Paul Thomas Anderson

Urodzony 26 czerwca, Paul Thomas Anderson.

Reżyser i scenarzysta. Swój debiut nakręcił w wieku 26 lat. Od początku kariery na dużym ekranie dał się poznać jako ten, którego fascynują ludzkie zakamarki. W szczególności tak często skrywany przez nas mrok. Demony ma każdy i to właśnie Anderson uchyla drzwi, by pokazać czarci ogon tkwiący głęboko w każdym człowieku. Tu nie chodzi zawsze o zło. Chodzi o pożądanie, pokusy, nałogi, czasem niebezpieczną zazdrość. Jak bardzo lubię tego reżysera uświadomiłem sobie dopiero po seansie Mistrza… Paul Thomas Anderson daje się szybko rozpoznać dzięki swojemu unikalnemu stylowi.
 
Ujęcia (długie panoramiczne najazdy kamerą u reżysera, opisuje Katarzyna na swoim blogu), ambitne tematy, stali ulubieni aktorzy. Reżyser pracując w Hollywood odżegnuje się do pustych treści. Tym samym daleko mu do kina rozrywkowego. Wydaje się, że komercyjnie powinien polec. Otóż nie! Za przychylną krytyką idą przychylni Andersonowi widzowie. O jego filmach można rozmawiać długo. Jedno jest pewne, wszystkie stanowią pole do wielu interpretacji i są po prostu świetne.

Cała obejrzana filmografia, wraz z subiektywnymi ocenami poniżej.

 

   MIEJSCE 7   Sydney / Hard Eight - Ryzykant (1996)
Sydney / Hard Eight – Ryzykant (1996). Reżyserski debiut Paula Thomasa Andersona. Opowieść o tajemniczym mężczyźnie, który bierze pod skrzydła życiowego nieudacznika. Czyżby? Czy za postacią Sydneya kryje się ktoś więcej niż przysłowiowy anioł stróż? Spieszę od razu z wyjaśnieniem, że nie można ostatniego filmu na moich listach nazywać „najgorszym” filmem danego reżysera. Lista to przede wszystkim oceny. Sydney jest niezły. Brakuje mu lepszego kontaktu ze światem realnym. Postaci, które „żyją”, a nie „błądzą”. Dla mnie to wada, dla kogoś innego zaleta. RECENZJA TUTAJ 6/10

   MIEJSCE 6   

Magnolia (1999)

Magnolia (1999). Podobno najbardziej ambitny film Andersona. Na pewno najbardziej zakręcony. Wielowątkowy, o strukturze nie tyle rozrzuconych, co rozszarpanych puzzli. Magnolia to jeden dzień z życia kilku postaci. Film pełen goryczy i smutku. Opowiada o ludziach współczesnej Ameryki, którzy szukają miłości i akceptacji. Według reżysera każdy jej szuka, bez względu na pozycję społecznę i stan ducha. To mądry i dobry film. Pamiętam zajebistą rolę Toma Cruisa. Większość niestety uleciała mi z pamięci. Chociażby dlatego, tylko… 7/10

   MIEJSCE 5   

Boogie Nights (1997)

Boogie Nights (1997). Film, którego tematyka jako jedynego w filmografii, wydaje się być nieco poza głównym nurtem zainteresowań reżysera. Owszem, patrząc od strony technicznej i realizacyjnej, to wciąż Anderson. Jednak poruszone zagadnienia są już trochę inne. Wszystko dzieje się w latach 70-tych. From zero to hero, czyli historia właściciela niezłego przyrządu (Mark Wahlberg) i jego drogi po szczeblach pornobiznesu. Po pierwszych sukcesach, które wyrąbał sobie własnym „talentem” budzi szacunek wśród ludzi z branży. Później przeradza się to w zawiść i zazdrość konkurentów. Młody aktor i sukces, który na niego spadł, przynosi wiadome skutki. Życie na krawędzi, narkotyki, upadek. Świetny Mark Wahlberg i Julianne Moore. Jeszcze lepszy Philip Seymour Hoffman (chociaż to tylko epizodzik). Jednak gigantem tutaj był Burt Reynolds. Złoty Glob dla mistrza kierownicy i nominacja do Oscara. 8/10

   MIEJSCE 4   

Punch-Drunk Love - Lewy sercowy (2002)

