Pod sztandarem nieba

„To przerażające myśleć samodzielnie” – mówi w pewnym momencie siedzący na komisariacie młody mężczyzna do niedawna członek wspólnoty mormońskiej. Zbiór ścisłych zakazów i nakazów, przykazania, wiara w słowa proroka, to wszystko jest bardzo wygodne i nie tylko wśród rzeczonej społeczności, a po prostu w związkach wyznaniowych.

Z reguły obchodzę szerokim łukiem tytuły nawiązujące w jakiś sposób do rozważań religijnych, bo dla mnie temat wiary to dywagacje porównywalne do rozważań na temat istnienia Yeti (w zasadzie dyskusja o Yeti lub potworze z Loch Ness mogłaby być dla mnie zdecydowanie bardziej zajmująca). Pod sztandarem nieba potrafił mnie jednak skutecznie zaintrygować, bo pokazuje dobitnie jaki wyłom w ludzkiej świadomości robi fundamentalizm, w tym przypadku Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (LDS) z jego najbardziej skrajnym odłamem. Na początku miałem nadzieję na powtórkę z serialu Detektyw (True Detective), bo atmosfera uderzała nieco we wspomniany wybitny tytuł, a szczególnie pierwszy sezon z udziałem McConaugheya i Harrelsona. Detektyw pozostaje jednak niedoścignionym wzorem, ale Pod sztandarem nieba zaoferował bardzo wiele. Jest to przede wszystkim historia autentyczna, oparta na książce Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija autorstwa Jona Krakauera. Krakauer bada w niej sprawę bestialskiego mordu rytualnego z 1984 roku, w której zamieszani byli członkowie FLDS (fundamentalistyczny odłam LDS). W książce autor zestawił historię współczesną z ewolucją kościoła, a w serialu dodatkowo dostaliśmy wciągającą opowieść detektywistyczną, czyli sprawę w którą zaangażowany jest policjant Jeb Pyre (Andrew Garfield) notabene mormon. Zresztą w całym miasteczku ilościowo góruje nad innymi społecznościami ta mormońska, a że członkowie kościoła raczej się znają (chociażby z widzenia), śledztwo zatacza kręgi niemalże po sąsiedzku. Zbrodnia, szczegóły wiary, odłamy kościoła, to wszystko rzutuje na detektywa, który prowadzi własną rodzinę podobną drogą. Jednak twórcy są dość uczciwi, a ja mogę zgodzić się z notką umieszczoną na stronie wydawnictwa „Nie każdy mormon jest bestią. Nie każdy jest poligamistą. Ale zbrodnia z lipca ’84 jest faktem.”

Pod sztandarem nieba laikom w sprawie mormonizmu daje dobry materiał poznawczy. Cofamy się w wydarzeniach do czasów Josepha Smitha (to jemu ukazał się anioł Moroni) i filtrujemy historię przez doznania współczesnego człowieka, żyjącego według zasad mormonizmu „łagodnego”. Jest więc kochająca i oddana żona, piękne córki stojące na progu chrztu (po ósmym roku życia). To wszystko rozbija się o mord popełniony w imię zasad tego samego kościoła, bo, tu najważniejszy „druzgocący” argument szaleńca „ojciec niebieski dał mi wyraźny znak”.

Serial dostarcza niemałych emocji – obserwujemy ludzi uwikłanych w absurdalne dogmaty, a wszystko musi rozpracować policjant, który teoretycznie powinien znać sprawę od podszewki. Inne ciekawe kwestie dotyczące sprawy prezentuje policyjny partner Bill Taba, Indianin z plemienia Pajutów. Ich relacje (świetna chemia między aktorami) to kolejny atut tego nietuzinkowego serialu. Pajut chłodnym okiem patrzy na całość, wydaje się (i tak jest w rzeczywistości), że zna życie lepiej niż nawiedzona rzesza mormonów. Pomimo tak okrutnego wymiaru zbrodni, twórcy nie oceniają wiary, a jedynie prezentują skutki radykalizujących się członków religijnych odłamów. Fanatyzm to zło oczywiste, a Pod sztandarem nieba, przy całej religijnej aurze dość szczegółowo zagłębia się w temat. Religijna otoczka nie szkodzi, dodaje kolorytu, a Andrew Garfield wypada przekonująco w roli miotającego się człowieka. Nie traci wiary, ale otwiera się na odpryski.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 7 x 63 – 88 min
Gatunek: dramat, kryminalny
Twórca: Dustin Lance Black
Reżyseria: David Mackenzie, Courtney Hunt, Isabel Sandoval, Thomas Schlamme
Scenariusz: Dustin Lance Black, Emer Gillespie, Gina Welch, Brandon Boyce
Obsada: Andrew Garfield, Sam Worthington, Daisy Edgar-Jones, Denise Gough, Wyatt Russell
Zdjęcia: Gonzalo Amat
Muzyka: Jeff Ament, Josh Klinghoffer, John Wicks
PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?