Peter Berg został naczelnym głosem patriotycznego ramienia Hollywood już jakiś czas temu. O dotacje na kolejne swoje obrazy może być spokojny. Oto stał się Berg filmowcem, który idzie równym torem tworząc obrazy bezpieczne, proamerykańskie, ale też i społeczne. Idzie ramię w ramię z żołnierzami (Ocalony – 2013), sportowcami (naturalnie graczami NFL – Światła stadionów – 2004), ludźmi związanymi z ciężką pracą (Żywioł. Deepwater Horizon). Za rok do kin wchodzi Patriots Day o zamachu bombowym w Bostonie. Już rozumiecie?
Jednak gdy za robotę bierze się fachowiec, z filmu na film polepszający swój warsztat, z historii musi wyjść co najmniej dobrze nakręcona rzecz. Tak jest i tym razem i jest to jednocześnie najtrudniejszy w realizacji obraz w dotychczasowej karierze Berga – reżysera. Nie możemy przecież nie wspomnieć o Bergu – aktorze (Copland, Wielka biała pięść, W księżycową jasną noc). Wracając do reżyserii, to recenzowany tutaj tytuł był najtrudniejszy do „ogarnięcia” i najbardziej spektakularny. Wprawdzie twórca ma już w filmografii blockbuster Battleship: Bitwa o Ziemię z budżetem 200 milionów dolarów, ale na to warto spuścić zasłonę milczenia. Swoją drogą Battleship powstał przede wszystkim dzięki specjalistom od CGI. To jest zresztą ciekawy przypadek Berga – filmowca, który ze wspomnianym blockbusterem poniósł ciężką frekwencyjną porażkę, a i tak studia filmowe ponownie mu zaufały.
Bergowi znacznie lepiej wychodzi fabuła oparta na faktach. Tym razem skłania się w kierunku największej katastrofy ekologicznej Stanów Zjednoczonych, czyli wypadku na platformie wiertniczej Deepwater Horizon – platformie wydzierżawionej przez koncern BP stacjonującej w Zatoce Meksykańskiej. Pod wpływem bezpośrednich nacisków i presji ze strony pracowników korporacji rozpoczęto odwiert i doprowadzono do wycieku, a w następstwie do wybuchu i śmierci 11 osób. Platforma spłonęła i zatonęła 10 kwietnia 2010 roku.
Seans to nic innego, jak zapis tamtych wydarzeń i szczerze mówiąc jest to pokazane (jeżeli chodzi o ludzi i targające nimi emocje) w dość beznamiętny sposób. Główny bohater, świadek tamtych wydarzeń, czyli Mike Williams (Mark Wahlberg) przylatuje na kolejną turę. Towarzyszy mu Jimmy Harrell (Kurt Russel), a na miejscu czeka między innymi pan Vidrine (John Malkovich) z koncernu BP. Chodzi o niesprawną pompę, która przeszła testy, ale i tak sprawia wrażenie, że nie jest gotowa do pracy. No i zaczyna się, czyli nieupoważnione osoby w kokpicie, naciski, drugi krąg… Ups, to nie ten film, ale wiecie o co chodzi.
Wybuch jest (a jakże!) pokazany w spektakularny sposób, tak jak i cała reszta. Ogień, walka człowieka z żywiołem, spadające stalowe żurawie, kilka aktów odwagi i kilka aktów wysuwania na przód interesów zleceniodawcy (tak jak ostateczne decyzja o odcięciu się platformy od odwiertu). I chociaż scenarzyści tłumaczą tylko podstawowe rzeczy i robią to cierpliwie na wzór programów z Discovery, to i tak nieznający tematu szybko się pogubią w temacie, czyli ja i 90% widzów. Do tego dochodzą szybkie przeloty kamery przez rury, szyby, maszyny i mogą nam wmówić wszystko, bo i tak się nie znamy. Wierzę jednak w profesjonalizm Berga i ekipy i chęć pokazania wszystkiego dokładnie jak było. Z aptekarską precyzją.
Katastroficzne kino, jeżeli jest porządnie nakręcone (jak w tym przypadku) ogląda się zawsze nieźle. Akurat ta katastrofa w przełożeniu na język filmowy była poniekąd trudna. Cała ewakuacja trwała raptem kilkanaście minut, więc Peter Berg miał mało czasu, żeby pokazać piekło na morzu. Dobrze, że pomimo słabo rozrysowanych postaci, aktorskie tuzy jak Russel i Malkovich robili co mogli wymieniając przede wszystkim spojrzenia.
Było nieźle, a Berg po raz kolejny podpisał obraz swoją parafką. Była flaga, łzy, archiwalne zdjęcia, modlitwa „Ojcze nasz” ocalałych, skupionych na jednym pokładzie. Wylany patos smakował jednak znośnie.
Czas trwania: 107 min
Gatunek: Katastroficzny
Reżyseria: Peter Berg
Scenariusz: Matthew Michael Carnahan, Matthew Sand, David Rohde (artykuł), Stephanie Saul (artykuł)
Obsada: Mark Wahlberg, Kurt Russell, Gina Rodriguez, John Malkovich
Zdjęcia: Enrique Chediak
Muzyka: Steve Jablonsky