Windą na szafot

Nie znamy historii uczucia Julien i Florence, ale trudno w nie wątpić, skoro para decyduje się na zbrodnię. Julien ma zabić męża Florence. Wszystko jest już zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Mężczyźni pracują w tym samym budynku, Julien rezyduje piętro pod przyszłą ofiarą, prezesem firmy. Jako widzowie nie jesteśmy zaproszeni do udziału w planowaniu, ale możemy za to oglądać realizację planu. Wszystko idzie zgodnie z ustaleniami. Zbrodnia dokonana, ale Julien musi się jeszcze cofnąć po linę, niezbity dowód, który trzeba usunąć. To tylko chwila i już będzie można cieszyć się szczęściem w ramionach ukochanej. Zostawia samochód z kluczykami, wskakuje do windy, w której zostaje uwięziony przez głupi, niefortunny przypadek. Samochód zostaje skradziony przez parę zbuntowanych, narwanych nastolatków, którym marzy się szybki pieniądz i przygoda. W aucie są prywatne rzeczy Juliana, w tym pistolet, który będzie miał jeszcze okazję być użyty. A Florence czeka na ukochanego w nadziei, że wszystko poszło jak po maśle…

Samotność i niepewność nie została chyba lepiej do tej pory sfotografowana niż w Windzie na szafot pod postacią spacerującej po mieście Jeanne Moreau. Jej twarz, spokojny krok, pełne smutku oczy i trąbka Milesa Davisa to ten moment w kinie, gdy czujesz magię X muzy. Znamienne jest jednak, że ta poważna, pełna osobliwego uroku chwila stoi w konfrontacji do tragifarsy, która rozgrywa się na drugim biegunie serca utrapionej kobiety. Tam, zatrzaśnięty w windzie siedzi jej kochanek, partner w zbrodni, wydawać by się mogło, doskonałej. Przez ten jeden niefartowny krok słychać przez cały seans chichot losu.

Debiutujący Windą na szafot Louis Malle nakręcił mistrzowski kryminał osadzony w estetyce kina noir. Film uznawany za przedstawiciela francuskiej nowej fali wniósł bardzo dużo do rozwoju nurtu i pomógł wykrystalizować się kilku znaczącym elementom czy też wprowadzić po raz pierwszy pewien typ przedstawionego bohatera. Być może trzeba więc mówić tutaj o zapowiedzi zjawiska niż o nim samym w pełnej jego krasie. Struktura Windy to kryminał rozbijający się o melancholijny nastrój Florence wyczekującej Juliena. Niebywałe jest wręcz to, że po latach film wciąż potrafi przykuć uwagę nowych widzów. Ważne jest przy tym, że nie próbujemy rozwikłać zagadki, bo tej przecież nie ma (mordercę znamy od początku), a raczej odgadnąć jak los po raz kolejny zakpi sobie z filmowych bohaterów. A może będzie im przychylny? Przecież po incydencie z windą może zdarzyć się wszystko. Być może po tym niebywałym pechu przyjdzie czas na łut szczęścia?

Louis Malle miał w chwili kręcenia debiutu 26 lat, ale nawet pomimo młodego wieku stworzył dzieło unikatowe, przemyślane i dopracowane. Podjęty temat i przeniesienie na ekran tekstu powieści Nöela Calefa dało kinematografii dzieło nietuzinkowe i intrygujące. Malle łączy w odważny sposób gatunki, nie boi się sięgać po amerykański typ bohatera buntownika, z namaszczeniem traktuje i wykorzystuje styl Hitchcocka. Ostatecznie tworzy we własnym języku i otwiera drogę dla kolejnych filmowców.

Scenariusz, nawet jeżeli łączy w sobie kryminał i tragifarsę, to okazuje się być w rezultacie dramatem o nieuchronności ludzkich czynów i wyborów. Mogę sobie tu pisać o chichocie losu, ale po prawdzie to człowiek sam sobie zgotował taki los na jaki zasłużył. Każdy podjęty krok i każde działanie doczeka się rezultatu, który można przewidzieć, nawet jeżeli po drodze wydarzy się kilka niebywałych i osobliwych zdarzeń…

Patryk Karwowski

Czas trwania: 91 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Louis Malle
Scenariusz: Noël Calef (powieść), Roger Nimier (dialogi), Roger Nimier, Louis Malle
Obsada: Jeanne Moreau, Maurice Ronet, Georges Poujouly, Yori Bertin, Jean Wall, Hubert Deschamps
Zdjęcia: Henri Decaë
Muzyka: Miles Davis