Friday, księga pierwsza: Pierwszy dzień świąt

Jest ich dwójka, Lancelot i Friday.

Friday Fitzhugh to gniewna dziewczyna, bystra, energiczna i z charakterem. Odważna i zadziorna, ale też maskująca swoją kruchą naturę. Bo Friday rozkwita, łatwo ją zranić, ma też nieprzepracowane traumy. I taką ją poznajemy, na młodzieńczym rozdrożu, pomiędzy niepewnością, przeszłością i uwikłaniem się w uczucia.

Lancelot Jones, lokalny mózgowiec u którego rad zasięga policja. Od zawsze tropił rzezimieszków, rozwiązywał zagadki, pomagał w kryminalnych sprawach. Ok, na początku były to tajemnice szkolne, ale z czasem się rozwijał, a ciemność zaczęła przyglądać mu się badawczo.

FridayFriday, czyli young adult VD koszmary rodem z Lovecrafta.

Komiks young adult na okultystyczną melodię? Bardzo proszę. Friday to osiemnastolatka, Wróciła na chwile z koledżu do rodzinnego miasteczka. To ta znana wszystkim mieścina, w której akcję najczęściej umieszcza Stephen King w swoich powieściach. I tutaj, u Eda Brubakera (scenariusz), Marcosa Martina i Muntsy Vicente (rysunki) nie jest inaczej. Stała menażeria mieszkańców nie zmienia się od dekad. Co tam dekad, od stu lat jest tak samo! Tak samo na ulicach, tak samo w domach i pewnie tak samo na obrzeżach miasta gdzie czai się zło. I o tych koszmarach i o mroku jest Friday.

Friday to opowieść o małoletnich detektywach. No, niezupełnie już takich małoletnich, bo ich historia sięga do czasów licealnych, ale wówczas była tylko zabawa. Sprawy, które rzeczywiście można było ogarnąć w wieku nastoletnim. Właściwa akcja rozpoczyna się, gdy Friday wraca do miasteczka po nauce na studiach. I tak jak napisałem, nie zmieniło się w miasteczku za dużo. Lancelot wciąż trapi złoczyńców, tylko sprawy są jakby poważniejsze. Tak jakby zło czekało, by detektywi byli starsi i by pojedynek był bardziej wyrównany.

Bardzo spodobała mi się koncepcja, rysunki są niezwykle dynamiczne, kolory żywe. Bohaterowie wyglądają jakby byli w ciągłym ruchu, nieustannie w gorączce, chociaż zdarzają się przecież chwile na długie wytchnienie, bo to wciąż young adult, komiks o dorastaniu, inicjacji. Brubaker we współpracy z rysownikami połączył sprawnie nastoletnią burzę hormonów z kipiącą na obrzeżach kadrów złowrogą siłą. Zagrało na medal, nic nie wychodzi przed szereg – w ciągłym zwarciu jest kryminalna sprawa wykraczająca poza normalne dochodzenie policji z czymś, co było dla dzieciaków najważniejsze, a jak się okazało, jest ulotne. Lovecraftowski anturaż (choć w zestawieniu z młodzieżówką to bardziej Stranger Things), masa zapożyczeń z popkultury, za rogiem niezły bestiariusz, sporo psychodelii.  A rzecz kończy się mistrzowskim cliffhangerem. Szukam drugiego tomu.

Patryk Karwowski
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Marcos Martin, Muntsa Vicente
Ilość stron: 120
Tłumacz: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Wydawnictwo: Nagle!
Format: 170 x 260 mm