Kurier

Gros fanów Władysława Pasikowskiego kilka lat po filmie Reich było raczej przekonanych, że był on ostatnim w jego filmografii. Skończyło się sensacyjne kino z męską przyjaźnią w centralnym punkcie fabuły. Reich, przy którym najczęściej są powtarzane nieprawdziwe tezy, że jest tym „gorszym” filmem Pasikowskiego, uważam za niesłusznie niedoceniony. Przerwę w kinie pełnometrażowym miał rzeczywiście twórca Psów sporą, toteż tym większe bierze fanów zdziwienie, gdy obecnie niemal rokrocznie na afiszach znowu króluje nazwisko Władysław Pasikowski. Jest to aktualnie jedyny polski filmowiec, o którym można napisać, że jest specjalistą od gatunku, tutaj kina sensacyjnego.

Najczęstszym stwierdzeniem, jakie można przeczytać w recenzjach po seansie Kuriera, to jakoby Pasikowski został głosem kina rozliczeniowego i ekspertem od trudnych tematów. Prawdą jest jednak to, że raczej tak wyszło, niż Pasikowski rzeczywiście chciał. To nie jest bowiem twórca, który tematem pisze swoją autorskość, a takie przykłady jak PokłosieJack Strong czy najnowszy Kurier stanowią raczej o fakcie, że Pasikowski jest bardzo dobrym reżyserem, który potrafi pogodzić w fabule strony, wypośrodkować racje, a najważniejsze, czyli pytania, pozostawić widzowi. Jest też twórcą, który nigdy nie oszukiwał i zorientowany widz wie, że ten reżyser jest związany z robotą, a nie osobiście z konkretnym tematem. Zawsze dostaniemy efekt w postaci filmu najlepszego na jaki pozwalają środki realizacyjne.

Kurier to dobrze nakręcony film przy budżecie, którego, jak widać, nigdy by nie było za wiele. Stąd też sceny jak spadochronowe skoki, których nigdy nie było, a jest więcej dymu i wiszący aktor na linach, CGI, które na odległych planach jest rozmazane, by było widać jak najmniej. W końcu postprodukcja, sterylne kadry, te same kolory jak z produkcji polskich komedii romantycznych, a które były raczej wymogiem narzuconym przez koproducentów, partnerów i specjalistów od ustalania targetu, czyli wypadkową wielu kompromisów. Mnie, widza, który woli brud i obraz nieostry od laboratoryjnych fotosów, niezmiernie od lat to razi i z pewnością nie w tym wszystkim tkwią atuty omawianej produkcji. Kurier nie jest superprodukcją w stylu Jamesa Bonda. Pasikowski byłby w stanie wykorzystać każdy budżet i nakręcić każdy film. Scenariusz napisany jest tak, aby znalazły się i twisty i femme fatale i kilka nieźle skręconych strzelanin (kolejna bolączka naszych filmów „akcji”). Szkoda zapewne kilku decyzji, głównie jeżeli chodzi o stylistykę. Nie mam natomiast żadnych zastrzeżeń do obsady.

Kurier który jest filmem powstałym niejako na zlecenie, przy swoim doskonałym tempie jest przede wszystkim świetnie wyreżyserowany. Nawet w momencie, gdy tempo mogłoby być zawieszone, Pasikowski zdaje się mówić: „Lecimy dalej”. Maksymalnie skrócona historia wydarzeń przed powstaniem warszawskim jest krótkim epizodem z życiorysu Jana Nowaka-Jeziorańskiego, gdy ten musi się przedostać do kierownictwa AK i powiadomić ich o decyzjach dowództwa z Londynu. Powstały pod egidą Muzeum Powstania Warszawskiego tytuł rzeczywiście w finale skręca w kierunku głosu „za” powstaniem. Jednak nawet jeżeli niewyraźnie słychać tu myśl przewodnią o samobójczym wymiarze akcji, to przebija przez scenariusz ton zrywu wolnościowego ludzi, którzy mają już dość i po prostu „chcą się bić”. Pasikowski, o czym wspomniałem, nie ucieka od narzuconej wersji, ale w swoim zachowawczym, dalekim od oceny stylu daje się wypowiedzieć (szczerze i z przekonaniem) stronom, które uważały powstanie za błąd.

Za seans dziękuję sieci kin

7/10 - dobry

Czas trwania: 114 min
Gatunek: dramat, sensacyjny, historyczny
Reżyseria: Władysław Pasikowski
Scenariusz: Władysław Pasikowski, Sylwia Wilkos
Obsada: Philippe Tłokiński, Patrycja Volny, Grzegorz Małecki, Zbigniew Zamachowski, Mirosław Baka
Zdjęcia: Magdalena Górka
Muzyka: Jan Duszyński