Batman

Ten nietoperz jeszcze nigdy nie siedział na grzędzie tak blisko kruka. Słowem wstępu napisałem o największej zalecie nowego Batman, czyli o stylistyce, która trafiła mnie bezpośrednio w serce. Owszem, trafiła, ale jednocześnie pozostawiła nienasyconym. Z nowym Batmanem, za którego reżyserię wziął się Matt Reeves jest jak, pozwolę sobie na kulinarne porównanie, świetnie wyglądającym posiłkiem, do którego nas jednak nie dopuszczono (albo przynajmniej poskąpiono co lepszych kęsów). Zaczęło się bardzo dobrze, a skończyło tylko dobrze. Zadowolony jednak jestem.

Najczęściej przywoływanym słowem w przypadku recenzji tegorocznego Batmana jest ‚noir’. I ja myślałem, ze od noir się w swoich wrażeniach nie opędzę, bo seans lepiej zacząć się nie mógł. Kamera sunie po Gotham City, w którym nigdy nie nadają w telewizji prognozy pogody. Nie ma sensu, cięgle pada. Batman prawie jak bohater jednego z czarnych kryminałów opowiada jako narrator jak to w mieście jest źle. beznadziejnie i ponuro. I widzę oczyma wyobraźni tego zniszczonego przez traumatyczne przeżycia z dzieciństwa Bruce”a Wayne’a, który nigdy nie przepracował swoich tragedii w należyty sposób. Po trosze taką postać dostałem. choć do pełnego noir sporo brakuje. Jest to Batman inny, a przez to nomen omen dość świeży w kontekście pokazania tego bohatera na ekranie. Wydaje się być zrezygnowany, a jednak walczy. Wątpi w słuszność swoich postępować, ale wciąż próbuje, zatyka jedna dziurę z wylewającym się na ulice kryminałem, bandziory wchodzą przez trzy kolejne otwory. Ale Batman robi to wszystko, bo pogodził się ze swoją rolę odszczepieńca i Pattinson doskonale to pokazał. Blisko mu i do wspomnianego mimochodem Kruka (wciąż nieodżałowany Brandon Lee), ale również dość blisko tym razem, moim zdaniem, do Punishera. W całości główny bohater prezentuje się bezsprzecznie jako osoba chora, z pewnego rodzaju zaburzeniami. Jest schizofrenikiem, a chociaż do postawienia takiej diagnozy wypadałoby być specjalistą, to jednak zachowanie (trudność w nawiązywaniu relacji, wygląd, rodzaje aktywności) daje pewien pogląd.

Batman jest w wersji Reevesa odludkiem i przez to bardzo pasuje mi do koncepcji bohatera, który dźwiga pewne brzemię, ale nie zdaje sobie (jeszcze) z tego sprawy. Nie wie bowiem, że taplając się w tym samym szambie co kryminaliści, może być nadzieją dla Bogu ducha winnych cywili, którzy widząc go zyskują wiarę, że nie wszystko co brodzi po kolana w przemocy jest dla nich złe. Ktoś wchodzi do rynsztoka, byś ty nie musiał tego robić.

W którym miejscu mam więc mały problem z filmem? Cóż, najwyraźniej nie mam umiaru, bo widząc tak pierwszorzędnie wykorzystaną stylistykę, chciałbym żeby Batman cierpiał jeszcze bardziej, bo to tego typu bohater. No i przydałoby się nieco więcej ikry w scenach akcji. Z drugiej strony to również niejako konsekwencja twórcy, który ze swojego „Batmana” nie tworzy klasycznego blockbustera, a raczej dramat nie tyle o wychodzeniu z mroku, co robieniu z tego mroku pożytku. Nie chciałbym się jednocześnie bawić w żonglowanie plusami i minusami, bo wyjątkowo nie mam ochoty robić tego Pattinsonowi, szanuje każdą decyzję reżysera włącznie z tym, ze zdecydował się przeciągnąć nas przez trzy godziny, chociaż ewidentne materiał nadaje się na pięcioodcinkowy mini serial. Totalnie oddaje pokłony Pattinsonowi, cieszę się z każdego dzikiego spojrzenia Pingwina, biję brawo nad wyborem Paula Dano do roli Riddlera i puszczam oko do Zoë Kravitz, która świetnie wypadła jako Catwoman. Podoba mi się pomysł na wykreowanie fabuły na podobieństwo kryminalnej zagadki (trochę Finchera, trochę Piły) i kluczenia po tropach i adresach. Przedstawionych tematów jest tu wiele zaczynając i kończąc na życiu w iluzorycznym przekonaniu o tym, ze jeżeli coś wydaje się nieskalane, czyste i sprawiedliwe to takie pewnie jest. Niekoniecznie, co obrazuje chociażby kiepskim pomysłem stawiania pomników za życia.

Ile by jednak nie pisać dobrych i złych rzeczy o Batmanie (więcej jest dobrych) pozostaje mi cieszyć się niezmiernie z jednej. Matt Reeves poszedł swoją droga, nie zrobił kina rozrywkowego i przedstawił się jako cholernie zdyscyplinowany reżyser. Jak ma być pesymistycznie i ponuro, to od początku do końca. I tak było.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 176 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Matt Reeves
Scenariusz: Matt Reeves, Peter Craig
Obsada: Robert Pattinson, Zoë Kravitz, Paul Dano, Jeffrey Wright, John Turturro, Peter Sarsgaard, Andy Serkis, Colin Farrell
Zdjęcia: Greig Fraser
Muzyka: Michael Giacchino

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?