Zima naszej goryczy

Mój trzeci Steinbeck. Tak bardzo inny, a jednocześnie tak podobny w swojej nieprzeniknionej naturze do Na wschód od Edenu i Grona gniewu. Te dwa arcydzieła amerykańskiego pisarza ustawiły niejako moją optykę. Byłem przygotowany na wiele, ale tego się nie spodziewałem. Byłem przygotowany, ale jednocześnie bałem o losy bohaterów powieści Zima naszej goryczy. Dlaczego? Bo już wiem do czego John Steinbeck jest zdolny. Poznałem przecież zło ostateczne w Edenie, bo kto raz poznał Kathy, ten będzie miał ją po na zawsze z tyłu głowy. Tak było, ale z Zimą naszej goryczy zaczęło się inaczej! Byłem oczywiście nieufny, bo jak to tak, odmalować sielską naturę miasteczka, z wszystkimi barwnymi mieszkańcami, nieco smutnymi, śmiesznymi, rozgoryczonymi i tak bez żadnego wyraźnego pesymizmu brnąć w tej opowieści o skromnym i uczciwym człowieku?

Poznajemy więc Ethana Hawleya, którego rodzina szczyciła się niegdyś uznaniem i niezłym majątkiem. Ale to było kiedyś, dzisiaj trzeba żyć z opuszczoną głową. Tak przynajmniej żyje rodzina Ethana. Nie wychylają się, tkwią bez większych aspiracji w swoich rolach. Nie jest to przygnębiające, Ethan ma pracę, jest na stanowisku ekspedienta w sklepie. Rodzina się kocha, jest ze sobą, ludzie się wspierają i cenią Ethana. Nikt złego słowa o nim nie powie. W sklepie mężczyzna robi wszystko i rzeczywiście jest uczciwy jak mało kto. Ma znajomych, przyjaciół, a koleżanka  żony przepowiedziała mu w kartach przyszłość. Ma być bogaty, ma mieć fortunę, nazwisko Hawleya ma znowu coś znaczyć.

O czym jest tak naprawdę Zima naszej goryczy zrozumiecie w ostatnich rozdziałach, a cała dymna zasłona zostanie rozwiana przy ostatnim akapicie. Steinbeck mówi wtedy, że jakbyś uważnie nie patrzył na bliską ci osobę, ta zawsze będzie w stanie ukryć to, co ją boli, rozdziera, a w rezultacie niszczy. Ale nie tylko, bo ta konkretna Zima naszej goryczy opowiada o moralności wystawionej na ciężkie próby. Zasady czy wspomniana uczciwość jest w ciągłym starciu z przeświadczeniem ludzi z powojennej Ameryki (to ważny element), że aby dojść do władzy i bogactwa wszystkie chwyty są dozwolone. Ethana boli wiele rzeczy, między innymi upadek wzorców zachowań, którym był zawsze wierny. Tak go wychowano, tak stara się wychować dzieci. Cóż z tego, skoro chciwość sączy się po okolicy jak nowotwór, którego nie sposób zatrzymać.

Ja naprawdę długo myślałem (choć pewien rodzaj niepokoju towarzyszył mi od początku), że to wyborna książką do zekranizowania przez Martina McDonagha. Rozumiecie? Małe miasteczko, główny bohater jest inteligentny i oczytany, potrafi być kąśliwy, a poszczególne postaci wpadają w pułapki zastawione przez samych siebie. Ot, taki ciąg kilkunastu epizodów, które łączą się w niegroźnych życiowych incydentach. Napisana lekko, choć niezwykle zadziornie i pełna kłębiących się podtekstów ze strony Ethana, myśliciela i człowieka bardzo skomplikowanego. Uśpił więc moją czujność Steinbeck. Niby był zabawny, odmalował krajobraz pełen barwnych postaci. Bohaterem uczynił mężczyznę uczciwego i dobrego. A w finale, w ostatnim akapicie, tak ścisnął za gardło, że przełknąć się tych słów nie dało. Dla mnie to książka o ukrywaniu się, pozorach i przegranej walce.

Patryk Karwowski

Autor: John Steinbeck
Tłumaczenie: Bronisław Zieliński
Ilość stron: 416
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?