Punch-Drunk Love – Lewy sercowy (2002). Uwielbiam ten film. Często go wspominam, chociaż widziałem go zaledwie raz. Ten film pokazuje, że Adam Sandler to diablo utalentowany aktor. Owszem, ma to swoje Happy Madison i trzepie kasę na piardach, bekach i wydzielinach wylewających się na widzów co kilka miesięcy. Niech ma, niech zarabia. Ja go lubię i cenię właśnie za Punch-Drunk Love i kilka innych ról dramatycznych. Sandler gra tu drobnego biznesmena szukającego kobiety swojego życia. Nieporadny i zagubiony spotyka w końcu ekscentryczną Lenę (Emily Watson). Pamiętam dokładnie otwierającą scenę w tym filmie. Pamiętam jego spięcie z rodziną. Wyjazd z narzeczoną. Bójkę na ulicy itd. Widzowie usilnie kierują Lewy sercowy w szufladę z napisem komedia romantyczna. Jeżeli tak, to ktoś przed zamknięciem dolał tam butelkę absyntu, a później kilkakrotnie skopał całą szafę. 8/10

   MIEJSCE 3   
inherent-vice
Inherent Vice – Wada ukryta (2015). To co wynosi produkcję ponad przeciętną to delikatnie pokazana granica pomiędzy filmowym przedstawieniem paranoi (który jestem w stanie zaakceptować), a zgrywą z niej. I to zdaje się być w ogólnym wymiarze, kluczowym składnikiem filmu. Szczególnie jeżeli chcemy wziąć pod uwagę ileż to fantastycznych i niemożliwych zdarzeń przyjdzie doświadczyć Doc’owi. Film o niełatwej strukturze przypominający miejscami Podwodne życie ze Stevem Zissou (2004), Las Vegas Parano (1998), a w końcu Tajemnice Los Angeles (1997). Nie dla wszystkich, dla mnie to już teraz film kultowy. RECENZJA TUTAJ9/10

   MIEJSCE 2   

There Will Be Blood - Aż poleje się krew (2007)

There Will Be Blood – Aż poleje się krew (2007). Epickie dzieło o bezwzględnej sile pieniądza. W zasadzie o człowieku zachłannym, broczącym w krwi utkanej z ludzkiego cierpienia. Wszystko po to, by wyścielić swoje życie studolarówkami. W roli spadającego w odmęty szaleństwa wystąpił genialny Daniel Day-Lewis. Obłęd, który pokazuje nie polega na tym, że szarpie, wrzeszczy i rzuca piorunami. On po prostu patrzy demonicznym wzrokiem, a widz kuli się w fotelu. Głębiej i głębiej. Jednak Aż poleje się krew, to nie tylko opowieść o poszukiwaczach złóż nafty. To również opowieść o kaznodziei (Paul Dano). Charyzmatyczny wieszcz słowa bożego trzymający w ryzach społeczność, wydaje się być murem nie do przebicia. Walka z mroczną stroną człowieka, walka z pragnieniami, z marzeniami. Wielki film. 9/10

   MIEJSCE 1   

Master - Mistrz (2012)

Master – Mistrz (2012). Jak sam tytuł wskazuje… Mistrz. Film nadający się do interpretacji na wielu, wielu płaszczyznach. Dla mnie jest to przede wszystkim historia narodzin zła. Oprócz tego mamy tu opowieść o niszczycielskiej sile wpływu na jednostki niezdolne do samodzielnego myślenia. Anderson zabiera się w Mistrzu za wszystko co uwielbia w naturze człowieka. Pożądanie, nałogi, ból, samotność, szaleństwo. To wszystko zaś prezentują dwaj główni bohaterowie filmu, Freddie Quell (Joaquin Phoenix) i Lancaster Dodd (Philip Seymour Hoffman). Uczeń i mistrz (czyżby?). Freddie, były marynarz, nie potrafi się odnaleźć po skończonej wojennej tułaczce. Na swojej życiowej drodze spotyka wizjonera i duchowego przywódcę „rodziny”.  Phoenix w tym filmie pokazał, że ma konkretnie poprzestawiane w głowie :), Hoffman zresztą też. Na to wszystko nakłada się miejscami psychodeliczna muzyka i niezwykłe ujęcia operatora Mihaia Malaimare Jr.’a. 10/10