Rojst Millenium

Ludzie z Netflixa powinni dać Janowi Holoubkowi otwarty kredyt na cokolwiek tam sobie pan Jan wymyśli w przyszłości i będzie chciał nakręcić pod skrzydłami streamingowego potentata. Serio. To niebywała sztuka utrzymać wysoki poziom trzech sezonów serialu, doprowadzić sprawę do końca, a wcześniej (i w trakcie) gotować wywar na stałym ogniu.

Nie szukajmy jednocześnie dziur, nie opłaca się. Rojst Millenium jest świetny, a cała marka to powód do dumy dla ekipy. Sześć odcinków to format idealny, bez kluczenia w miejscu, z dobrym tempem i zakończonymi wątkami. Ale zacząłbym od czegoś innego, od dygresji (będzie miała cel w kontekście omawianego serialu) na temat natłoku wszelkich tytułów. Tak, jesteśmy atakowani z kilku platform jednocześnie, kolejne usługi zalewają nas premierowymi tytułami dosłownie z dnia na dzień. Nie sposób wszystkiego obejrzeć i należycie docenić, przez pośpiech jesteśmy nierzadko negatywnie nastawieni. Oglądamy nieuważnie, pół filmu dzisiaj, jeden odcinek serialu, druga połowa tamtego filmu z wczoraj, trochę książki, nie da się zwolnić. To przykre, bo chociaż wiem, że Rojst ’97 (drugi sezon) był dobrym serialem, (na to wskazuje moja recenzja), to pamiętam z niego bardzo mało.

Rojst MilleniumSłaba pamięć i natłok produkcji działa na niekorzyść dla Rojsta.

Szkoda. Oczywiście to może być tylko mój problem, może gros widzów jest obdarzona lepszą pamięcią, ale u mnie Rojst ’97 ulotnił się z głowy bardzo szybko. I żałuję, bo Rojst Millenium jest mocno z „dwójką” powiązany.

Jan Holoubek ponownie wybrał kluczowy moment w naszej historii jako tło. Wskazuje na to podtytuł, Millenium. Tym razem 1999 roku i obawa przed milenijną pluskwą, choć nawiązań do wydarzeń mógłbym życzyć sobie więcej. Ale te (nawiązania) oczywiście są. Straszyli nas przed wieloma rzeczami, o niektórych przypomina sam serial. Na przykład telewizyjny redaktor, który napomina, aby w sylwestra przed północą nie wsiadać do windy. Któż to wie, lepiej nie ryzykować gdy na nową datę przestawią się wszystkie komputery na świecie. Bankomaty zaczną wyrzucać pieniądze, telewizory wybuchać, spadać zaczną satelity. Nic z tych rzeczy się nie stało, nic się nie zatrzymało. Tym bardziej pluskwy milenijnej nie przestraszyła się zbrodnia.

Oszlifowany diament w rękach Holoubka i reszty ekipy.

Rojst Millenium to klasa. Bardzo możliwe, że klasa tak wielka w elementach kluczowych dla telewizyjnego show (obraz, scenografia, aktorzy, muzyka, zdjęcia), że na boczny tor odsunąłem rzeczy, które dla kryminału powinny być istotne, a które ja osobiście zbyłem machnięciem ręki. Nie przeszkadzają mi nieprawdopodobne przypadki, zrządzenia losu i koło historii które zatacza się i precyzyjnie uderza w tych samych bohaterów na przestrzeni kolejnych dekad. Dlaczego? Bo Rojst Millenium dostarcza z każdej strony pozytywne bodźce, zaczynając od angażu moich ulubionych aktorów.

Rojst Millenium

Czy jestem w stanie pomyśleć o nadużyciach scenarzysty, gdy widzę Janusza Gajosa, albo Filipa Pawlaka, który tak brawurowo wcielił się w Kociołka (patent z głosem to dla mnie wciąż sci-fi) z lat 60.? Czy mogę przyczepić się do czegokolwiek, gdy na łopatki swoim aktorskim talentem rozkłada mnie Łukasz Simlat, albo widzę niebywale autentyczną Magdalenę Różczkę? Nie sposób, a przynajmniej ja nie mogę, przyczepić się do Rojsta za cokolwiek.

Rojst jako wehikuł czasu wciąż działa bez zarzutu.

Fabuła angażuje i historia wciąga, nawet jeżeli musiałem przynajmniej dwa razy w trakcie każdego odcinka na chwilę zatrzymać i zapytać się żony o bohaterów i ich koneksje. Jest trup na serialowych Grontach, są gangsterzy i wymuszanie haraczy, handel żywym towarem. Cofamy się w przeszłość, rozwiązujemy jedną zagadkę i jesteśmy świadkami zapisu zbrodni z przeszłości. Jedyny mankament w trakcie odbioru to ten, że pamiętałem tak mało z drugiego sezonu. Cała reszta, czyli całe tło i krajobraz to mistrzostwo. Od dekoracji, przez obraz, muzykę, dobór piosenek, ścieżka dźwiękowa, epizody i ponowne (względem całej marki Rojst) ścisłe zakorzenienie fabuły w naszej kryminalnej Polsce z końcówki lat 90. to sprawnie działający wehikuł czasu. Więcej? Proszę bardzo, są i kafejki internetowe, pierwsze kebaby, legendy o rozpychających się ze swoim bogactwem Romach. Świetny serial, a ja winszuję ekipie ukończenie i doprowadzenie projektu do końca w takim stylu.
Patryk Karwowski
Reżyseria: Jan Holoubek
Scenariusz: Jan Holoubek, Kasper Bajon
Obsada: Andrzej Seweryn, Dawid Ogrodnik, Magdalena Różczka, Łukasz Simlat, Janusz Gajos
Muzyka: Jan Komar
Zdjęcia: Maciej Sobieraj