Koronczarka

Niedzisiejszy, zagrany na półtonach, bardzo smutny. Subtelny melodramat o kruchej istocie, którą jak małą gałązkę można złamać jednym pstryknięciem. Koronczarka to opowieść o dziewczynie, o której najczęściej mówi się „szara myszka”. Pracuje w zakładzie fryzjerskim, pomaga, zamiata włosy, może kiedyś będzie mogła czesać klientki. Mieszka sama z matką, weszła w okres pełnoletności. Nie ma większych ambicji, edukację już zakończyła. Ciężko jej uzewnętrznić się z emocjami. Trwa w swoim niemrawym życiu. Ale to dobra osoba, możliwe, że najlepsza jaką mógłbyś w swoim życiu spotkać. Dlaczego? Bo jest oddana, uczynna, uczciwa. Ze świecą takiej szukać. Nie docenia jej ani Marylène, „przyjaciółka” z pracy (Florence Giorgetti) ani jej późniejszy partner, François (Yves Beneyton).

Prawdopodobnie nie raz spotkaliśmy (spotykamy wciąż) w życiu takie osoby, prawdopodobnie wiele takich osób mijamy na ulicach, siedzimy koło nich w autobusie. Pewnie kilka takich osób znacie. Mam wrażenie, że samo pisanie „nie ma ambicji” może być krzywdzące. Bo być może zrobienie czegoś najlepiej, nawet w nieskomplikowanym zawodzie, jest sztuką. Nie wszyscy przecież muszą przenosić góry, piąć się po szczeblach kariery. Ale Koronczarka to nie tylko ukłon w stronę tej konkretnej dziewczyny, która może stanowić fundament dla rodziny, wsparcie, być na dobre i na złe przy tobie. Koronczarka to ukazanie (bolesne) dramatu osób uwięzionych w swoich rolach. Pomme (Isabelle Huppert, doskonała, olśniewająca w swojej grze, która polegała na ukrywaniu uczuć) jest tak naprawdę sobą. To François, ale i Marylène kluczą po życiowej ścieżce podług konwenansów, po myśli rodziny, przyjaciół i wedle praw narzuconych przez społeczne normy. Cóż z tego. Cynicy, zahartowani, z maskami, poradzą sobie w brutalnym życiu, a Pomme, zdradzona, połamana, przesunięta na boczny tor popadnie w stany lękowe i depresje.

Koronczarka jest rzeczywiście smutna, w finale rozdziera serce jak to oskarżycielskie niemal spojrzenie Huppert w ostatnim kadrze. Można rozpatrywać obraz Claude Goretta na kilka sposobów. Można patrzeć na Koronczarkę jak na traktat o klasowości. Ona, z klasy robotniczej i on burżuazyjny intelektualista. Czy taki związek ma szansę się powieść? Wszystko zależy od strony, która ma silniejszą osobowość. Co ważne silniejszą dzisiaj, bo przecież role mogą się niedługo odwrócić. Rozwiązła seksualnie Marylène wydaje się być zdesperowana. Musi znaleźć stały przyczółek, mężczyznę, ale przede wszystkim męża. Każdy dzień bez owocnych poszukiwań uważa za stracony. Ta sytuacja również ją wykańcza, bo żyje w przekonaniu iż bycie singlem jest czymś niepożądanym w społeczeństwie, a im bardziej się stara, tym bardziej zbliża się do staropanieństwa. François też myśli tylko o sobie i o tym, żeby jego przyszła żona podobała się głównie rodzicom i żeby wpasowała się wypracowany pokoleniowy schemat, konwencję, która zakłada ambitną żonę wspierającą ambitnego męża. Psychologiczna precyzja dramatu to również zmuszenie nas niejako do analizy danej, nakreślonej tutaj sytuacji. I co ważne, każdej jednej sytuacji, bo każda scena może nam wiele powiedzieć o bohaterach tego melodramatu.

Koronczarka, jak rzadko który film może też dużo powiedzieć o widzu, jego empatii i zwykłej ludzkiej postawie. Jakim więc jesteś widzem? Jak postrzegasz Pomme lub Françoisa? Jak zareagujesz na słowa przyjaciółki Françoisa, która mówi „masz szczęście”, kiedy ta obserwuje Pomme tak sumiennie prasującą rzeczy partnera.

To mały wielki film. Dużo mówi o prostym, ważnym życiu. O ludzkich cechach, które formują człowieka i jego kręgosłup. Możesz w trakcie seansu stwierdzić, że to kino niezwykle leniwe i nudne. Jest w tym wiele racji, ale w tej nudzie i lenistwie jest metoda. To Twój czas, by poznać Koronczarkę, przyjrzeć się jej z uwagą, a później spojrzeć inaczej na tą mało intrygującą osobę z twojego otoczenia.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 107 min
Gatunek: melodramat
Reżyseria: Claude Goretta
Scenariusz: Claude Goretta, Pascal Lainé
Obsada: Isabelle Huppert, Yves Beneyton, Florence Giorgetti, Annemarie Düringer
Zdjęcia: Jean Boffety
Muzyka: Pierre Jansen

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?