A skąd u Pana wzięło się zainteresowanie gatunkiem postapo?
Dziękuję za pytanie. Możliwe, że jak u wszystkich mieszkających nad Wisłą, którzy trafili w czasie swojego wieku formującego, w latach 90., na film Mad Max. Wtedy to się zaczęło. I uprzedzając następne pytanie, nie było to dla mnie szczególnie ważne, wówczas, czy pierwsza, druga, czy też trzecia część była najlepsza. Wtedy? Wszystkie były wspaniałe. Dzisiaj również je cenię i szanuję. Każdą za coś innego.
Jednak zebraliśmy się tu nie po to, by rozmawiać o filmowym postapo, a o postapokalipsie, która wyrosła na kartach komiksu Antonio Segury (scenariusz) i José Ortiza (rysunki). Czy dwójka Hiszpanów, bo o komiksie hiszpańskim piszemy, trafiła z tytułem idealnie? Na pewno timing jest tu kluczowy, bo Mad Max, film George’a Millera widzowie mogli zobaczyć w 1979 roku. Popularność gatunku urosła, a przecież Miller nie odkrył Ameryki, czy też Ameryki nie obrócił w zgliszcza (lub Australii w tym przypadku).
Hombre, czyli zapiski ze świata utraconego.
Przypomnę choćby tak znamienny przypadek jak Chłopiec i jego pies (1975, L.Q. Jones) czy Aleja potępionych (1977, Jack Smight). Tak więc przed Mad Maxem naprawdę było kilka świetnych przykładów z nurtu, ale już po filmie Mad Max, nastąpił prawdziwy wysyp tychże. Nie ma w tym wszak nic dziwnego, po sukcesie kuje się żelazo póki gorące, a najlepsi są w tym Włosi. I znowu krążymy wokół kina. Jak byśmy jednak głęboko nie weszli na Półwysep Apeniński i ilu byśmy nie wymienili tu filmów Enzo G. Castellariego, to i tak ostatecznie musimy osiąść na dłużej w Hiszpanii przy naszym uroczym brzydalu Hombre.
Tak, Hombre to dla mnie te same kolory, którymi malowali włoscy filmowcy kina gatunkowego. Wyśrubowana przemoc, dosadny komentarz, tutaj komiksowy serial z pogranicza dobrego smaku. Ale prawdziwe postapo, takie ekstremalne, w którym liczy się tylko przeżycie, dobrego smaku mieć nie powinno i Segura oraz Ortiz to wiedzieli. Ja nie polubiłem Hombre jako postaci, ja pokochałem komiks.
Hombre jest zatem brutalny, z dużą ilością erotyki, mizoginistyczny, jest wulgarny. Tak, parafkę można postawić pod każdym punktem który łączy się z obrazem postapokalipsy (z obrazem, który najmocniej przebił się do świadomości widza czy czytelnika).
Brutalny, wulgarny, kwintesencja gatunkowej postapokalipsy.
Ale Hombre jest też czymś więcej niż tylko kwintesencją postapokalipsy datowanej na początek lat 80. Każda krótka przygoda kędzierzawego brzydala to obraz utraconego człowieczeństwa na tle którego, wydaje się, Hombre trzyma się jeszcze najlepiej. Choć różnie, czasem tli się w nim jakaś empatia, innym razem zdaje się być takim samym prymitywnym dzikusem jak pozostali (jego napaść na ludzi, którzy próbowali przebić się do tajemniczego bunkra).
I mamy tu wszystkie wyznaczniki tego upadłego świata i nurtu zaczynając od kwestii bycia samotnym, bo w samotności jest najłatwiej. Kłopoty (w większości przypadków) rozpoczynają się, gdy Hombre zaczyna się kimś interesować, wchodzi w interakcję z drugą osobą (znamienitym przypadkiem są jego schadzki z Atyllą, kobietą „nowego pokolenia”). To wtedy przychodzą problemy, bo Hombre musi poświęcić chwilę uwagi drugiej istocie. Tak też skonstruowane są te opowiastki i przygody, które chcielibyśmy oglądać tylko na kartach komiksu, czytać o nich książki, czy właśnie oglądać filmy.
To jest to bezpieczne miejsce, na fotelu, a tam w komiksie mamy wszystko, co najgorsze. Zło jest namacalne, świat to horror, a Hombre po prostu chciałby dotrwać do następnego dnia. Wola przetrwania jest u niektórych ludzi naprawdę spora, a przecież patrząc na tę całą makabrę u Segury i Ortiza, wydaje się że najlepszym rozwiązaniem byłoby palnięcie sobie w łeb.
Można jeszcze długo pisać o albumie, ale po prawdzie najważniejsze jest to, że dostarcza autentycznych emocji. Piękna kreska Ortiza jest odważna, lubieżna, czasem dosłownie pretekstowa by złapać na przynętę dorosłego czytelnika. Segura natomiast pisze sprawnie, ponownie z całą brutalną ekspresją niekiedy tandetnej i taniej eksploatacji, którą fani gatunku wielbią przecież miłością bezgraniczną.
W temacie postapo nie ma tu hamulców i mogę tylko do sięgnięcia zachęcać. Na koniec zostawiam własną refleksję na temat komiksu Segury i Ortiza. Gdy Hombre przemierzał ten niegościnny świat ja za każdym razem miałem nadzieję, że następnym razem, przy kolejnej przygodzie, twórcy pokażą że jest jakaś nadzieja. Nadzieja dla ludzkości i nadzieja na to, że jest szansa na odbudowę wartości. Ale nie ma takiej opcji. Komiks Hombre to zapiski ze świata, który umarł, a przetrwały tylko karaluchy.
Rysunki: José Ortiz
Scenariusz: Antonio Segura
Kolory: José Ortiz
Tłumaczenie: Jakub Jankowski
Redakcja: Marcin Grabski
Korekta: Agata Bogusławska
Skład: Piotr Margol
Ilość stron: 256
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Lost In Time
Format: 240 x 320 mm