Alicja w krainie czarów

Żeby była jasność. Alicja w krainie czarów, erotyczny musical wyprodukowany przez Williama Osco funkcjonował w dwóch wersjach. Softcore puszczony do szerokiego obiegu i wersja hardcore z dodanymi scenami penetracji. Tutaj skupimy się na 'wersji producenckiej’ i trzeba od razu napisać, że kiedyś to było….

Alicja w krainie czarów luźno oparta na prozie Lewisa Carrolla, która z założenia miała być pieprzną wersją dla dorosłych, to nie tylko jakaś tam ekranizacja ze scenami seksu. To kolorowy campowy musical z układami tanecznymi, kolorową scenografią, kostiumami, ociekający seksapilem (a wersji hardcore wyuzdanym seksem). Wracając do „kiedyś to było” rzeczywiście wypada napomknąć o tym, że do Alicji w krainie czarów, oprócz stałych bywalców nowojorskiej sceny porno zostali zaangażowani utalentowani tancerze, a główna gwiazda, Kristine De Bell wybrana przez agencje modelek, zaprezentowała się doskonale dodatkowo umilając seans swoim śpiewem. Historia podebrana od Lewisa Carrolla jest Wam zapewne znana. U reżysera Buda Townsenda to wszak tylko pretekst, by posiłkując się powszechnie znaną literaturą sprzedać widzom erotyczną ekranową zabawę.

Alicja (22 letnia wówczas, debiutująca na wielkim ekranie, wspomniana już Kristine De Bell) pracuje jako bibliotekarka, która zasypia czytają Alicję w krainie czarów. Śni na jawie, burzy czwartą ścianę, marzy o białym króliku. Wchodzi do krainy czarów, w której spotyka fantastyczne postaci, ale głównie odkrywa tajniki własnej seksualności. Dotąd skryta i wstydliwa poznaje wspaniały świat seksualnego wyzwolenia. Finał rzecz jasna rozgrywa się na dworze królowej, ale już po drodze spotkają ją liczne seksualne przygody, jak chociażby ta z kapelusznikiem, gdy zaciekawiona jego przyrodzeniem, z początku niepewna, ale ostatecznie odważnie i  ochoczo zabiera się do seksu oralnego (co ciekawe penis nie należał do Alan Novak, a samego producenta, ale o tym później).

Kolorowy, miejscami nawet zabawny, nieźle zagrany, ale przede wszystkim dość… nowatorski. Nie zapominajmy bowiem, że to głównie swobodna interpretacja tekstu Lewisa Carolla w formie musicalu XXX puszczonego w kinach z kategorią R, który przy włożonym w produkcję pół miliona dolarów, zarobił 90. Sporo, jednak panu Osco wciąż było mało.

Premiera w kinie na Times Square w 1976 roku na imprezie z udziałem Andy’ego Warhola z pewnością była huczna i obfita w trunki i wszelkie inne substancje. Nie mogło więc być inaczej co do odbioru, bo Alicja w krainie czarów została bardzo dobrze przyjęta. Przykrych incydentów okołoprodukcyjnych było całkiem sporo i dość napisać, że chociażby sprawa z kręceniem w miejscach historycznych bez uzgodnienia skończyła się w sądzie. Jednak największym blamażem dla twórców (głównie producenta) było to, że po zmontowaniu wersji hardcore w filmie znalazła się scena (oprócz wielu świadomie nakręconych) ta z seksem oralnym De Bell uprawianym z samym Williamem Osco, zmontowana tak, że wyglądało jakby to kapelusznik tonął w seksualnym uniesieniom. Procesy, niewypłacane środki, czyli ogólnie rzecz ujmując złodziejstwo materialne i moralne nie przystopowały Osco, by ten na swoim dziele wciąż zarabiał. Skumał się nawet z samym Kenem Russellem, który miał nakręcić remake filmu. Plany skończyły się wraz ze śmiercią reżysera.

Alicję w krainie czarów z 1976 roku poznać rzecz jasna warto. To kawał ciekawej historii filmowej i obraz undergroundu, który miał szansę wejść przez chwilę na salony. Dla porno biznesu rzecz tym bardziej znacząca, że część „gwiazd” miała okazję wziąć udział w czymś więcej niż filmach ze scenami „wszedł do pokoju, zdjął spodnie i zabrał się do roboty”. Taniec, śpiew, kolorowe stroje, zdjęcia kręcone głównie w plenerze i nie najgorsze piosenki. Polecam.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 88 min
Gatunek: musical, XXX
Reżyseria: Bud Townsend
Scenariusz: Bucky Searles, Lewis Carroll (na motywach „Alicji w krainie czarów”)
Obsada: Kristine DeBell, Bucky Searles, Larry Gelman, Alan Novak, Ron Nelson
Zdjęcia: Joseph Bardo
Muzyka: Bucky Searles

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?