Most

Niemcy, kwiecień 1945 roku. Z czym wiąże się wojna, wiedzieli już w kraju prawie wszyscy. Wiedziały to kobiety samotnie wychowujące dzieci, starcy, urzędnicy, przede wszystkim żołnierze. Wojna zapisana była w tęsknych spojrzeniach skierowanych na fotografie mężów, w niewypowiedzianych słowach o rodzinnych tragediach (tu nie wrócił syn, tam matka przesyła listy z bombardowanego Berlina, gdzieś mężczyzna z kikutem samotnie wychowuje syna). Ale o koszmarach wojny nie widzieli oni, młodzi chłopcy upojeni wizją wielkich Niemiec z nadzieją wypatrują listów poborowych. W końcu się doczekali. To pewnie ostatnia fala zapotrzebowania na najmłodszy narybek, bo de facto nie ma już kogo rzucać na front i nie ma już po co tego robić. Wszystkie nadzieje są złudne, a każdy mądrzejszy i sprytniejszy dezerteruje. Chłopcy idą rano ostatni raz do szkoły, cieszą się ze znalezionej wódki, wymieniają spojrzenia z dziewczętami. Radość sięga zenitu, gdy pierwszy z nich zostaje wezwany do koszar, za nim idą kolejni. Młodzi naziści wcieleni do Hitlerjugend z rozpalonymi umysłami trafiają na szybkie szkolenie. Kilka dni i wieczorny alarm. Alianci są tuż tuż. Stary kapral wie, że takich nastolatków to aż żal brać ze sobą, więc daje im, wydaje się, bezpieczne zadanie. Mają bronić mostu we własnym miasteczku. Kapral ma nadzieję, że tak przetrwają ostatnie dni przed kapitulacją. Nie wiedział, że alianci są już blisko. Zaminowany most będzie ostatnim bastionem dla siedmiu chłopców, którzy w ciągu kilku godzin rewidują wszystko, w co do tej pory wierzyli.

Niemiecki Most z 1959 roku to czołowy przedstawiciel kina antywojennego. W zaprezentowanym temacie na szali zostało postawione życie młodych ludzi nie zdających sobie sprawy z wojennego piekła. Dla Bernharda Wickiego był to drugi film pełnometrażowy, ale po prawdzie od niego zaczęła się właściwa dla twórcy kariera. Uhonorowany nominacją do Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny i statuetką Złotego Globu Most jest brutalną i bezkompromisową opowieścią zderzeniu młodości z wojennym walcem, ogniem i kulami. Nie można jednak Mostu porównywać z innymi antywojennymi dziełami, w tym choćby z Idź i patrz Elema Klimowa. Bernhard Wicki nie epatuje przemocą. To był rok 1959, więc i kino rządziło się innymi prawami. Obraz jest jednak na tyle surowy, a losy kilku bohaterów przedstawione w tak dramatyczny sposób, że wypada Most postawić na półce z tymi najbardziej wyrazistymi utworami prezentującymi bezsens wojny. A ten (bezsens) jest tu nader widoczny. Obrona mostu jest oczywiście wyzwaniem i rozkazem zakrawającym o ironię. Amerykańskie siły alianckie wyposażone w całe regimenty jednostek pancernych zatrzymają się tylko na chwilę i prócz miernej satysfakcji, Niemcy nic tu nie osiągną. Zaczyna to rozumieć po czasie kilku nastolatków, ale na wyciągnięcie odpowiednich wniosków jest już za późno. Bernhard Wicki prezentuje wszystko to z czym wojna się wiąże i nie stosuje dla nikogo taryfy ulgowej. Właśnie przez to Most jest dziełem niezwykle realistycznym, a posiadając choć trochę wyobraźni szybko się domyślicie przebiegu potyczki. Ostatnia plansza przed napisami końcowymi dobitnie podsumowuje to wydarzenie. Obrona tego mostu miała miejsce naprawdę, ale była tak mało istotnym incydentem wojennym, że nie została zapisana w żadnych raportach wojskowych. W perspektywie całej wojny to oczywiście kropla w morzu tragedii, dla tej siódemki w za dużych hełmach i niedopasowanych mundurach ta noc i poranek stanowiły o całym życiu lub śmierci.

Jednak Most Bernharda Wickiego to nie tylko obraz o  obronie jednego „strategicznego” punktu, a dzieło niemalże epickie. Sceny bitewne w finale robią spore wrażenie, w akcji wzięły udział czołgi, użyto środków pirotechnicznych, kilka wybudowanych na potrzeby filmu budynków runęło pod  kanonadą pocisków. Reżyser dał się poznać (podczas realizacji) jako twórca bezkompromisowy i niezwykle ostry dla młodych aktorów. Żeby osiągnąć zamierzony efekt rzucał piaskiem w oczy i policzkował aktorów, by łzy, wściekłość i gorycz wyglądała na ekranie realistycznie. W pierwotnym zamierzeniu zdjęcia planowano ukończyć w sześć tygodni, ale ostatecznie czas przedłużył się do kilku miesięcy. Rzecz jasna i budżetu nie udało się utrzymać w ryzach. To wszystko przyniosło jednak nie tylko efekt spektakularny, ale dzięki temu Most jest dziełem kompletnym, w rezultacie niezwykle gorzkim i prawdziwym. Pokazuje bezmiar spustoszenia jakie wywołuje indoktrynacja młodego pokolenia tak bezrefleksyjnie wyrażającego swoje uwielbienie dla okrutnych ideałów.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 113 min
Gatunek: wojenny, dramat
Reżyseria: Bernhard Wicki
Scenariusz: Bernhard Wicki, Michael Mansfeld, Heinz Pauck, Manfred Gregor (powieść)
Obsada: Folker Bohnet, Fritz Wepper, Michael Hinz, Cordula Trantow, Wolfgang Stumpf
Zdjęcia: Gerd von Bonin
Muzyka: Hans-Martin Majewski