Azumi

Japoński film akcji Azumi, jidai-geki z fabułą, luźną adaptacją mangi Azumi stworzonej przez Yū Koyame (która dobiła do 48 zeszytów) wkomponował się idealnie w stylistykę, którą wówczas operował reżyser Ryuhei KitamuraAzumi opowiada o mrocznym okresie w historii kraju ogarniętego wojną. Nie ma nadziei na unormowanie i uspokojenie sytuacji inaczej niż za pomocą miecza. Zostaje zawiązana grupa wśród małoletnich jeszcze wojowników – sierot po wymordowanych na wojnie. Całe życie szkolą się pod okiem wielkiego mistrza, by pod koniec swojego treningu podjąć się misji wyrównania rachunków i zaprowadzenia porządku.

Azumi, manga, która nie uciekała od brutalności, z pewnością musiała zainteresować japońskiego filmowca. Jednak gdyby Kitamura nie przechylił miejscami ciężaru opowieści w klimaty fantasy, Azumi byłby filmem bardzo dobrym. Jednak nawet i te osobliwe elementy nie zaszkodziły mu zbytnio. Trzeba bowiem Azumi pokochać z całym jej przegiętym inwentarzem: odrealnionymi pojedynkami (Azumi kontra setki oponentów), ekscentrycznymi przeciwnikami wyjętymi wprost z kart mangi i w końcu z akcją, która jak to u Kitamury rządzi się swoimi prawami nie robiąc sobie nic z realiów tego świata. Reżyser bowiem nie przejmuje się zbytnio zapewnieniem w swoim filmie małego chociaż procentu wiarygodności i skupia się tylko na elementach rozrywkowych.

Trzeba się więc szybko wpasować w specyficzny klimat i machnąć ręką na niektóre niezrozumiałe pomysły, jak te z pierwszych scen. Ostatni test dla dziesięciu wojowników jest słabo umotywowany i wytłumaczony przez mistrza, w zamyśle miał być zapewne niezwykle dramatyczny, w rezultacie wyszedł osobliwy i kuriozalny. Takich momentów jest jeszcze wiele, ale nie przeszkodziły mi w całym, pozytywnym odbiorze. Azumi jest krwawa, sceny wyśrubowane w swoim przaśnym kreowaniu ekranowej przemocy, a krew Kitamura leje nie bacząc na koszty. Mocnym atutem dla mnie byli bohaterowie, w tym główna postać. Delikatna, niewinna, a jednak mordercza. Jako skąpo odziana wojowniczka prezentowała się świetnie i była wyśmienitym kontrastem dla rozgrywającej się rzezi. I jak zawsze mogę się dziwić tylko opiniom, jakoby była jedynym wabikiem, niezwykle apetycznym, bo ta estetyka przedstawiania azjatyckich dziewczyn zawsze była dla mnie przede wszystkim aseksualna. Dobrze są przedstawione wszystkie postaci włącznie z antagonistami (być może przede wszystkim z nimi). Doskonale przerysowanymi, nawet karykaturalnymi, którzy wkomponowali się idealnie w klimat filmu. Może nie ma tu wyjątkowych emocji, napięcia też jest niedużo, a jednak seans upływa przyjemnie, nie dłuży się (pomimo swoich dwóch godzin z hakiem), a ciągła posoka wnet zaleje tych kilka wybrakowanych dziur.

Do wyszperania na CDA

7/10 - dobry

Czas trwania: 142 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Ryūhei Kitamura
Scenariusz: Mataichiro Yamamoto, Isao Kiriyama
Obsada: Aya Ueto, Yoshio Harada, Aya Okamoto, Kazuki Kitamura
Zdjęcia: Takumi Furuya
Muzyka: Taro Iwashiro