Zepsuta krew

Niewyobrażalne, nawet niepojęte, a przecież prawdziwe. Z drugiej strony każdy przypadek przekrętu może dziwić, zaczynając od metody na wnuczka, po afery z piramidami finansowymi czy firmę Theranos, o której opowiada ośmioodcinkowy serial Zepsuta krew. Serial został nakręcony w oparciu (oprócz rzecz jasna faktów) o podcast The Dropout, w którym prowadząca go Rebecca Jarvis opowiedziała historię Elizabeth Holmes, założycielki Theranosa. Sąd uznał Elizabeth Holmes za winną w 4 z 11 stawianych jej zarzutów. Wyrok zostanie ogłoszony 17 października 2022 roku (śledzę temat, zmieniono termin z 26 września nie podając powodu). Jeżeli ktokolwiek choć trochę czytał o sprawie królowej z Doliny Krzemowej, ten z pewnością wie z jakiego kalibru przekrętem mamy do czynienia.

Przyznaję, że wizja była odważna. Holmes była ambitna, ale technologicznie ludzkość nie była i nie jest na to gotowa. Kamienie milowe z rodzaju tych, które potrzebne są do rozgryzienia rzeczonego problemu (o którym za chwilę) nie pojawiają się w ciągu kilku lat, a raczej na przełomie dziesięcioleci. Poczekamy więc na „cudowny” wynalazek Elizabeth Holmes jeszcze długo, a na pewno dłużej niż zakładała i dłużej niż obiecała inwestorom. Holmes chciała bowiem, w dużym skrócie, zminiaturyzować laboratorium do małego podręcznego urządzenia, które mogłoby stać koło gofrownicy, radia czy pojemnika na pieczywo. Gdy miałbyś ochotę, mógłbyś zrobić sobie test krwi z jednej malutkiej kropelki po nakłuciu palca. Wyniki miałbyś od ręki i nie robiłbyś już badań raz na rok (albo i rzadziej), a mógłbyś kontrolować swój organizm jeszcze lepiej. Przełom ogromny, bo wczesne wykrycie jakiejś choroby oznaczałoby szybszą interwencję, więc robiąc test przy porannej kawie, wiedziałbyś, że po pracy trzeba pojechać do specjalisty. Wspaniały pomysł, dzisiaj jeszcze niemożliwy do realizacji. Wielu jednak uwierzyło (wielu, wielu), wielu zainwestowały miliony dolarów (kilkaset milionów), a Theranos był na ustach wszystkich z branży.

Elizabeth Holmes rzeczywiście jest osobą szczególną. Prymuska, która chciała rzucić świat na kolana z wyjątkowo przerośniętymi ambicjami. Ambicja, by coś stworzyć pożerała ją ustawicznie. Nie chciała się spóźnić, a przede wszystkim chciała wsiąść do tego pociągu, w którym siedział Steve Jobs. Gdy Elizabeth Holmes miała 19 lat, jej majątek szacowano na 4,5 miliarda dolarów. Grubo, a miało być jeszcze grubiej. Summa summarum firma Theranos tak zwodziła inwestorów, że ci wciąż ładowali krocie w urządzenie, które nie miało szans działać. To wprowadzone na rynek było zawodne, dawało nieprawidłowe wyniki, część testów było robionych na urządzeniach Siemens (gabarytowo, w porównaniu do Edisona, czyli maszynki Theranosa, to były kolosy, ale działały). Tysiące ludzi dostało złe diagnozy, setki straciło pieniądze, kilkaset osób piastujących ważne stanowiska w rządzie USA dało się nabrać. Koniec, chociaż historia trwa dalej

Antagonistka, inaczej o niej pisać nie można, nie została jednak odczłowieczona, a pokazana z pewną dozą dystansu. Trudno ją sklasyfikować i wydać opinie. Wiedziała co robi, ale plany miała z rodzaju „zbudujmy wehikuł czasu”. Co stało za jej „sukcesem”? Młoda, inteligentna, ładna dziewczyna kupiła zaufanie starszych panów tym, że wzbudzała w nich coś na kształt uczuć rodzicielskich. Po trosze. A serial? Majstersztyk w budowaniu napięcia głównie dzięki fantastycznej reżyserii i głównej aktorce. Oczywiście najlepiej, gdyby widz nie znał kulisów sprawy, jednak nie przeszkadza to w odbiorze. Serial jest pierwszorzędnie zrealizowany. Poznajemy główną bohaterkę jako dziewczynę, która wyróżnia się na tle rówieśników. Wynika to zapewne z jakiejś części osobowości, która odpowiada za bycie liderem. Dostała się na Stanford, prestiżową uczelnię, dzięki stypendium naukowemu przyznawanemu garstce. Szła jak burza, ale uczelnię rzuciła. To wszystko w Złej krwi jest, a prym wiedzie i w głównej mierze przykuwa naszą uwagę odtwórczyni głównej roli, czyli Amanda Seyfried. Aktorka zrobiła wiele, by przeobrazić się w młodą bizneswoman. Wystarczy obejrzeć fragment jakiegokolwiek wywiadu, by móc się przekonać, że Amanda Seyfried jest jak kameleon. Sposób chodzenia, gesty, spojrzenie, ale też fantastycznie zmodulowany głos (Elizabeth Holmes ma dość specyficzny, mocny i głęboki tembr) to nie wszystko, bo aktorka rzeczywiście ma na tyle dużo charyzmy, że nie można od niej oderwać wzroku. Mocne są sceny, gdy wywiera nacisk na podwładnych, ale też wyjątkowo zapadające w pamięci są te momenty, gdy jest sama. Wydaje mi się, że Amanda Seyfried (jest również producentką serialu) chciała pokazać (udało się jej), że Elizabeth Holmes zmieniła się na przestrzeni lat i zmieniał się jej „biznesplan”. Początek był obiecujący, chęci szczere, ale gdy weszło się tak głęboko w zakrzywianie rzeczywistości, trzeba było brnąć. To zaszło za daleko.

To fascynujące, jak ze skądinąd znanej historii, z powszechnie dostępnymi szczegółami, udało się wyciągnąć tyle napięcia i emocji. Zdaję sobie też sprawę, że wyjątkowo dużo piszę o samym przypadku Theranosa, mniej o produkcji, ale nie może mi to wyjść z głowy. Wizjonerka, która sprzedała niedziałający produkt i zaistniała na rynku na taką skalę, nie daje mi spokoju, bo to zakrawa na masową hipnozę, Nie chodzi tu bowiem o milion dolarów, czy o 100 milionów, a o to, że na podwalinach szmelcu zostało stworzone imperium wartości miliardów dolarów. Przerażające, ale przyznacie, również intrygujące.

 

Patryk Karwowski

Czas trwania: 8 x 45 – 55 min
Gatunek: dramat
Twórca: Elizabeth Meriwether
Reżyseria: Michael Showalter, Francesca Gregorini, Erica Watson
Scenariusz: Elizabeth Meriwether, Matt Lutsky, Hilary Bettis, Dan LeFranc, Liz Hannah, Wei-Ning Yu,
Elizabeth Heldens, Sofya Levitsky-Weitz
Obsada: Amanda Seyfried, Naveen Andrews, Stephen Fry, Michel Gill, Bill Irwin, William H. Macy
Zdjęcia: Michelle Lawler, Jonathan Furmanski, Blake McClure
Muzyka: Anne Nikitin