje go nikt z najbliższych, jest śmieszny, niepoważny.

Bracia Josh i Benny Safdie nakręcili obraz, który najczęściej przypominał mi kino Cassavetesa. Naturalny, surowy, z postaciami o aparycji naturszczyków z dialogami pobudzanymi rytmem ulicy. Najbliżej Uncut Gems leży oczywiście Zabójstwo chińskiego bukmachera, ale te dwa utwory dzieli równocześnie bardzo wiele. Powolny rytm Cassavetesa ustępuje krzykliwemu Safdich. Spokojny Cosmo Vittelli mógłby stanąć w cieniu natarczywego Howarda. Różnic jest jeszcze więcej, a jednak oba filmy spotykają się przy podobnej wrażliwości dotyczącej obserwacji tła, wydarzeń, w końcu przy swobodnym wypełnianiu akcji kolejnymi epizodami. Czuć tu prawdę zawartą w kadrach, ulicach, budynkach, przechodniach, powietrzu. Bracia Safdie mają ten sam co Cassavetes dryg do angażowania widza w opowieść, łapią ujęcia drobnych gestów, spojrzeń i zakłopotania. Nic im nie umknie, tak samo jak reżyserowi Twarzy. Ich scenariusz jest napisany w taki sposób, że jako widzowie interesujemy się losami głównego bohatera, któremu z jednej strony trudno kibicować, z drugiej jest nam go w osobliwy sposób szkoda.

Kino braci Safdie angażuje tak mocno, że czułem niemal fizyczny strach o samego siebie. Howard jest uwikłany w wiele szemranych interesów, naobiecywał tak dużo, że to jest wręcz niemożliwe, żeby wyszedł z tego cało. A jednak próbuje i do końca walczy o to, by wykaraskać się z kłopotów. Jednak oglądanie go w czasie tej straceńczej eskapady przypomina obserwowanie człowieka, który schodzi pod powierzchnię wody w morzu i płynie w kierunku dna na jednym wdechu. Wyjaśnię to jeszcze inaczej. Jako widzowie, przy fabułach, w których bohaterowie muszą podjąć decyzję, często mamy tak, że próbujemy wymyślić rozwiązanie problemu. Każdy chce przecież doradzić, jest mądrzejszy od tego człowieka na ekranie, który robi jedną głupią rzecz za drugą. Jednak tutaj dusiłem się razem z Howardem nie wiedząc co zrobić, panikowałem, a jedyne co mi przychodziło do głowy to pomysł na to, by Howard strzelił sobie w łeb. „Nie ma sytuacji bez wyjścia” brzmi tu jak kiepski dowcip.

Intensyfikacja kolejnych zdarzeń to niesamowity wręcz atut produkcji, a w tempo Uncut Gems doskonale wpasował się Adam Sandler. Dał niesamowity popis warsztatu, stworzył bohatera, którego kazano ci oglądać, ale najchętniej uciekłbyś od niego jak najdalej. Co ciekawe, czułem, że to nie jest zły człowiek. Historia jubilera wciąga, a jednocześnie drażni. Fascynuje, ale też jest bardzo irytująca. To seans, który potrafi stresować swojego widza. Akcja osadzona we współczesnym Nowym Jorku została tak przedstawiona, że łączy się żywo z historią miasta, ulicami, adresami, które zapewne można odnaleźć (sklep Howarda znajduje się w tak zwanym Diamond District w Nowym Jorku). Uzależniony od hazardu Howard obstawia mecze Boston Celtics, drużyny w której gra jego znajomy i zarazem klient Kevin Garnett. W klubie, w którym Howard próbuje coś załatwić gra muzyk The Weeknd. I tak dalej. Tu wszystko wiąże się z realiami i prawdziwymi postaciami, a pośród nich Howard próbuje wyłgać się kolejny raz. Bracia Safdie po swoim fenomenalnym Good time kolejny raz poszli w fabułę stawiając na pierwszym planie bohatera ze skazą, wiedząc jak ciężko będzie się z nim utożsamić. Udowodnili również, że przeforsowanie autorskich decyzji w poszczególnych kwestiach przy filmowej realizacji, może tylko podnieść walory filmu. Nawet jeżeli teoretycznie brzmi to ryzykownie, to ostatecznie tylko intryguje i próbuje odwrócić uwagę (jak niedający się jasno określić podkład muzyczny). Zaangażowanie po raz kolejny przez braci Safdie twórcy muzyki elektronicznej Daniela Lopatina (który na scenie muzycznej tworzy pod pseudonimem Oneohtrix Point Never) zaowocowało podkładem, który słowa oryginalność i przełom stawiają w nowym świetle. Elektronika Lopatina to łoskot, a to co usłyszycie świdruje podświadomość, zagłusza i wprowadza piękny chaos, bo poziom głośności nieraz dorównuje dialogom. To świetny zabieg, który przynosi nieoczekiwany skutek, irytuje, ale po całym seansie stwierdzicie, że wzmógł doznania i był potrzebny w nakreślaniu autodestrukcyjnego charakteru głównego bohatera.

Uncut Gems to jeden z najlepszych filmów nakręconych w 2019 roku, z odpychającym bohaterem, ciężką fabułą, scenariuszem, który nie pozostawia złudzeń i opowiada o chciwości, daremnych próbach wydostania się z szamba i udowadnia, że hazardziści zawsze przegrywają.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 135 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Benny Safdie, Josh Safdie
Scenariusz: Ronald Bronstein, Benny Safdie, Josh Safdie
Obsada: Adam Sandler, Julia Fox, Kevin Garnett, The Weeknd, Idina Menzel, Eric Bogosian
Zdjęcia: Darius Khondji
Muzyka: Daniel Lopatin