The Knights of the Apocalypse

Recenzja "Robin Hood: The Knights of the Apocalypse"

Serial Robin Hood traktuję z wielkim szacunkiem. Dlaczego dołączyłem się do crowdfundingowej akcji, jakie były jej kulisy oraz jakie miałem oczekiwania – pisałem tutaj. Teraz, gdy mam już dwupłytowe wydanie słuchowiska The Knights of the Apocalypse mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić: To była piękna przygoda, która nie skończyła się na jednym odsłuchu.

Recenzja "Robin Hood: The Knights of the Apocalypse"Całość została oparta na oryginalnym scenariuszu, który miał posłużyć jako bezpośrednia kontynuacja serialu. Serial zamknięto jednak na trzeciej serii, ludzie się rozeszli i przez wiele lat, aż do zeszłego roku, nikt nawet nie myślał o powrocie do Sherwood. Oczywiście do samej postaci zakapturzonego wybawcy uciśnionych wracano wielokrotnie. Z lepszym skutkiem (Robin Hood – Książę złodziei z 1991 roku w reżyserii Kevina Reynoldsa), z niezłym jak u Ridleya Scotta i kiepskim, gdzie w rolę Robina wcielił się Patrick Bergin, a film wyreżyserował całkiem przyzwoity reżyser – John Irvin. Legenda więc trwała i była niejednokrotnie powielana przez kolejnych filmowców. Być może dlatego, twórcy serialu z lat 80. nie widzieli dla siebie miejsca. Ze swoim skromnym budżetem, ale wielkim sercem czekali.

I tylko dzięki nam – prawdziwym fanom serii udało się wskrzesić magię z tamtych lat. Nie było oczywiście mowy (i każdy zdawał sobie chyba z tego sprawę) o wersji klasycznej, ekranowej (wiek aktorów). Słuchowisko spełniło swoją rolę doskonale i wystarczyło odrzucić na bok kilka kwestii, które być może na początku nie tyle rażą, co doskwierają (w głosie Jasona Connerego słychać najmocniej upływ lat) i dostaniemy pełnoprawną opowieść o drużynie Robina. Nie było również mowy o kontynuacji z Michaelem Praedem z wiadomych względów – finał drugiej serii się kłania!

Twórcy zadbali o WSZYSTKO. Włączyłem płytę, zamknąłem oczy i … (wciskasz PLAY poniżej).

 

Tak jest! Clannad uderzył raz jeszcze w znajome nuty, a później wkroczyłem do lasu i ponownie ich zobaczyłem (NAPRAWDĘ). The Knight of the Apocalypse opowiada o czasie, gdy papież ekskomunikował króla Anglii, a wpływy zaczął zwiększać tajemniczy zakon templariuszy o nazwie Rycerze Apokalipsy. Robin Hood został już ostrzeżony przez Herna i w dramatycznych wizjach została mu przedstawiona przyszłość: spętany, torturowany ojciec, ogień w zamku w Huntingdon i symbol słońca na tarczach oprawców. Jednak wyprawa w rodzinne strony i próba przeciwstawienia się rycerzom Apokalipsy to jedno. Na polecenie Szeryfa z Nottingham za drużyną Robina rusza Sir Guy of Gisburne (Robert Addie) z żołnierzami. Chociaż po prawdzie to Gisbourne wydaje się być pod wpływami nowych zwierzchników…

Ileż w tym słuchowisku jest emocji! Ileż serca włożyli twórcy, bym poczuł się jak w domu! Gdy tylko usłyszałem rozmowy i starych kompanów, to naprawdę jakoś cieplej mi się zrobiło. Są wszyscy! Mały John (Clive Mantle), Much (Peter Llewellyn Williams), braciszek Tuck (Phil Rose), lady Marion (Judi Trott), Nasir (Mark Ryan), Will Scarlet (Ray Winstone) i sam Robin (Jason Connery). Nic się nie zmieniło, również jeżeli chodzi o prowadzenie postaci! Spokojny i wyważony ton Nasira jak zwykle (chociaż przecież minęło 30 lat) kłóci się z porywczym głosem Willa. Mały John jest wciąż pewny swojego kija, a braciszek Tuck nie raz rozładuje atmosferę. Robin jest wciąż zakochany z wzajemnością w Marion, a szeryf w co drugim zdaniu tłamsi Gisbourne’a. Aż chce się napisać, że wróciło się na stare śmieci.

Recenzja "Robin Hood: The Knights of the Apocalypse"

 

Odsłuchów miałem kilka i za każdym razem wyłapywałem kolejne smaczki: zaklęcie templariusza recytowane po cichutku w tle, wszystkie odgłosy wsi, później lasu, o wojennej zawierusze nie wspominając. Historia rozwija się bardzo szybko, a najlepsze jest to, że w trakcie przygody jest mnóstwo zwrotów akcji i słuchając wciągasz się coraz bardziej, a wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach.

Nie mam za często do czynienia ze słuchowiskami i zdaję sobie sprawę, że obecnie większość stoi na wysokim poziomie. Niemniej potrafię docenić momenty, gdy dla przykładu Gisbourne krzyczy do Robina stojącego na skraju lasu i jako słuchacz dokładnie wiesz, gdzie stoi pomagier szeryfa, a gdzie zakapturzony syn Herna. I nagle świst strzały przelatuje Ci przez głowę. „That’s eight Gisbourne!”, kolejny rycerz z Nottingham pada na glebę. Piękna sprawa!

Ray Winstone jako Will Scarlet
Ray Winstone jako Will Scarlet

 

Sam finał wykracza daleko poza to do czego przyzwyczaił mnie serial. Oczywiście zawsze było w nim kilka odniesień stricte fantasy, jednak The Knights of the Apocalypse poszedł znacznie dalej. To już jest pełnoprawne heroic fantasy… i dobrze. W przypadku słuchowiska, pozbawionego przecież formy wizualnej, trzeba maksymalnie podkręcić atmosferę.

Cieszę się bardzo, że uczestnicząc w tym projekcie wsparłem tak zacną ideę. Te płyty są już dla mnie w tym momencie rodzajem pięknego zamknięcia historii. 30 lat temu jako dzieciak nerwowo przebierałem nogami, by zdążyć na telewizyjną emisję kolejnego odcinka, a dziś tak samo nerwowo wkładałem płytę do czytnika CD (wzruszenie).

the knights of the apocalypse 9
Mark Ryan, który grał Saracena Nasira

 

Oprócz płyty (wystarczył mi najmniejszy pakiet z wielu crowdfundingowych pozycji w tym projekcie) dostałem dostęp do plików audio, gdybym (MATKO BOSKA) zgubił płytę. Mógłbym dopłacić kilkanaście złotych więcej i mieć figurkę Nasira, ale… Kurde, rzeczywiście mogłem dopłacić 🙁

Nie wystawiam oceny i nie będę w takich przypadkach się ku temu skłaniać. To przecież kawał serducha. Były wzruszenia, były emocje. A ponieważ moja wyobraźnia zawsze działała i działa co najmniej dobrze, był też obraz.

Jeżeli kochaliście ten serial (ale tak naprawdę, że czekaliście na każdy odcinek), to musicie mieć Robin Hood: The Knights of the Apocalypse na swojej półce. Opowieść o władzy, religii, wolności i magiczna podróż do przeszłości. Zostawiam tutaj namiary na studio nagraniowe w którym można kupić słuchowisko.

SP_web_logo_white_puppet

Recenzja "Robin Hood: The Knights of the Apocalypse"
Jason Connery i Judi Trott jako Robin Hood i Lady Marion

The Knights of the Apocalypse