Daniel Isn’t Real

Zaburzenie dysocjacyjne tożsamości już dawno nie było przedstawione w kinie przy tak posępnej tonacji. Głównym bohaterem jest Luke, w którego życiu przychodzi moment zwrotny, gdy jako dziecko jest świadkiem brutalnego zabójstwa. Pojawia się Daniel, wówczas równolatek Luke’a. Niewinne zabawy z „niewidzialnym przyjacielem” z czasem przechodzą w te groźniejsze i Daniela trzeba zablokować. Udaje się to, bo wyimaginowanego towarzysza zabaw można jeszcze okiełznać w wieku dziecięcym Luke’a. Prawdziwy problem pojawia się, gdy chłopak wkracza w wiek dorosły, a Daniel znowu zaczyna być potrzebny.

Twórcy tego nietuzinkowego filmu pokazali rozwijającą się chorobę, a schizofrenią uczynili główne narzędzie swojego horroru. Nie trzeba daleko szukać, by znaleźć koneksje z Podziemnym Kręgiem Davida Finchera. Ja bym jednak poszedł również w kierunku Wroga Denisa Villeneuve’a. Ilu by jednak nie znaleźć koligacji z filmami traktującymi o psychicznych zaburzeniach, Daniel Isn’t Real dość ciekawie przedstawia momenty zajmowania kolejnych obszarów na zdrowych tkankach Luke’a. Daniel jest bowiem tym złym, kusi, daje ofierze kilka złudnych odczuć na temat własnego jestestwa, a w rezultacie przejmuje kontrole. Jest więc nienasycony, a gdy Luke próbuje stawić mu czynny opór, kończy się to atakami. Daniel jest bowiem bardzo łakomy i z czasem przestaje mu wystarczać naginanie woli Luke’a do własnych zachcianek.

W swoim drugim pełnometrażowym filmie Adam Egypt Mortimer ukłuł temat w bardzo wyrafinowany sposób. Horror Mortimera oprócz tego, że przedstawia w sposób sugestywny ważny aspekt dotyczący psychoz, jest przede wszystkim bardzo udanym kinem pogrążonym w psychodelicznej atmosferze. Groza jest wynikiem ingerencji Daniela w świat Luke’a. Obsadzony w roli pasożyta Patrick Schwarzenegger szarżuje, ale robi to w skalkulowany sposób, bierze swoisty rozbieg przed finałem, w którym nic już nie może zatrzymać nieleczonego schorzenia. Natomiast droga do finału, w którym zamazaniu ulega granica pomiędzy osobowościami zbudowana jest na zwierzęcych instynktach mrocznej połówki duszy głównego bohatera. Momenty przeobrażeń są bardzo spektakularne i efektownie oprawione przez artystów od charakteryzacji. Czuć wprawdzie nieustannie klimat produkcji indie, ale twórcy wiedząc jakim budżetem dysponują nie wychodzą przed szereg, dawkują efekty skupiając się na ich należytym wykonaniu. Jakość, a nie ilość to jeden z atutów produkcji.

Opowieść o związku Daniela z Lukiem to ekranizacja powieści In This Way I was Saved Briana DeLeeuwa, a wyprodukowana została przez SpectreVision. To kolejny tytuł w producenckim portfolio SpectreVision, który utwierdza widzów w przekonaniu, że studio celuje w oryginalne autorskie projekty, jak również, że ludzie związani z firmą wciąż mają na uwadze wysublimowane gusta fanów gatunku. Świadczą o tym choćby poprzednie tytuły, które wyszły spod skrzydeł amerykańskiego SpectreVision założonego przez Elijah Wooda (który już nie raz udowodnił swoją miłość do horroru i neo-eksploatacji). MandyColor Out of Space, czy wcześniejsze A Girl Walks Home Alone at Night dają pogląd na język i estetykę kina w jakim chcą poruszać się producenci.

Daniel Isn’t Real to bardzo dobry przykład, gdzie przy twórczej wolności zostały zaangażowane spore pokłady kreatywności, ale i warsztatowego kunsztu specjalistów od efektów, charakteryzacji, realizatorów dźwięku. Daniel Isn’t Real jest dopracowany, spełnia swoją rolę powolnie zaciskającego się imadła, nie raz was zaskoczy, a może i wprawi w osłupienie swoją odwagą i pomysłowością. Z pewnością stawia niezależny horror w dobrym świetle, a reżysera na celowniku przy kolejnych tytułach.

Patryk Karwowski


Czas trwania: 96 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Adam Egypt Mortimer
Scenariusz: Brian DeLeeuw, Adam Egypt Mortimer
Obsada: Miles Robbins, Patrick Schwarzenegger, Sasha Lane, Mary Stuart Masterson
Zdjęcia: Lyle Vincent
Muzyka: Clark