Tumblr Instagram Facebook Twitter
NAJNOWSZE LOSOWE
STREFA VHS

Richard Jewell (2019)

Sprawa, której nie było.

Nikt by nie chciał, żeby zabrakło Clinta Eastwooda. Dla każdego kinomana Eastwood jest jak członek rodziny i można mu przy tej okazji wiele wybaczyć. Każdy z nas w jakiś sposób szanuje go i bardzo możliwe, że za różne rzeczy. Jedni cenią go za życiową postawę, inni za aktorską drogę, wigor, reżyserskie wybory. W swoich ostatnich filmach już jako reżyser (również aktor, Clint nie powiedział ostatniego słowa biorąc pod uwagę nadchodzący film Cry Macho) podejmuje podobne tematy. Rozlicza się z przeszłością (przez wykreowanych bohaterów załatwia dużo swoich prywatnych spraw), jawi się jako ostatni sprawiedliwy, przypomina wydarzenia, o których niektórzy chcieliby zapomnieć. Takim tematem jest sprawa, której nie było, czyli przypadek Richarda Jewella, bohatera wskazanego jako główny podejrzany w zamachu w Centennial Olympic Park w czasie trwania Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 roku.

O czym jest więc film, o którym tak pochlebnie wypowiadali się krytycy i który swego czasu był żywo komentowany, a najbardziej zainteresowani próbowali odżegnywać się od wydarzeń, dementować i skarżyć twórców? O mediach i nagonce. Incydent związanych z Richardem Jewellem przypomina trochę przypadek Woody’ego Allena, nie jeżeli chodzi o przedmiot sprawy, ale o wydarzenia wokół. Niesłusznie oskarżeni stanęli na drodze śnieżnej kuli zbudowanej właśnie z fałszywych pomówień, które zostały rozbuchane przez media. W takim przypadku wystarczy przecież jeden nagłówek, a owoców tegoż można rychło się spodziewać. Jednak epizod Richarda Jewella zakrawa o niebywałą ironię, bo mężczyzna (poniekąd troszkę życiowo wycofany) mieszkający z matką, patriota, żywo opowiadający się za karą śmierci, jeden z tych, którzy zrywają się do hymnu, dodatkowo o niebywałym poczuciu obowiązku (zakrywającym wręcz o stan chorobliwy) został oskarżony o akt terrorystyczny. Jako ochroniarz zwrócił uwagę policji na plecak na koncercie zorganizowanym w Centennial Olympic Park i uratował wiele ludzkich istnień (choć ofiary były). Został okrzyknięty bohaterem, bo działał ściśle według protokołów bezpieczeństwa (to ten typ człowieka, który notuje słowa przełożonego wypowiedziane mimochodem, być może żartem i traktuje ją absolutnie poważnie, a notatkę trzyma w portfelu). Jednak FBI, jako, że standardem jest przypatrywanie się wszystkim mającym cokolwiek wspólnego z bombą, wzięło też pod lupę Jewella. To rutynowe zagranie, ale jeden z agentów poinformował o tym dziennikarkę, która uczyniła z tego temat na pierwszą stronę. Bramki zostały otwarte, hieny wyskoczyły z jęzorami na wierzchu.

Richard Jewell, chciałoby się napisać, to film w starym stylu. Z akcją prowadzoną według sprawdzonych punktów, z solidnym aktorstwem, z arcy ciekawym tematem o tym, jak jedno pomówienie może zniszczyć życie. To prawda, bo w obecnym świecie, erze post prawdy, fake newsów, osobliwych autorytetów, nacisków na sprzedaż, sprawa Richarda Jewella jest jeszcze bardziej aktualna. Szczęście w nieszczęściu, że 1996 rok to był czas jeszcze przed „tym” internetem, kiedy właśnie internetowi agresorzy nie mogli dojść do głosu. Film Eastwooda, chociaż finał znamy, robi olbrzymie wrażenie jeżeli chodzi o samą istotę podejmowanego przypadku. Ja, jako widz, nie mogłem opanować emocji, bo tak powtarzana w tym tekście często „sprawa, której nie było” ciągnęła się długo za długo. Nawet jeżeli nie można było postawić żadnych zarzutów w momencie gdy całkowicie (oficjalnie) odstąpiono od przyglądania się Richardowi Jewellowi jako podejrzanemu, to pewna łatka została mężczyźnie niestety przypięta.

To niezwykle przykra opowieść. Nawet jeżeli ostatecznie z happy endem, daje przykład jak niewiele potrzeba, by zmienić życie człowieka w piekło. Jeden tytuł w gazecie, wzmianka z ust dziennikarza, fałszywe doniesienie i wszyscy na ciebie patrzą inaczej. Najbliżsi rzecz jasna wiedzą, ale przecież nie można żyć w czterech ścianach. Trzeba pracować, zarabiać, próbować zrobić spokojnie zakupy w sklepie. Clint Eastwood jako reżyser stanął na wysokości zadania. Nakreślił przejmujący dramat o chwili sławy i widmie oskarżeń i zaprezentował to, jak niewiele dzieli te dwa momenty w życiu obywatela. Doskonale wygenerował napięcie, emocje i jako twórca sprawił, że dwugodzinny seans mija bardzo szybko. Tak robią najlepsi.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 131 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Clint Eastwood
Scenariusz: Marie Brenner (na podstawie artykułu), Billy Ray, Kent Alexander, Kevin Salwen
Obsada: Paul Walter Hauser, Sam Rockwell, Kathy Bates, Michael Otis, Jon Hamm
Zdjęcia: Yves Bélanger
Muzyka: Arturo Sandoval