Cléo od piątej do siódmej

Piękny film o patrzeniu w głąb siebie. To niesamowite w jaki sposób Agnes Varda rozłożyła filmowe akcenty, nigdy nie dopuszczając do tego byśmy zapomnieli o sprawie, która tak bardzo ciąży na głównej bohaterce, paryskiej piosenkarce Cléo.

Cléo jest młoda, piękna, popularna. Wiemy, że w obliczu choroby (śmierci?) to wszystko jest nieważne. Cléo ma dwie godziny na poznanie wyroku, czeka na wyniki badań. Cóż ma zrobić z tymi czasem? Żegnać się? Załatwiać zwykłe, codzienne sprawy? Cléo spaceruje, spotyka przyjaciół, nieznajomych. Te spotkania to sposób reżyserki na budowanie charakterystyki postaci. Kim jest, czym się zajmuje oraz jaka jest. Ale to wszystko wciąż będzie mało istotne w obliczu nadchodzących wydarzeń, bo oczekiwanie determinuje wszystko.

Wydaje mi się, że człowiek w takim momencie jest sobą, w końcu. Może być szczególnie podatny na różne czynniki, w krótkim czasie (nawet w tych dwóch godzinach!) zmienia się, składa deklaracje. To ulotna chwila, ale ważna, bo pokazuje coś prawdziwego. Fakt, my Cléo obserwujemy właśnie w tych wyrwanych godzinach, w innym niż zwykle codziennym kontekście. Czasem odpływa ze swoimi myślami spacerując po Paryżu, otwiera się przed obcym mężczyzną w parku. Ciągle, w jakiś sposób, towarzyszy jej śmierć (ktoś został zastrzelony w biały dzień na ulicy). Generalnie to sytuacja nie do pozazdroszczenia. Kiedy jeszcze nie wiesz, ale nie histeryzujesz, bo nie ma teoretycznie ku temu powodu. Oczywiście każdy człowiek reaguje inaczej, Cléo z zewnątrz sprawia wrażenie pogodnej, ale da się wychwycić ogromny u niej niepokój.


Pamiętam takie zdarzenie, gdy siedziałem w pracy i przeczytałem w lokalnych wiadomościach, że na moim osiedlu zdarzył się wypadek. Samochód potrącił 12-letnią dziewczynkę, która była w drodze do szkoły. Dziecko nie przeżyło. Zgadzał się czas, miejsce, wiek dziecka. Ten moment, gdy próbowałem dodzwonić się do żony, córki, wspominam do dziś. To było 20 minut ciągłego niepokoju, ale w pracy robiłem swoje. Ostatecznie okazało się, że to zupełnie inna ulica i inna szkoła. Może to nie do końca trafne porównanie, ale wydaje mi się, że rozumiem przez to czas oczekiwania na wiadomość.

Agnes Varda w mistrzowski sposób kreśli opowieść pomiędzy śmiercią, a życiem. Na rozciągniętej linie pomiędzy tragedią, a nadzieję na szczęśliwe rozwiązanie balansuje Cléo. Nie jest to balansowanie beztroskie i pewne. W tle słychać doniesienia o wojnie w Algierii, na śmierć jadą francuscy żołnierze, na ulicy performer okalecza się w makabryczny sposób. Z drugiej strony zakupy, przyjaciółka pozuje, a artyści zamykają jej piękne ciało w rzeźbie. Śmierć jest tu w ciągłym konflikcie z życiem i witalnością. Cały psychologiczny aspekt w Cléo od piątej do siódmej to jedno, oczywiście bardzo ważne przy głównym temacie. Ale pochylić się nad filmem nakręconym ponad 60 lat wypada, bo raz, że to czołowy przedstawiciel francuskiej nowej fali, dwa, że formalizm u Vardy robi wrażenie po dziś dzień. Szczególny jest tu pomysł na narrację. Kręcony w czasie rzeczywistym z „rozdziałami”, które wskazują godzinę i główną postać scenki. Zachwycający jest Paryż i zachwycające są pomysły ekipy realizacyjnej. Ujęcia w samochodzie, duże zbliżenia profili, praca kamery. olśniewająca na tym nowofalowym tle Corinne Marchand. Cléo od piątej do siódmej to awangarda, filmowa rewolucja i wrażenie, że Agnes Varda chciała zaskoczyć każdą jedną sceną, czy to realizacyjnie, czy fabularnie.Udało się to jej znakomicie.

 

Patryk Karwowski

Czas trwania: 90 min
Gatunek: dramat, francuska nowa fala
Reżyseria: Agnès Varda
Scenariusz: Agnès Varda
Obsada: Corinne Marchand, Antoine Bourseiller, Dominique Davray, Dorothée Blanc, Michel Legrand
Zdjęcia: Jean Rabier
Muzyka: Michel Legrand

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?