Długa noc – sezon pierwszy

Ta noc rzeczywiście nie należała do udanych w życiu Nasira Khana, młodego Pakistańczyka, studenta, który został zaproszony na studencką imprezę. Historia jakich wiele, wziął bez pytania samochód ojca, taksówkę, zaczął krążyć po ulicach Nowego Jorku w poszukiwaniu podanego przez znajomego adresu. Na światłach wsiadła dziewczyna, młoda, piękna, z filuternym uśmiechem. Gdy hormony buzują, a dziewczyna patrzy na Pakistańczyka przyjaznym okiem na chwilę po 11 września, ciężko tego spojrzenia nie odwzajemnić. Tło wydarzeń jest bowiem w Długiej nocy bardzo ważne, a sytuacja muzułmanów w Wielkim Jabłku po zamachach z 2001 roku rzeczywiście była nie do pozazdroszczenia. Amerykanie wzięli na celownik wszystkich pochodzących z konkretnego rejonu obcokrajowców i uprzykrzali im życie w różny sposób. Oczywiście przemoc skierowana w niewinnych ludzi powinna być uważana tylko za bandycki akt, ale też i wściekłość społeczeństwa powinna być zrozumiana. Tak więc Nasir, można napisać, polubił swoją pasażerkę, jak zresztą można było szybko stwierdzić, z wzajemnością. Zaiskrzyło zapewne głównie z powodu odurzenia i w takim stanie nie sposób wyrwać się z przyjemnej chwili. Przejażdżka po mieście, o imprezie można już było zapomnieć. Piwo na brzegu east river, poczęstunek ecstassy, tequila w kamienicy już u niej, kilka ścieżek amfetaminy i seks na piętrze. Pobudka kilka godzin później w kuchni przy otwartej lodówce i decyzja o powrocie do domu. Gdy Nasir chciał się już pożegnać z nowo poznaną dziewczyną odkrył, że ta leży zaszlachtowana na łóżku. Tu nie ma czegoś takiego jak racjonalne myślenie tylko impuls o ucieczce i wszystko co zrobił Nasir od tego momentu jestem w stanie zrozumieć. Spanikował, uciekł do samochodu. Został zatrzymany, na komisariacie wylądował niedługo potem. Dowodów jest bez liku, ale chłopak rzecz jasna do winy się nie przyznaje. W jego obronie staje adwokat z szeregiem natręctw w pakiecie (genialny John Turturro), naprzeciwko stanie cała reszta. Wszystko przemawia na niekorzyść Nasira, a jednak coś się tutaj nie klei.

To miał być serial Jamesa Gandolfiniego. Został producentem, miał zagrać główną rolę. Prace rozpoczęły się w 2012 roku, pilot Długiej nocy miał być oparty na jednym z odcinków brytyjskiego serialu System sprawiedliwości (Criminal justice). Śmierć Gandolfiniego przystopowała pracę na chwile. Do głównej roli brano pod uwagę Roberta De Niro, a ostatecznie adwokata stojącego teoretycznie na przegranej pozycji zagrał John Turturro. To ten typ serialu, w którym wszyscy widzowie są mądrzejsi od detektywów, prawników, śledczych. Oczywiście każdy widz w mig znalazłby podejrzanego (z winnym byłoby trudniej), nacisnął mocniej świadka, skierował sprawę na właściwe tory. Ale przypominam, że nas tam nie ma, a nakręcona w niezwykle realistyczny sposób Długa noc przedstawia ograne schematy w zupełnie inny sposób.

Dość szybko bowiem zauważymy też, że niezwykle pogłębiona charakterystyka postaci jest jednym z głównych atutów produkcji, Ciężko jednocześnie z kimś się utożsamić, ale nie dlatego, że są to bohaterowie antypatyczni. Są raczej nieprzewidywalni w swoich wyborach, jednak, gdy się zastanowimy (znowu i ponownie) każdy ich wybór jest racjonalny, być może podyktowany egoistycznymi pobudkami, ale wpisujący się doskonale w większość dzisiejszych ludzkich postaw.

Adwokat, o którym myślimy że jest szlachetny nie ruszy sprawy bez wpłaty na konto, a targuje się o każdego dolara z rodziną podejrzanego. Pani prokurator i gliniarz, w których również wierzyłem, ostatecznie, to zaufanie nadwyrężyły. W zasadzie, można napisać, że zawodzą tu wszyscy i jako przedstawiciele swoich zawodów i jako ludzie. Coś co wydaje się dobrym pomysłem, jest tym najgorszym, a istota tego serialu, czyli sprawa o zabójstwo jest brana pod uwagę w drugiej połowie sezonu. Przez większość czasu nikt nie bierze typowej roboty policyjnej do ręki, bo przecież ta liczba dowodów niejako „rozleniwia” śledczych. Długa noc przedstawia w dość nietypowy sposób wymiar sprawiedliwości, funkcjonowanie ośrodków penitencjarnych, stosunek wymiaru sprawiedliwości do oskarżonych, relacje pomiędzy osobami zaangażowanymi w daną sprawę, a reprezentującymi różne zawody. Wyjątkowość Długiej nocy polega też na tym, że twórcy dokładnie wiedzą czego oczekują widzowie i z tymi oczekiwaniami niejednokrotnie igrają. Kilka więc razy dałem się zaskakiwać dalekim od sztampy zagraniem, zwrotem akcji, czy postawą bohaterów. Summa summarum to bardzo gorzki seans, szczególnie w finale. Mało tak naprawdę dowiedzieliśmy się o poszczególnych postaciach, wielu skrywa wciąż niejedną tajemnicę. I nawet jeżeli nie dowiedzieliśmy się dużo nowego o ludziach to twórcy potwierdzili po prostu kilka o nich prawd. Jesteśmy słabi, podatni na sugestie, dość łatwo można nami manipulować. Odwagi, by przeciwstawić się systemowi w trosce o własną karierę nie ma raczej nikt, ale i temu nie można się dziwić. Długa noc nie jest bowiem serialem kryminalnym opartym o histeryczne uniesienia i gwałtowne aktorskie szarże. To długa, spokojna i raczej cicha noc z kilkoma koszmarami, z których trudno się niestety wyrwać. Niektóre koszmary wciągają.

Patryk Karwowski

Twórcy: Richard Price, Steven Zaillian
Reżyseria: Steven Zaillian, James Marsh
Scenariusz: Richard Price, Steven Zaillian, Peter Moffat
Obsada: Riz Ahmed, Bill Camp, Payman Maadi, John Turturro, Poorna Jagannathan, Michael Kenneth Williams
Muzyka: Jeff Russo
Zdjęcia: Frederick Elmes, Igor Martinovic, Robert Elswit

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?