Dusza i ciało

Że osoby ze zbiorem natręctw i dziwactw nie mają lekko w życiu, to wiemy. Mária (Alexandra Borbély) jest właśnie taką dziewczyną – cała wypełniona swoimi (męczącymi dla siebie i świata zewnętrznego) dziwactwami. Takie rzeczy są silniejsze niż zdrowy rozsądek i potrafią być przeszkodą w nawiązywaniu znajomości, czy chociażby w zwykłych kontaktach interpersonalnych. Mária zaczyna pracę jako kontrolerka jakości w rzeźni. Ze swoją chorobliwie pedantyczną naturą nie jest w stanie przejść do porządku dziennego z dwu milimetrowym odstępstwem od norm. Dziewczyna wpada w oko dyrektorowi Endre (Morcsányi Géza), mężczyźnie w średnim wieku, nieco zamkniętemu, szanowanemu, z małym uszczerbkiem na zdrowiu.

Film Ildikó Enyediego to pochwała ludzi stojących na uboczu, z reguły wykluczonych, bo stanowiących w swoim zachowaniu odstępstwo od zwyczajności. Zgadzam się całym sercem, że mają do zaoferowania wiele, są ciekawi, a dziwność powinna być nazwana raczej zachowaniem intrygującym, a oni sami osobami oryginalnymi tylko w pozytywnym znaczeniu. Ale nie tylko to stanowi o zaskakującej osi fabularnej. Akcja zawiązuje się, gdy przypadkiem oboje dowiadują się o tym, że przeżywają ten sam sen. Dokładnie ten sam. On jest jeleniem, ona łanią. Spacerują po leśnym, osnutym śniegiem runie. Relacjonując natomiast szczegóły okazuje się, że zgadza się każde, najmniejsze nawet zdarzenie. Relacje ze snu przeistaczają się w realne życie i na odwrót. Sytuacje z dnia codziennego, stan ducha, ich własne relacje z dnia poprzedniego mają odbicie po drugiej stronie lustra. Piękne, bo znajomość się pogłębia i lgną do siebie jak dwie zagubione duszyczki, chociaż stoją na dwóch biegunach z różnym bagażem.

Dusza i ciało nierzadko jest zabawny, ale komedią nie wypada go nazywać. To po prostu szereg zachowań normalnych dla filmowych bohaterów. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do „normalności” i skądinąd bałaganu w życiu, że nie sposób oderwać wzroku, gdy ktoś układa w określony sposób pałeczki rybne, a kupkę ryżu w idealny półksiężyc. Co jeszcze stara się przekazać twórca? Żebyśmy nie ignorowali najmniejszych znaków, byśmy byli uważni, jeżeli już zainteresuje nas taka osoba. To najczęściej introwertycy zamknięci w szczelnym pudełku. Trzeba znaleźć odpowiednie klucze i przeprowadzić z czułością przez życie. Trzeba być wrażliwym i konsekwentnym. Jako bohaterowie niecodziennego love story wzbudzają w nas zazdrość. Są w swoich niektórych dysfunkcyjnych zachowaniach szczerzy, jak kochają to bez cienia fałszu, trochę jak dzieci we mgle, uczą się z pełnym zaangażowaniem i są tak diabelnie ciekawi siebie. Przede wszystkim siebie, a to przecież podstawa związku. Musi im się udać. Wyjątkowy, mieszający kilka wątków i konwencji (romans, troszkę kryminału, mocne, długie i naturalistyczne sceny z rzeźni, w końcu mocne kontrasty, gdzie sielskość i romantyzm zderza się z obrazem lodowatej ubojni) z oryginalnym scenariuszem i  prawdziwymi bohaterami.

7/10 - dobryCzas trwania: 116 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Ildikó Enyedi
Scenariusz: Ildikó Enyedi
Obsada: Morcsányi Géza, Alexandra Borbély, Zoltán Schneider
Zdjęcia: Máté Herbai
Muzyka: Adam Balazs