3 From Hell

3 From Hell – zwieńczenie trylogii filmowej Roba Zombie o rodzinie Firefly

Cóż za wspaniałą karierę wiódł Rob Zombie! Ciężko stwierdzić, czy jest bardziej znany z muzyki, czy z filmów (obok dwóch podejść do słynnej serii Halloween Carpentera, pozostawił po sobie ślad jako twórca dobrze przyjętych horrorów – Dom 1000 trupów oraz Bękarty diabła). Zombie znany jest w środowisku muzyki metalowej lub metalowo-podobnej, bowiem łatwo taką muzykę wyobrazić sobie również na amerykańskim techno party.

Debiutem reżyserskim Roba Zombiego był Dom 1000 trupów (2003) – horror brutalny i wulgarny, ale z drugiej strony oryginalny, z barwnymi postaciami, w które wcielili się m. in. Bill Moseley, demoniczna Karen Black oraz żona reżysera – Sheri Moon Zombie. Ponadto nie da się zapomnieć kultowej roli nieodżałowanego Sida Haiga jako Kapitana Spauldinga. Nad wszystkim czuwa duch gatunkowych szlagierów z lat siedemdziesiątych, więc warto być czujnym wobec licznych nawiązań.

W drugim filmie Zombiego – Bękarty diabła (2005) możemy już znaleźć wszystko, co najlepsze w horrorze. Reżyser skorzystał niemal z tych samych aktorów, wzbogacając obsadę o Williama Forsythe’a. Dzięki postaci, w jaką się wcielił, mamy tu do czynienia z horrorem sensacyjnym. Wrażenia podbija też soundtrack do filmu. To tutaj obejrzymy najlepszy teledysk, jaki mógł powstać do utworu Freebird zespołu Lynyrd Skynyrd. Scena, w której główni bohaterowie (oczywiście źli z krwi i kości) jadą samochodem na rzeź, z rozgrywającą się w tle kulminacją utworu, zostanie przyklejona do utworu na zawsze każdemu, kto obejrzy film. Z kolei utwór końcowy pomaga pozostawić widza w zachwycie nad tą produkcją (Terry Reid – Seed of Memory). Łatwo wtedy zrozumieć, że muzyka jest bardzo istotnym narzędziem w rękach Zombiego, również jako reżysera.

„Payback’s a bitch, motherfucker.” 

Nie jest do końca jasne, jak bohaterowie powrócili do życia po rzezi mającej miejsce w finale Bękartów Diabła. Czyżby przeżyli ostrzał policji i wykaraskali się cudem z gęstego ostrzału? A może bohaterowie powrócili na Ziemię z piekła, dzięki mocom Szatana? Sami aktorzy przyznali, że za każdym razem na pytanie – kiedy będzie kolejna część, z pewnością odpowiadali, że kontynuacji Bękartów diabła nie będzie, ponieważ ich bohaterowie zostali uśmierceni.

Zombie postanowił wyjaśnić widzom w formie filmu dokumentalnego, co się działo z bohaterami. Każdy z nich dostał dwadzieścia kul, a szanse na przeżycie według reportera wiadomości wynosiły jeden do miliona. Mamy więc do czynienia ze szczęśliwym trafem. Grupa zwyrodnialców wciąż stanowi zagrożenie, ale jako męczennicy w oczach Amerykanów zdołali zyskać wielu sympatyków, którzy traktują ich jak gwiazdy i żądają uwolnienia.  Ze względu na pogarszający się stan zdrowia Sida Haiga, scenariusz został zmieniony, a rola aktora pomniejszona, w związku z czym Kapitan Spaulding nie brał udziału w dalszych perypetiach bohaterów. Mimo tego i tym razem klaun pojawia się w filmie pod koniec sceny, która może być zapamiętana jako jedna z lepszych w 3 From Hell (oprócz chwilę trwającej psychodelicznej zabawy w Meksyku) i równocześnie jedną z najlepszych tragikomicznych scen terroru w stylu home invasion.

