Mechanika nieba z akcją osadzoną w postapokaliptycznej Francji w 2068 roku to dość klasyczna historia Dawida, który rzuca wyzwanie Goliatowi. Mechanika nieba zaskakuje jednak mocnym zwrotem fabularnym. Z historii o przetrwaniu w środowisku postapokaliptycznym, w świecie w którym pomiar promieniowania jest na porządku dziennym, ludzie pracują za miskę ryżu, przechodzimy płynnie w widowisko sportowe. I to jest dobre, to jest szalone i płynne.
Główną bohaterką jest Aster, która wprawdzie nie należy do wspólnoty Panu, ale w jakiś sposób utożsamia się z nią. Dzieje się tak głównie dlatego, że przez większość dnia buja się Willisem, który należy do rodziny stanowiącej trzon starszyzny. Mają więc w Panu taki mały parlament, są jakieś głosowania, jakiś promil demokracji w tym wariackim świecie został zachowany. Są jednak tutaj też twarde reguły, mieszkańcy (oraz Aster) trudnią się zbieractwem, towary wymienia się na prowizorycznym rynku. Najwyższą walutą jest jedzenie, benzyna, proch.
Piękna i kolorowa postapokalipsa.
Gdy jako czytelnik zacząłem już powoli osiadać w tym krajobrazie i gdy sądziłem że będzie tutaj poruszana przede wszystkim ta obyczajowa warstwa (miejscami nawet zabawna, gdy wychodzą koneksje pomiędzy członkami społeczności), wtedy nastąpił nieoczekiwany zwrot w gatunku.
W tym postapokaliptycznym chaosie, w scenerii ze zgliszczami starych budowli w które agresywnie wdarła się roślinność, poznajemy przedstawicieli innego świata. To frakcja skupiona wokół Fortuny. Piękna nazwa dla wspólnoty, która z sukcesami przedziera się przez niegościnne postapo. Żyje się tam nie najgorzej, ale społeczeństwo trzymane jest krótko na smyczy. Jest też i rozrywka. To dodgeball, gra w zbijaka, wariacja jednej z wielu brutalnych rozrywek dla mas, żeby tylko ludzie nie myśleli o takich głupotach jak jedzenie, wolność, czy zdrowy rozsądek. Istotna jest więc ta przaśna gra zespołowa. Ludzie są uzależnieni od gry, wyników, sportowych gwiazd. Ultra fani drużyny sportowej Fortuny mają teraz szansę na nowy cykl rozgrywek. Mecze pomiędzy Fortuną, a Panu rozegrają się w ramach arbitrażu. Sam spór jest zbójecką i agresywną próbą przejęcia wpływów. Otóż Fortuna (zaawansowana technologicznie) ma dać ochronę przed piratami, a Panu pozbywać się 25% zbiorów, które już teraz są na niskim pułapie.
I tyle, albo aż tyle, bo Mechanika nieba szybko wkracza na pole komiksu sportowego w ujęciu tych sportowych mang z dynamicznymi rysunkami, gdy piłka z prędkością światła leci w okno bramki. Tylko, że w Mechanice nieba bramek nie ma. To klasyczny zbijak z etapu na etap podkręcany przez organizatorów, którzy z gry na grę coraz bardziej obawiają się o wynik. Dość napisać, że byli przecież pewni zwycięstwa, bo w szeregach Panu nikt nie słyszał o tej grze. Nie znają zasad, nie mają ogrania, są czasem skonfliktowani. Ale mają serce, mają w drużynie Aster.
Komiks gatunkowy, ale z motywem sportowym. Zachwycająca dynamika.
Merwan, francuski ilustrator i scenarzysta uderza w akwarele, kolor pięknie rozlewa się z wypełnień na drugim planie. Natura, która zdominowała świat przybrała wspaniałe wielobarwne tonacje. Sama zieleń rozpuszcza się od głębokiej do bladej. Dzięki temu komiks ma dużo uroku, plastycznie uwodzi. Bohaterowie natomiast mają swoją charakterystyczną mimikę. Szybko rozpoznasz najważniejsze emocje, złość, radość, wrogie nastawienie do Aster. Natomiast dialogi są oszczędne, takie idealne żeby ich ważkie znaczenie dopełnić mimiką. Cały świat u Merwana to zgliszcza czegoś, o czym powinniśmy pamiętać, ale bohaterowie komiksu rzeczywiście jakby powoli zapominają. To nie tylko artefakty, to pozostałości starego ziemskiego konfliktu. Coś złego wydarzyło się na planecie. Pozostałości po wojnie są jasne, wraki czołgów, cmentarzyska samochodów, które kierowcy musieli szybko opuszczać na zakorkowanych trasach.
Jednak największą robotę robią tu sceny akcji, ruch, sekwencje rozłożone jak na filmowych storyboardach. Mecze w zbijaka nacechowane są dużym napięciem. Jest kilka sztampowych zagrań (piłka w locie, niepewność, oczy zwrócone na rozgrywającą, a później strzał i tryumf), ale i one rozrysowane są z fajnymi emocjami. Sporo efektów dźwiękowych, dynamika przejść pomiędzy kadrami, ruch jak z najlepszych zagrań kapitana Tsubasy (bohater mangi).
Mechanika nieba ma więc wszystko, by spodobać się fanom gatunku. Historia angażuje, mamy do rozegrania kilka meczów. Trzon drużyny, czyli Aster wyrasta na prawdziwą bohaterkę wydarzeń. W tle jest jeszcze kilka intrygujących wątków. Opowieść nie zamyka się tylko na rozgrywkach. Tło jest istotne. Dużo emocji buzuje w sercach tych postaci, to się czuje. Gesty można w mig rozpoznać, chociaż ci, którzy powinni być najbardziej zainteresowani, pozostają ślepi. Tak jest nie tylko w komiksach, tak często bywa też w życiu. Polecam.
Rysunki: Merwan
Scenariusz: Merwan
Tłumaczenie: Jakub Syty
Ilość stron: 200
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Kurc
Format: 210 x 297 mm
KOMIKS UDOSTĘPNIONY PRZEZ WYDAWCĘ. ZNAJDZIESZ GO NA PÓŁKACH