Kolej podziemna

Na wskroś niepokojący melodramat Gdyby ulica Beale umiała mówić, wcześniej trudny, ale też cholernie twardy Moonlight, który traktował o samotności i tożsamości. Dzisiaj Barry Jenkins w nowym temacie otwiera rany rozżarzonym pogrzebaczem, ale, jak to on, nie traci przy tym nic ze swojego autorskiego języka, w którym cechą najistotniejszą jest piękno obrazu. I być może zakrawa to niemalże na ironię, gdy zestawi się sam temat z plastycznymi kadrami, które wyglądają tak urzekająco jak rzadko w której produkcji telewizyjnej. Horror (nie gatunkowy, ale nasz, ludzki) zestawiony w tym przypadku z estetycznymi doznaniami potrafi zbić z tropu, bo teoretycznie to, co się nieraz tu wyprawia (użyte z premedytacją) na ekranie zasługiwałoby może na surową prezentację. A jednak Jenkins nie odszedł od środków formalnych, z jakimi kojarzone jest jego kino. Co z tego wyszło? Pięknie nakręcona i straszna w wymowie opowieść o ucieczce z piekła. Drastyczna, emocjonująca, w nieco lirycznym, czasem fantastycznym tonie, tak jakby właśnie to, co nierealne stanowiło niekiedy o jedynej formie ucieczki.

Kolej podziemna, 10 odcinkowy serial Barry’ego Jenkinsa został wyreżyserowany na podstawie uhonorowanej nagrodą Pulitzera powieści pod tym samym tytułem. Colson Whitehead, autor tejże, ożywił niejako prawdziwą, historyczną „kolej podziemną”, która de facto oznaczała siatkę ludzi, którzy pomagali niewolnikom uciec z plantacji. Nie tylko, bowiem ta sama „kolej podziemna” to cała przerzutowa sieć, tajne adresy, kontakty, osoby, które dawały nocleg etc. W powieści, a teraz w serialu przybrało to nieco formułę ponurej baśni, bo rzeczywiście mamy i pociąg, tory, ale również podziemne stacje. Dla niektórych widzów może stanowić to pewien dysonans, ale w gruncie rzeczy obrazuje przecież ten dziwny czas, którego nigdy nie powinno być – jeżeli natomiast mógłby występować, to tylko w sennych koszmarach. Niestety ani czasy niewolnictwa, ani gehenna głównej bohaterki oraz licznych jej przyjaciół nie należały do sfery snów. Twarda rzeczywistość to biczowanie, głodowanie, gwałty, wieszanie i palenie. I to wszystko w Kolei podziemnej znajdziemy.

Przez 10 odcinków główna bohaterka próbuje wyrwać się z koszmaru, a w ślad za nią podąża niestrudzony łowca niewolników (wybitny Joel Edgerton, w tej roli pełnej maści socjopata), który próbuje wyegzekwować prawo ustanowione w kilku stanach. Własność jest tu wszystkim i akt posiadania niewolnika jest bożym przyzwoleniem, tak zwykli mówić biali plantatorzy na południu. Jeden z odcinków nosi tytuł Exodus, ale w gruncie rzeczy ten sam tytuł mógłby stanowić o całej opowieści. Ten zrealizowany dość nowatorsko serial (różny czas trwania odcinków, od 20 minut do 77 minut) przy swoim głównym wątku obrazuje z epizodu na epizod różne formy ucisku. Dzisiaj, jak zwykle, wydaje się to do nie pomyślenia, włącznie z tym, że w narracji powszechnie funkcjonowało prawo do posiadania niewolnika. Mroczne czasy się skończyły, ale Jenkins pokazuje w kilku scenach, że niektóre formy prześladowania wciąż funkcjonują. O samym rasizmie, licznych jego odmianach, a także różnych odmianach terroru opowiada Jenkins, jednak robi to w różnym tonie. Czasem jest krwawo, niekiedy lirycznie, ale w każdym momencie ukazuje nam główną bohaterkę, Corę Randall (Thuso Mbedu) jako osobę, która nie jest w stanie zaufać białemu człowiekowi. Nie dziwi to wcale, bo od dziecka kojarzy się on przede wszystkim z mordercą, lub w najlepszym wypadku z ciemiężcą. I to jest w tej historii najstraszniejsze, że urodzone w niewoli dzieci od początku swojego życia są nauczone żyć w strachu, a później kiełkuje w nich nienawiść.

Kolej podziemna to jednak dość kłopotliwy w odbiorze serial, głównie przez to, co napisałem wcześniej. Forma urzeka, temat zahacza miejscami niemalże o terapię szokową, całość wykończona jest kolorami z baśniowej palety. Jak w tym wszystkim się odnaleźć? Wystarczy to rozgraniczyć, bo historia niewolnictwa to jedno, cała reszta to ucieczka, a baśń pomaga im przetrwać. Nam również.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 20-77 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Barry Jenkins
Scenariusz: Barry Jenkins, Colson Whitehead (na podstawie powieści)
Obsada: Thuso Mbedu, Chase W. Dillon, Joel Edgerton, Fred Hechinger, Peter Mullan, Mychal-Bella Bowman, Sheila Atim
Zdjęcia: James Laxton
Muzyka: Nicholas Britell

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?