Renegaci (1989)

"Renegaci" (1989), reż. Jack Sholder. Recenzja filmu.

Renegaci stanowią świetny przykład na potwierdzenie przysłowia: „Nie wszystko złoto, co się świeci”, a w tym przypadku – nie każdy sensacyjniak z lat 80-tych jest fajny. W zasadzie całość można by skwitować zdaniem: „Film miał potencjał, ale coś się nie udało”. Tak się złożyło, że ja doskonale wiem co się nie udało…










Buster McHenry (Kiefer Sutherland) gliniarz z Filadelfii nienawidzi gliniarzy. Przed laty jeden z tych skorumpowanych zniszczył karierę jego ojca, również gliniarza. Teraz prowadząc krucjatę przeciwko sprzedajnym policjantom, Buster próbuje przeniknąć do grupy bandziorów, by w końcu doprowadzić osobistą vendettę do finału. Podczas napadu na jubilera i nawet znośnego pościgu po filadelfijskich przedmieściach w karty scenariusza popełnionego przez Davida Richa  wkradł się iście szatański pomysł (to był jego jedyny scenariusz do pełnego metrażu, oprócz niego rozpisał akcję dwóch odcinków MacGyvera i tyleż samo serialu Stargate): „Hej! A może złodziejowi w czasie pościgu spodoba się włócznia indiańskiego szczepu i tym samym do akcji włączy się Indianin, który będzie chciał ową włócznie odzyskać?”. Parafrazując pytanie Stanisława Anioła: „Ja powiesiłem zielone, pani brązowe. No i jak to teraz wygląda?”, pozostawię je jednak bez znanej miłośnikom serialu Alternatywy 4 odpowiedzi.

"Renegaci" (1989), reż. Jack Sholder. Recenzja filmu.
Indianina Hanka Storma zagrał mój „ulubieniec” – Lou Diamond Phillips. Rzeczywiście mogę być w tym przypadku nieobiektywny, bo naprawdę darzę Lou antypatią szczególną. Gdy do akcji wrzucono oszczep, w chaotyczny sposób wskoczyliśmy w tory filmu kumpelskiego, gdzie gliniarz z metropolii musi wespół ze szlachetnym Indianinem połączyć siły i doprowadzić sprawę do końca.

"Renegaci" (1989), reż. Jack Sholder. Recenzja filmu.
Nie pomógł Kiefer Sutherland. Nie pomógł fajny podkład muzyczny Michaela Kamena – kompozytora muzyki do Zabójczej Broni, którą tu zresztą „słychać” w niektórych partiach. Nie pomógł też ciekawy koncept na zderzenie kultur, gdzie rzeczywiście tkwił potencjał na pokazanie bardziej dramatycznych różnic pomiędzy Hankiem a Busterem, a nie tylko tych związanych z manierami. Ok, próbowano… Hank wyciągnął Bustera z objęć śmierci posługując się szamańskimi sztuczkami, a finał stanowił jednoznaczny przykład, że każdy korzysta z tego co potrafi i do czego został przyuczony w środowisku (Buster wykańcza akcję na motorze, a Hank jadąc na oklep na wierzchowcu). Niestety, twórcy zapomnieli, że zmiana nastawienia do siebie dwójki bohaterów to nie wszystko. Chemia i coś nienamacalnego, lecz doskonale wyczuwalnego, powinno stanowić fundamenty pod budowę sukcesu buddy-movie.



Jednak tak naprawdę po seansie można tylko potwierdzić jedno – Jack Sholder to słaby reżyser, a jego Ukryty (1987) z Kyle Maclachlanem i druga część Koszmaru z ulicy Wiązów to jaskółki, które wiosny nie czynią. Pozytywne odczucia dał mi tylko Kiefer, gdy pojawiał się na ekranie. Jako jedyny z całej ekipy wczuł się w klimat dogorywających ejtisów.

5/10 - średni

Czas trwania: 106 min
Gatunek: Dramat, Sensacyjny
Reżyseria: Jack Sholder
Scenariusz: David Rich
Obsada: Kiefer Sutherland, Lou Diamond Phillips
Zdjęcia: Phil Meheux
Muzyka: Michael Kamen