Dancing w kwaterze Hitlera

Dancing w kwaterze Hitlera to najbardziej znane opowiadanie Andrzeja Brychta. Odnosząc się pokrótce do sylwetki autora, wypada wspomnieć, że był postacią o niezwykle barwnym życiorysie. Współpracował z SB, ale jednocześnie dał się poznać jako zagorzały krytykant systemu. Ciężko miała więc władza z Brychtem pisarzem, ale nie omieszkała go rzecz jasna wykorzystywać. Sam Brycht był wszak skory do współpracy jasno deklarując, że robi to dla pozyskania dóbr materialnych. Jego losy obfitowały w niecodzienne epizody (krótka kariera na bokserskim ringu, pobyt w więzieniu za rozboje, reportaże z Wietnamu, emigracja do Kanady), a wspomnienia wskazują go jako człowieka o trudnym charakterze.

Jego Dancing… to historia pewnego miłosnego zawodu, a tło wydarzeń zostało w dużej mierze oparte na epizodach z życiorysu pisarza (tak jak i język literacki nacechowany był jego ówczesnym światopoglądem). Głównym bohaterem jest Waldek, który podczas wycieczki na mazury (bezpośrednie nawiązanie przez Brychta do własnych wspomnień z wypadu na kętrzyński „wilczy szaniec”) jest już gotów podzielić się swoim nieszczęśliwym zauroczeniem sprzed dwóch lat, z tego samego miejsca. Teraz jest już mądrzejszy, może na spokojnie opowiedzieć o tamtej dziewczynie, która zawróciła mu w głowie, przewróciła świat do góry nogami. To był tylko weekend, ale przecież wiecie, że nawet kilka dni wystarczy, by stracić serce.

U Jana Batorego, reżysera filmu, teraźniejszość jest w ciągłej potyczce z przeszłością. Waldek (Olgierd Łukaszewicz) wspomina, rozlicza się przed samym sobą, próbuje się trochę oszukiwać, w głosie słychać udawany dystans do sprawy. Wiemy jednak, że klimat tamtych dni będzie mu jeszcze długo towarzyszyć. Bardzo prawdopodobne bowiem, że Anka (zjawiskowa Maja Wodecka) była tą jedną jedyną, dopóki nie uciekła z bogatym Niemcem. W Dancingu w kwaterze Hitlera młodzieńcze uczucia próbują przebrnąć z trudem przez bagna przeszłości. Tutaj (w filmie) każdy ze starszych jeszcze wspomina. I czy to są opowieści z frontu, czy makabryczne przykłady Hitlerowskich okrucieństw, zawsze kładzie to długi cień na młodych ludziach. Co znamienne, ani Waldek, ani też spotkana bananowa młodzież (która tak bardzo stała ością w gardle Brychta) nie odnosi się do tamtych wydarzeń. Oni próbują żyć dalej, większość nie jest obarczona brzemieniem wspomnień, ale znajdą się i ci, urodzeni w ostatnich dniach wojny, jak Anka. Wojenne widmo pozostawia trwały ślad na duszy, sprawia, że jest się przez to starszym niż wskazywałaby metryka (jeżeli taka w ogóle istnieje).

Pierwsza projekcja Dancingu w kwaterze Hitlera Jana Batorego miała miejsce w lutym 1972 roku. Dzisiaj, prawie 50 lat po premierze zaskakuje użytymi środkami formalnymi i tak samo jak wtedy potrafi wprawić widza w lekką konsternacje. Jest to ściśle związane (i jest to atut) z tonem opowieści, mirażem wspomnień o niespełnionych miłościach. Przeplatają się retrospekcje, w montażu twórcy po kilka razy umieszczają tę samą scenę (jak gdyby dla Waldka kilka obrazków było istotniejszych). Nad wszystkim unosi się dziwna atmosfera uśpionej grozy związana z bunkrami Hitlerowców, tak jakby miały coś jeszcze do powiedzenia. Właśnie przez to, nastrój w niektórych miejscach, przypomina nakręcony cztery lata później Piknik pod wiszącą skałą Petera Weira


To, co najbardziej mnie poruszyło w obrazie Jana Batorego to jego namacalne niemal zetknięcie dwóch światów, magicznego (wspomnienia Waldka przy nieco onirycznej atmosferze, którą Batory uzyskał również przez klimat miejsca. Przyroda miała tu kolosalny wpływ na rozwijającą się opowieść) i realnego, bardzo przyziemnego. I nie chodzi mi tylko o naturalistyczny krajobraz powojenny z jego wszystkimi bliznami, które wciąż zdają się krwawić, a przede wszystkim o aspekt uczuciowy. Nie mam za złe Ance, że uciekała wzrokiem w kierunku zamożnego, doświadczonego Niemca i jego luksusowego auta. Dawał jej coś pewnego, stałego i mógł zapewnić coś więcej niż przejażdżka na rowerze nad jezioro i z powrotem. Wiąże się to przecież z samym tytułem i tym jak go rozumiem. Romantyczny skądinąd dancing skonfrontowany jest z brutalnym tłem, kwaterą Hitlera. Znaczy to tyle, że trzeba mieć na uwadze miejsce i czas i że prawdziwe uczucie nigdy nie ma szans tu rozkwitnąć. Pozostał nam jeden taniec, weekend. Na więcej jest jeszcze za wcześnie.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 98 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Jan Batory
Scenariusz: Andrzej Brycht, Jan Batory
Obsada: Maja Wodecka, Andrzej Łapicki, Olgierd Łukaszewicz, Maciej Damięcki, Jerzy Kaczmarek
Zdjęcia: Witold Sobociński
Muzyka: Wojciech Kilar