Ostatnia część trylogii jest niestety spóźniona w realizacji przynajmniej o dziesięć lat. Przypomnijmy – Bękarty diabła miały premierę dwa lata po pierwszej części trylogii (2005 rok). Czuć więc niestety braki i 3 from Hell nie idzie za ciosem, a przypomina taniością poprzedni film reżysera z 2016 roku – 31. Co więcej, w realizacji przypomina nieudolną, acz zrealizowaną z wielkim sercem, fanowską kontynuację Hellraisera z 2018 roku – Hellraiser: Judgment. Rob Zombie znów uruchomił szatańskie tryby świata, w którym nie tylko przestępcy wykazują się niepoczytalnością. Nawet organy ścigania cechuje mściwość, chęć odwetu i okrucieństwo. Obronną ręką z opresji wychodzi, rzecz jasna, Baby Firefly (w roli Sheri Moon Zombie), która znów daje wspaniały popis szaleństwa, które ma wypisane na twarzy i przechadza się z nim „jak na chmurce”.

Film właściwie można podzielić na dwie części – amerykańską rzeźnię niewiniątek i meksykańską, znów niemal sensacyjną, stylową zabawę w czasie Dia de Muertos (czyli Dnia Zmarłych).

“I’m a lot more fucking Bogart than you are.” 


Podział na miejsca akcji stworzył kontrast pomiędzy budzącymi grozę poczynaniami zwyrodnialców w amerykańskiej części filmu a przerysowaną pozą aktorów w finałowej, meksykańskiej fazie rozgrywki. Wielkim rozczarowaniem okazują się dialogi rodem z sitcomów pomiędzy psychopatycznymi mordercami. Następują tu zgrzyty pomiędzy nieciekawą wymianą zdań na temat fasolki z puszki a rozważaniami porównującymi złowrogość Humphreya Bogarta i Jamesa Cagneya. Dywagacje filmowe są tutaj istotnie zastanawiające – lepszym Quasimodo był Lon Chaney w Dzwonniku z Notre Dame z 1923 r, czy Charles Laughton w Dzwonniku… z 1939 r?,

Soundtrack – popisy rodem z lat sześćdziesiątych we współczesnym horrorze 

Jedną z większych zalet 3 from Hell jest ręka Roba Zombie do doboru utworów towarzyszących obrazowi. Mamy tu więc country w starym stylu Slima Whitmana – It’s a Sin to Tell a Lie, który właściwie koresponduje ze stylistyką horroru. Pamiętamy jak piorunujące wrażenie robiło Midnight, the Stars and You w Lśnieniu Kubricka. Tutaj dostojny utwór towarzyszy scenie serii brutalnych morderstw. Jest też doza funku (The Frame i From Another Time oraz przemierzające przez sceny walki eklektyczne In-A-Gadda-Da-Vida riffem w stylu Claptona w czasach działalności grupy Cream z akompaniamentem hammondowskich organów à la wczesne Deep Purple. Trójka wyrzutków przemierza amerykańskie pustkowie. To punkt wyjścia z Domu 1000 trupów, kiedy to w akompaniamencie Freebird, zbiedzy zostają ostrzelani przez policję. Tym razem finał jest o wiele mniej spektakularny, biorąc pod uwagę wcześniej ukazywane przez Roba Zombiego okrucieństwa. Nie robi wrażenia, lecz przypomina o płonących zamkach stajni Hammera z lat sześćdziesiątych. Drugą część trylogii zamykało piękne Seeds of Memory Terry’ego Reida. Tym razem film wieńczy utwór tego samego artysty – Faith to Arise – fantastyczna piknikowa sielanka twórcy dbającego o złożoność kompozycji, atrakcyjne instrumentarium i zamaszyste wokale.

3 from Hell jest na szybko złożonym obrazem ze strzępów pomysłów, które co rusz odklejają się i kłują w oczy licznymi niedociągnięciami. Na szczęście to też niewątpliwy podskok po ostatnim filmie Zombie – 31. To udana krytyka społeczeństwa, które bezmyślnie hołduje poczynaniom degeneratów i traktuje ich jak idoli. 3 from Hell ma serce, nie ma pieniędzy, ale to wciąż przyzwoity, B-klasowy film drogi z licznymi, wyszukanymi odwołaniami do amerykańskiego filmu i muzyki.

Mateusz Nowakowski

Czas trwania: 97 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Rob Zombie
Scenariusz: Rob Zombie
Obsada: Sheri Moon Zombie, Sid Haig, Bill Moseley, Richard Brake, Danny Trejo
Zdjęcia: David Daniel
Muzyka: Zeuss