Premiera

Jeden z moich ulubionych cytatów Johna Cassavetesa: „We only have two hours to change people’s lives” wiele mówi nie tylko o jego kinie, ale też sporo o nim jako o reżyserze. Ten cytat to dowód determinacji Cassavetesa i tego jak poważnie traktuje medium, któremu poświęcił, dosłownie, życie. Bo Cassavetes nie szedł na ustępstwa (jeżeli już, to niezwykle rzadko) i w swoim kinie autorskim opowiadał tylko szczerze i tylko wprost. Metafory? A jakże, ale ze swoją kamerą był zawsze najbliżej jak się tylko dało przy ludzkich bolączkach i pragnieniach, przy miłości, strachu, zwątpieniu, czasem nadziei (choć najczęściej ulotnej).

Premiera dotyczy wystawianej hucznie na Broadwayu sztuki Druga kobieta, a w zasadzie planów wystawienia tejże sztuki. Zanim do premiery dojdzie odbędzie się jeszcze kilka prób i pokazy przedpremierowe. My, widzowie, będziemy mieli wgląd w cały proces przygotowań. Wcześniej wszystko szło gładko, temat sztuki jest uniwersalny, opowiada o próbie pogodzenia się z przemijaniem. Łatwo napisać, jak się okazuje trudniej wykonać, szczególnie gdy dojdzie do momentu krytycznego w życiu głównej aktorki. Upływający czas i kruchy los człowieka Myrtle Gordon zrozumie w momencie tragicznej śmierci jej siedemnastoletniej fanki. Gdy po wyjściu z jednej z prób aktorka jak zwykle z trudem przebijała się przez tlumy wielbicieli zamieniła kilka słów z młodą dziewczyną. Ta, zaślepiona i wpatrzona w idolkę niepomna na ostrzeżenia wybiegła na jezdnię za odjeżdżającą limuzyną. Śmiertelne potrącenie przez samochód widziała Myrtle. To był dla niej moment graniczny, w ułamku sekundy przewartościowała swoje życie, zaczęła wątpić w swoją drogę i nabrała przeświadczenia co do nieuchronności śmierci. A ma przecież grać osobę, która w pewien sposób umiera, zamyka etap młodości (choć już sama jest kobietą w średnim wieku) i akceptuje starość. Ale Myrtle tego nie chce, bo wydaje się jej, że będzie to nie tylko punkt zwrotny w karierze ale też w życiu. Granica między próbami, a jej prywatnym życiem zaczyna się zacierać. Myrtle zmienia tekst nie tylko na próbach, ale i na oficjalnych pokazach przez pierwszą publicznością. Prawdziwy dramat wydarzy się na premierze. Czy Myrtle podoła wyzwaniu? Czy przejdzie godnie przez próg i zaakceptuje to, że człowiek (ona) zaczyna się starzeć?

Cztery dni do premiery w filmie i cztery dni dla nas, widzów. To cztery dni psychodramy, kiedy twórca prezentuje na przykładzie Myrtle swoistą terapię teatrem. To przejmujące i trzymające na krawędzi widowisko. Prawdziwą przyjemnością jest obserwowanie w tej niejednoznacznej roli Genę Rowlands, która zmaga się jako Myrtle, by zaakceptować siebie w nowej roli. Ona rzeczywiście, bardzo nieświadomie, jako bohaterka filmu, przechodzi przez oczyszczający proces. Jej histeryczne zachowania, ale też zmiana tekstu na scenie to tak naprawdę rozmowa z publicznością, próba przepracowania własnego stanu. Dramatoterapią jest więc całkowicie naznaczone arcydzieło Cassavetesa. Spektakl i premiera tegoż to dla głównej bohaterki katharsis. Będzie mogła odrzucić tamtą kobietę i wejść w nową skórę. Dziwnie zapewne to zabrzmi, ale Myrtle „dorośnie” do dorosłości, chociaż jest już w średnim wieku. Była rozkapryszona, wciąż uwielbiana, rzadko krytykowana. Gdy przyszło jej zagrać osobę starszą, poczuła się niepewnie, później rolę odrzuciła, nie słuchała dobrych rad scenarzystki, reżysera, byłego męża. Musiała to przełknąć sama. Ta autoterapia (z wykorzystaniem sztuki scenicznej) doprowadziła do wielu dramatycznych incydentów, włącznie z tym, że była „nawiedzana” przez swoje alter ego (w osobie tragicznie zmarłej fanki), którą musiała „pokonać”. Przez to też można spotkać się z interpretacją Premiery jako horroru.

John Cassavetes nie nakręcił hitu, ba, odniósł komercyjną (kolejną po Zabójstwie chińskiego bukmachera) porażkę. Na realizację Premiery czekał dziesięć lat, a po pokazach i złym odbiorze odłożył film na półkę. Nie chciał go pokazywać, ukrył swoje dzieło przed wścibskimi. W końcu jednak musiał je ponownie zaprezentować. Seanse w 1988 roku i aplauz z pewnością go zaskoczyły. Do szerszej dystrybucji film wszedł dwa lata po śmierci reżysera, w 1991 roku. Cóż, być może do niektórych filmów publiczność musi dojrzeć, tak jak do swojej życiowej roli dojrzała Myrtle Gordon?

 

Patryk Karwowski

Czas trwania: 144 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: John Cassavetes
Scenariusz: John Cassavetes
Obsada: Gena Rowlands, Ben Gazzara, Joan Blondell, Paul Stewart, Zohra Lampert, John Cassavetes
Zdjęcia: Alan Ruban
Muzyka: Bo Harwood

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?